Paixao o Lechii, kibicach piłkarskiej inteligencji, Iranie i swojej przyszłości. "Trenerem nie będę. To jeszcze gorsze od bycia piłkarzem!"

- Największy błąd, to zakładanie, że im jesteś szybszy, tym jesteś lepszy. To nie tak. Najszybszy musi być twój mózg. Jeżeli taki masz, to zawsze sobie poradzisz - mówi Sport.pl najbardziej bramkostrzelny obcokrajowiec naszej ligi. Zdradza, że swoją formę zawdzięcza dyscyplinie, odpoczynkowi i... kompletnym odcięciu się od futbolu.

Kibice Lechii na wyjazdach w tym sezonie nie będą wam już towarzyszyć. Dostali karę od Komisji Ligi za rzucanie racami w sektory gospodarzy podczas ostatniego meczu z Lechem. To, co działo się w Poznaniu było przykre.

- Problem nie jest z kibicami, tylko z policją. Nie rozumiem, dlaczego policjantów nie ma na trybunach. Są poza stadionem, wszędzie dookoła. Mnóstwo. Ale nie ma ich na stadionie, gdy dzieje się coś złego. Powinni być między kibicami, żeby pilnować. To się zaczęło, race poleciały, a oni po pięciu minutach tam przybiegli. Czemu nie od razu? Dla mnie to jest szok. We Włoszech, w Portugalii czy w Hiszpanii działa to inaczej. W Polsce policja też musi się tym zająć, bo to nie pierwszy i nie ostatni raz.

Zobacz wideo Flavio Paixao mógł zarabiać dwa razy więcej, ale odmówił.

Pseudokibice spowodowali spore zagrożenie. Ty szybko podszedłeś pod trybuny. Próbowałeś ich uspokajać?

- Tak. Byłem bardzo smutny, bo widziałem, że tam gdzie lecą race siedzą też dzieci.

Jako kapitan czujesz się odpowiedzialny, żeby interweniować i takie rzeczy wyjaśniać?

- Najważniejszy jest trener, a później jestem ja jako kapitan. Zabieram głos w szatni, na boisku, wprowadzam też młodych piłkarzy, podpowiadam im. Myślę jednak, że każdy piłkarz u nas w drużynie czuje się ważny. Każdy musi reagować, brać odpowiedzialność. Nie zgadzam się, że ja jestem kapitanem, więc muszę stać w pierwszym szeregu. To wychodzi naturalnie.

W klubie dużo się teraz zmienia. Masz kogo wprowadzać.

- Mieliśmy gotową drużynę, ale odeszło z niej 5-6 piłkarzy i jesteśmy w innym miejscu. Ale nigdy nie patrzę na problemy, zawsze na rozwiązania. Musimy grać piłkarzami, których mamy. Dołączyło do nas sporo nowych zawodników, którzy potrzebują czasu, ale jednocześnie tego czasu nie mamy. Polska liga jest trudna. Fizyczna. Jeżeli masz tylko technikę, samą jakość, to nie dasz sobie rady. Musisz być silny, przygotowany do starć. Naszym zadaniem jest im o tym wszystkim powiedzieć. Wytłumaczyć jakie zasady ma trener, czego oczekuje i wprowadzić do zespołu jak najszybciej.

To jednocześnie liga, w której napastnicy mogą się zestarzeć. Pokazujecie to razem z Pawłem Brożkiem i Igorem Angulo. Z czego to wynika?

- Po trzydziestce grasz zupełnie inaczej. Masz doświadczenie i lepiej rozumiesz co dzieje się na boisku. Wiesz, gdzie spadnie piłka, jak ustawi się przeciwnik, jak obrońcy będą reagować. Czujesz takie rzeczy. Jak jesteś młody to zazwyczaj tego nie masz. To przychodzi z wiekiem. No, chyba że nazywasz się Erling Haaland.

Czyli w polskiej lidze ważniejsza od szybkości czy wytrzymałości, która z wiekiem naturalnie spada, jest inteligencja?

- W ogóle myślę, że największy błąd, to zakładanie, że im jesteś szybszy, tym jesteś lepszym piłkarzem. To nie tak. Najszybszy musi być twój mózg. Jeżeli taki masz, to zawsze sobie poradzisz. Najważniejsza u piłkarza jest inteligencja.

U kogo taką inteligencję widzisz?

- Spójrzcie na Cristiano Ronaldo. Wcześniej kojarzyliśmy go dryblingiem na skrzydle, a teraz to środkowy napastnik z niesamowitym instynktem. Kiedy jest szansa na dośrodkowanie, on już czeka w polu karnym. Jest zawsze tam, gdzie spada piłka. To jest inteligencja. Czasami piłkarze zaczynają wbiegać w pole karne, gdy kolega zbiera się do dośrodkowania. Ale wtedy często jest za późno, bo nie zdążą się dobrze ustawić. Ronaldo zawsze jest gotowy. Tak samo inteligencją imponowali mi Xavi, Iniesta czy Busquets. To inny świat, ale inteligencji boiskowej można się nauczyć. Ważne, żeby mieć dookoła lepszych piłkarzy od siebie. Wtedy idziesz do przodu.

To od kogo się uczyłeś?

- W Hiszpanii miałem bardzo dobrych trenerów: Luisa Garcię i Paco Lopeza, który teraz prowadzi Levante. I naprawdę przez te dwa-trzy lata pod ich okiem mnóstwo się nauczyłem. W Hiszpanii jest wielu piłkarzy z olbrzymim potencjałem. Właśnie inteligentnych. Wiedzą wszystko: gdzie biegać, po co, jak się ustawić, gdzie jest ich kolega i jak mu podać. Bardzo się wtedy pod tym względem rozwinąłem.

Z inteligencji bierze się też twój styl życia? Wszystko wyliczone: teraz czas na jedzenie, teraz trening, teraz odpoczynek i odcięcie od piłki.

- Dyscyplina jest dla mnie najważniejsza. Kiedy trenuję, to na sto procent. Idę do domu, to odpoczywam. Dobrze jem. Nie oglądam piłki nożnej, kompletnie. Wyłączam internet, telewizor i nie słucham radia. Trochę mnie przeraża, gdy widzę jak w szatni o ósmej rano koledzy już patrzą co o nich piszą w mediach po meczu. To najgorsze, co możesz zrobić swojej głowie. Dominika, moja narzeczona, najlepiej wie jak jest u mnie. Podchodzę do tego tak, że mam dwa treningi: jeden to ten prawdziwy z piłką, a drugi w domu przez resztę dnia: odpoczynek, jedzenie, koncentracja, wyłączenie się na futbol i tak dalej. Później ludzie mnie pytają jak to możliwe, że w wieku 35 lat jestem w tak dobrej formie. Ano tak.

Zawsze tak miałeś? Już od dziecka byłeś tak skupiony na celu?

- Nie, nie, nie. Krok po kroku do tego dochodziłem. Podpatrywałem, co robią najlepsi piłkarze na świecie i wprowadzałem to do swojego życia. Patrzyłem, jak kto odpoczywa, co je i jakie to mu później daje efekty. Dzisiaj dla mnie odpoczynek jest kluczowy.

Dominika: - Tryb życia Flavio jest imponujący. Ale nasze życie towarzyskie jest przez to zerowe, bo gdy Flavio wraca do domu, ja zaczynam zajęcia w moim studiu tańca. W zeszłym roku mieliśmy zaproszenia na sześć wesel i na sześciu byłam sama. Okres weselny przypada akurat na końcówkę sezonu ekstraklasy i czas zgrupowań przed następnym, więc ja już się do tego przyzwyczaiłam. Znajomi też wiedzą o co chodzi i nie dopytują.

Flavio, a to jest twój ostatni kontrakt z Lechią? Zakończysz w Gdańsku karierę?

- Nie wiem. Jestem tu i tylko na tym się skupiam. Nawet nie myślę o tym, co się wydarzy za dziesięć minut.

Jak przedłużałeś umowę, to musiałeś jakoś to życie planować.

- Oczywiście. Jestem zadowolony z kontraktu, mojej historii w polskiej lidze. Podpisałem tę umowę i chcę ją wypełnić. Mówię często do Dominiki: jak pójdę na trening i poczuję, że nie mam motywacji, to skończę karierę. Bez tego nie będzie sensu.

Prezes Adam Mandziara mówi, że znajdzie ci zajęcie w klubie jak już skończysz grać. Kim mógłbyś być? Trenerem?

- Na pewno nie trenerem! Bycie trenerem jest jeszcze gorsze od bycia piłkarzem! Po karierze chcę mieć czas dla mojej rodziny, którego teraz nie mam. Jeżeli miałbym zostać przy piłce nożnej, to może w roli dyrektora sportowego albo agenta. Ale mam też biznes z nieruchomościami w Portugalii, chcę też inwestować w Gdańsku i na to też będzie potrzeba czasu.

A gdyby za rok ktoś z Arabii Saudyjskiej czy innego bogatego kraju do ciebie zadzwonił, zaproponował cztery razy lepsze zarobki, to co?

- Dwa miesiące temu miałem ofertę z Turcji za dwa razy lepsze pieniądze, ale powiedziałem, że nie chcę. Dla mnie najważniejsza w życiu jest radość. W Gdańsku jestem bardzo szczęśliwy, w Portugalii mam biznes i radość mojej rodziny jest teraz priorytetem. Nie da się też przedłożyć pieniędzy nad poczucie bezpieczeństwa i komfort życia. W Iranie też miałem bardzo duże zarobki, ale chciałem wyjechać.

Dlaczego? Jak tam było?

- Najlepsi byli kibice Teraktora Sazi. Graliśmy przy 80 tys. widzów. Coś niesamowitego. Do dzisiaj jak coś wrzucę na Instagram, to piszą: Flavio, wróć do nas. A przecież minęło już tyle czasu. Ale to była dla mnie szkoła życia. Byłem w domu, siedziałem na sofie z dwójką przyjaciół i zaczęło się trzęsienie ziemi. 6,3 w skali Richtera. Musiałem wybiec z budynku, uciekać, bo mógł się zawalić. Chciałem wstać z tej sofy i nie mogłem. Taka to była siła. Teraz sobie tu siedzimy i rozmawiamy co będzie za pół roku, czy to ostatni kontrakt? Ja już nie planuję. Tego się nauczyłem na tamtej lekcji. Każdego dnia musimy dziękować za to, jakie mamy w Polsce życie. Za ten spokój. Patrzę na ludzi tam… No to nie jest życie.

Miałeś też problemy, żeby dostać od klubu pieniądze, zapisane w kontrakcie. To była duża suma.

- Nie zapłacili mi za ostatnie trzy miesiące, zwróciłem się ze skargą do FIFA i dostałem te pieniądze.

To przyjemniejszy temat – kim jest Bruno Oliveira? Napisałeś na Instagramie, że to jedna z tych osób, które pozostają w cieniu, a ich wkład w sukces jest bardzo duży.

- To jest mój agent, który współpracuje z Danielem Weberem. Pomagał mi od pierwszego dnia w Polsce. W każdej sprawie: piłkarskiej czy językowej. Jest Portugalczykiem, ale w Polsce miesza już 25 lat. Jeśli tylko czegoś potrzebowałem, mogłem na niego liczyć. Kibice nie widzą takich ludzi, a oni są bardzo, bardzo ważni. Jest dla mnie jak brat.

Wciąż tak często grasz w golfa?

- Teraz trochę mniej, bo jest zimno. Ale jak był jeszcze w Gdańsku Steven Vitoria, graliśmy cały czas. Teraz wciągam w to Dominikę.

Dominika: - No tak, ale dla mnie to jest trochę zbyt statyczny sport. Dla Flavio to jest medytacja, bo wtedy wyłącza telefon, jest otoczony naturą, koncentruje się tylko na tym. Odpoczywa. Chociaż jak raz byliśmy i zaczęliśmy grać na punkty, rywalizować, to mi się podobało.

Flavio: - Jak skończę karierę, to będę jeździł po świecie i wszędzie grał w golfa!

Więcej o:
Copyright © Agora SA