"Ośmieszyli się decyzją". Młodzi i ambitni odpowiadają Bońkowi: Polska może być pierwsza

- Jeśli piłkarze nie trenują w sposób zorganizowany, nie grają meczów, to kluby nie są zobowiązane do wypłaty ich wynagrodzenia - mówi Paweł Kokot, adwokat z poznańskiej kancelarii Masiota i Wspólnicy, prawnik KKS Lech Poznań. To jeden z czterech "młodych i ambitnych prawników" stojących za uchwałą Ekstraklasy S.A. podważaną teraz przez Zbigniewa Bońka.

- Uważam ten dokument za niepotrzebny wymysł kilku młodych, ambitnych adwokatów, którzy mówią, że się znają na prawie sportowym, ale tą decyzją lekko się ośmieszyli - to słowa Zbigniewa Bońka z "Przeglądu Sportowego", gdzie skrytykował zeszłotygodniową uchwałę Ekstraklasy S.A, która umożliwia klubom obniżenie płac piłkarzy nawet o 50 procent. Tych młodych i ambitnych prawników jest czterech: Jakub Laskowski z Legii Warszawa, Maciej Bałaziński z Wisły Kraków, Tomasz Brzozowski z Pogoni Szczecin i Paweł Kokot z Lecha Poznań. To oni pracowali nad uchwałą Ekstraklasy, którą teraz kwestionuje Zbigniew Boniek.

Zobacz wideo Piłkarze się trochę boją. Prawnicy mówią: To niemożliwe

"Ta uchwała wychodzi naprzeciw interesom obu stron"

- Nie mam najmniejszego problemu z recenzowaniem swojej pracy. Wolałbym jednak skupić się stricte na niej - zaczyna rozmowę z nami Paweł Kokot, adwokat z poznańskiej kancelarii Masiota i Wspólnicy, prawnik KKS Lech Poznań. - Nie powiedziałbym, że ta uchwała nic nie zmieni - dodaje po chwili, kiedy pytamy, dlaczego tak ważne dla Ekstraklasy jest to, żeby PZPN usankcjonował jej uchwałę w sprawie obniżki wynagrodzeń piłkarzy. - Ekstraklasa nie jest polskim związkiem sportowym. Jest spółką, która zarządza ligą zawodową z ramienia PZPN. I to właśnie PZPN jest władny do tego, by uchwalać regulacje, które obowiązują na linii klub-zawodnicy - tłumaczy Kokot.

I dalej wyjaśnia: - Celem tej uchwały było wskazanie założeń, na których proponowane przez kluby rozwiązania miałyby się oprzeć. Zobowiązała ona też prezesa Ekstraklasy S.A. do tego, by wystąpił do zarządu PZPN z wnioskiem o podjęcie działań, które mają na celu uchwalenie tego rodzaju przepisów, co też we wtorek się wydarzyło. Poza tym to nie jest uchwała, która ma pomagać tylko polskim klubom. Ona też gwarantuje określone świadczenia na rzecz zawodników. W projekcie przewiduje się możliwość czasowego obniżenia ich wynagrodzenia, ale tylko o określony procent [50] i nie mniej niż podana w uchwale kwota [10 tys. zł]. I takie rozwiązanie chroni zawodników. Szczególnie dzisiaj, kiedy sytuacja jest nadzwyczajna. Kiedy nie mamy pewności, czy kluby, które teraz zawieszają wynagrodzenia, za pół roku będą miały co odwieszać, ponieważ już wtedy mogą okazać się niewypłacalne.

- Pamiętajmy też o jednym: dzisiaj kluby nie mają możliwości uzyskiwania jakichkolwiek przychodów, a koszty wciąż są, i mówimy tu zarówno o pensjach, jak i np. o kosztach wynajmu stadionów, które w wielu przypadkach są ogromne. A jest jeszcze druga strona, czyli zawodnicy, którzy teraz też nie mogą wykonywać swoich usług, bo w obliczu powszechnie obowiązujących przepisów jest to po prostu niemożliwe. Dlatego ta uchwała wychodzi naprzeciw interesom obu stron - także piłkarzom, bo przecież można sobie wyobrazić sytuację, w której kluby zaprzestają zapłaty wynagrodzeń, kiedy nie mają świadczenia ekwiwalentnego. Mówiąc wprost: jeśli piłkarze nie trenują w sposób zorganizowany, nie grają meczów, to kluby nie są zobowiązane do wypłaty ich wynagrodzenia. Ta uchwała zapewnia piłkarzom jednak gwarantowane zarobki w okresie przejściowym i pokazuje, że dla Ekstraklasy stabilność kontraktów zawodniczych jest najważniejsza.

"Nie widzę nic złego w tym, że bylibyśmy pierwsi"

PZPN zasłania się jednak tym, że ani UEFA, ani FIFA nie ingerują w kwestie płac na linii klub-zawodnik. Jedynie sugerują, że kontrakty powinno się obniżać proporcjonalnie do strat poniesionych przez dany klub i ligę. A podobnej uchwały nie wprowadzono też w żadnym innym krajowym związku piłkarskim na świecie. - Nie do końca rozumiem ten argument, bo nie widzę nic złego w tym, że bylibyśmy pierwsi. Powiedziałbym więcej: to chyba byłby bardzo dobry sygnał dla całego środowiska. Bo przecież spory wynikające z kontraktów o profesjonalne uprawianie piłki nożnej między zawodnikami i klubami rozstrzygane są w organach jurysdykcyjnych PZPN - w Piłkarskim Sądzie Polubownym albo w Izbie ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych. Dlatego wszelkie problemy z niewypłacalnością klubów będą rozwiązywanie przede wszystkim tam, a nie w sądach powszechnych.

- Tylko że tu wcale nie chodzi o spory, one w tej chwili nie są istotne, wręcz chcielibyśmy ich uniknąć, stąd właśnie ta uchwała, która daje oddech nie tylko klubom Ekstraklasy, lecz także chroni piłkarzy. Bo my naprawdę nie wiemy, co będzie za pół roku. Ja dziś mogę mówić za Lecha, którego reprezentuję, że pewnie najbliższe tygodnie, miesiące przetrwa. Ale co będzie dalej? Tego nie wie nikt. Każdy jednak wie, że trzeba podjąć natychmiastowe działania, które to przetrwanie umożliwią. Dlatego mamy nadzieję, że PZPN nam w tym pomoże i podejmie tę uchwałę - kończy Kokot.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.