Rafał Wolski był uważany za wielki talent polskiej piłki nożnej. W styczniu 2013 roku odszedł do Legii Warszawa do Fiorentiny za 2,7 mln euro, ale we włoskim klubie rozegrał zaledwie 16 spotkań (w większości z nich przebywał na boisku po zaledwie kilka, kilkanaście minut). Grał jeszcze w belgijskim KV Mechelen (27 spotkań, ale również niewiele przebywał na boisku) oraz w Bari (7 meczów).
W lutym 2016 roku wrócił do Polski, trafił do Wisły Kraków. Po zakończeniu półrocznego wypożyczenia przeniósł się na stałe z Fiorentiny, ale trafił do Lechii Gdańsk - w jej barwach rozegrał 78 meczów, w których strzelił siedem goli i zaliczył 11 asyst. Niedawno rozwiązał kontrakt z winy klubu i za darmo przeszedł do Wisły Płock.
- To dobra informacja dla kibiców Wisły Płock, ale zła dla tych, którzy widzieli w nim polskiego "fantasistę". Coś poszło nie tak, chyba jednak nie pykło, jeśli chodzi o potencjał, skalę jego talentu i nasze oczekiwania - powiedział Mateusz Borek w "Misji Futbol" na Kanale Sportowym. - Miał taki potencjał, że gdy trafiał do kadry Smudy wydawało się, że kolejny turniej będzie układany pod niego.
Borek zwrócił również uwagę na słowa Jacka Bąka, jego byłego menedżera o tym, że Wolski jest "bardzo zamknięty". Tomasz Smokowski opowiedział historię o tym, jak trafił z piłkarzem do jednego programu. - Wtedy zdałem sobie sprawę, że to cichy i bardzo zamknięty w sobie chłopak. Zapytałem go, czy mówi po angielsku, włosku. Odpowiedział mi cichutkim głosem, że "będzie się uczył" -