Lech Poznań meczu u siebie nie przegrał od października, od porażki 1:2 z Zagłębiem Lubin. - Zawsze nasz stadion był atutem, natomiast musimy przyzwyczaić się teraz do braku kibiców. Ale mam nadzieję, że uda nam się podtrzymać passę udanych meczów na własnym obiekcie i nadal będzie to twierdza, którą bardzo trudno będzie zdobyć - mówił przed meczem Dariusz Żuraw.
Ale w sobotę Bułgarska twierdzą nie była. Zaczęło się od błędu Mickeya van der Harta, który tak niefortunnie piąstkował piłkę, że ta po chwili odbiła się od pleców Djordje Crnomarkovicia, potem od poprzeczki i spadła pod nogi Tomasa Pekharta, który wepchnął ją do siatki. Legia prowadziła od 17. minuty, a potem miała kolejne okazje. Po stałych fragmentach, kiedy bliscy zdobycia bramki byli Mateusz Wieteska i Artur Jędrzejczyk.
Ale trafić mógł też Lech. W 36. minucie do wyrównania mógł doprowadzić Timur Żamaletdinow - dostał prostopadłe podanie od Tiby, ale źle przyjął piłkę. Poza tym świetnie zachował się Radosław Majecki, który naprawił błąd obrońców (szczególnie Wieteski), wybiegł z bramki i wygarnął Rosjaninowi piłkę spod nóg.
Lech szukał wyrównania
W drugiej połowie widać było, że Lechowi się spieszy. W 55. minucie z bramki ucieszył się Crnomarković, ale choć piłka wpadła do siatki, została przez VAR utrzymana decyzja sędziego Tomasza Musiała, który zasygnalizował pozycję spaloną. W 64. minucie na boisku pojawił się najlepszy strzelec Lecha Christian Gytkjaer (za Żamaletdinowa). Ale ani on, ani tym bardziej Tymoteusz Puchacz (w 94. minucie z kilku metrów uderzył bardzo mocno obok bramki Legii) nie zdołali pokonać Majeckiego.
Legia dzięki zwycięstwu z Lechem utrzymała osiem punktów przewagi nad drugim w tabeli Piastem. W następnej kolejce zagra na wyjeździe z Wisłą Kraków (7 czerwca, godz. 17.30), a Lech w Lubinie z Zagłębiem (6 czerwca, godz. 17.30).
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .