Nie tylko Cracovia może bać się kar za korupcję. PZPN bada sprawy kilku klubów

Cracovia nie jest jedynym klubem, który może być ukarany za korupcję. Jak dowiedział się Sport.pl, Rzecznik Dyscyplinarny PZPN monitoruje też m.in. sprawę Miedzi Legnica. Jak wygląda sytuacja innych klubów, których do tej pory nie spotkały sankcje za dawne grzechy?

Na początku lutego tego roku Rzecznik Dyscyplinarny PZPN, Adam Gilarski poinformował o zamiarze wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec Cracovii. Kilka dni wcześniej sąd w Krakowie ogłosił bowiem wyrok w sprawie dwóch osób, które ustawiały mecze "Pasów" w sezonie 2003/04. Jeden ze skazanych był przez 9 miesięcy członkiem rady nadzorczej Cracovii. Dodajmy, że ekipa z Kałuży, jest do tej pory jednym z nielicznych już klubów, w którym ustawianie meczów miało charakter systemowy, ale do tej pory nie spotkało się to z sankcjami. Trudno było je wymierzyć.

Zobacz wideo Mioduski o reformie ekstraklasy i o Legii! [SEKCJA PIŁKARSKA #35]

- Podejrzani twardo zaprzeczali swojej winie, poza tym nie przyznawali się do koneksji z klubem. Do tego prokuratura w Akcie Oskarżenia z 2015 roku wskazała, że osoby te były niezwiązane instytucjonalnie i formalnie z Cracovią, że reprezentowały środowisko kibiców - wyjaśniał nam niedawno rzecznik dyscyplinarny PZPN. Po nieprawomocnym wyroku sądu uznał jednak, że czas najwyższy działać. Jeśli Komisja Dyscyplinarna niebawem weźmie pod lupę sprawę Cracovii, to jej orzeczeń i ewentualnych sankcji (np. ujemnych punktów i kar finansowych) można spodziewać się już po zakończeniu obecnego sezonu ligowego. Jak ustaliliśmy, nie jest to jedyny klub, którym obecnie interesuje się PZPN.

Miedź na radarze

Postępowania dyscyplinarnego ze strony PZPN i ewentualnych kar za dawne grzechy nie może wykluczać m.in. niedawny ekstraklasowicz - Miedź Legnica. Ekipa z Dolnego Śląska jest oskarżana przez prokuraturę o ustawienie 6 meczów między kwietniem 2004 roku a majem 2006. Kilka z tych spotkań miało miejsce już po 30 czerwca 2005 roku, czyli terminie, po którym nie działa moc ustawy z maja 2008 roku, dotycząca odstępowania od najwyższej możliwej kary - degradacji. Przypomnijmy, że 15 lat temu "Miedzianka" występowała w 3. lidze, ale w czerwcu 2006 r. wywalczyła awans do 2. ligi i niekoniecznie mogło to mieć związek wyłącznie z dobrą dyspozycją sportową. Według naszych informacji PZPN analizował już możliwość zajęcia się sprawą obecnego 1-ligowca, ale z wszczęciem postępowania na razie się wstrzymano. Po pierwsze dlatego, że według dotychczasowego materiału trudno było postawić zarzut o systemowej korupcji, dowody w sprawie nie były ewidentne, a podejrzanych meczów nie było wiele (w przypadku Cracovii było to kilkanaście spotkań, w przypadku jednego z ostatnio ukaranych - GKS-u Bełchatów ponad 30), a po drugie i najważniejsze oskarżane o manipulowanie wynikami osoby nie przyznały się do zarzucanych im czynów. Chodziło m.in. o prezesa zarządu Miedzi oraz jej dyrektora.

Polski związek uznał na razie, że lepiej będzie poczekać na rozstrzygnięcia prokuratury i wtedy zająć się obecnym pierwszoligowcem. Tyle że z tymi rozstrzygnięciami na razie jest spory problem, choć równie dobrze można stwierdzić, że sprawa ociera się o farsę. Od sporządzenia aktu oskarżenia minęło już niemal dziewięć lal, a proces wciąż nie ruszył. Najpierw próbowano zmienić sąd, w którym miała toczyć się rozprawa, a następnie, gdy nie udało się przeforsować Legnicy i sprawa trafiła do Poznania, oskarżeni systematycznie dostarczają dokumenty o złym stanie zdrowia. Dzieje się tak niemal od dwóch lat. W samym 2019 roku rozpoczęcie procesu przekładano pięciokrotnie, ostatnio w połowie grudnia. Jeśli kluczową dla PZPN-u sprawą nadal będą wnioski z tego procesu, temat ewentualnych piłkarskich sankcji dla Miedzi może powrócić nawet za kilka lata.

Co ze Śląskiem Wrocław i pucharem Groclinu?

Oprócz Miedzi jest jeszcze kilka mniejszych i grających w niższych ligach drużyn, w związku z którymi związek czeka na rozstrzygnięcia różnych procesów sądowych, tak by dopiero po nich ocenić czy wskazane będzie rozpoczęcie własnych procedur. Na 612 spraw dyscyplinarnych wobec osób fizycznych niezakończonych jest jeszcze 35, ale chodzi o te najtrudniejsze, w których podejrzani przeważnie nie przyznają się do zarzucanych czynów. Czy w związku z tym o coś obawiać mogą się jeszcze jakieś duże i uznane kluby?

Jeśli chodzi np. o Śląsk Wrocław, to mecze ustawiane przez klub dotyczą głównie czasu, gdy korupcja w sporcie nie była jeszcze przestępstwem, tj. do połowy 2003 roku. To dopiero wtedy w Kodeksie Karnym znalazł się artykuł 296b. "Kto, organizując profesjonalne zawody sportowe lub w nich uczestnicząc, przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę w zamian za nieuczciwe zachowanie, mogące mieć wpływ na wynik tych zawodów, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Poza tym PZPN w praktyce obecnie wkracza do akcji, gdy kupowanie spotkań miało miejsce po 21 kwietnia 2004 roku. Wcześniej obowiązywały bowiem przepisy dotyczące przedawnienia zabronionego czynu. Część zarzutów w takich sprawach zostaje więc oddalona, chyba że mamy do czynienia z czynem ciągłym. W przypadku Śląska jest mowa jedynie o kilku zmanipulowanych spotkaniach, z których tylko jedno miało miejsce po 21 kwietnia 2004 roku.

W jednostkowe przypadki korupcji była zamieszana też Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski. Po możliwym ustawionym finale Pucharu Polski z 2005 cieszyła się wtedy z triumfu. Sprawa jej prezesa, Zbigniewa Drzymały, który ma przez prokuraturę postawiony zarzut ustawienia wspomnianego meczu z 18 czerwca 2005, ciągle jest jednak prowadzona przez Sąd Rejonowy w Gorzowie Wielkopolskim.

Na razie nie jest jasne, jaka będzie polityka PZPN-u wobec Dyskobolii. Trzeba poczekać na zakończenie trwających przed sądami procesów. Gdyby związek miał karać teraz drużyny za pojedyncze mecze, musiałby zapewne wrócić do spraw być może nawet kilkunastu klubów.

Oni śpią spokojnie

Piłkarska mapa miast, które nie zostały i na pewno nie zostaną ukarane za korupcję, jest natomiast większa. Drużyny od sankcji chronią przepisy prawa. Obecne kluby nie są bowiem formalnie związane z podmiotami, które kilkanaście lat temu meczami handlowały. Grają teraz na innej licencji lub przestały istnieć.

Obecny KKS Lech Poznań nie jest np. następcą prawnym stowarzyszenia WKP Lech Poznań i nie może brać na siebie odpowiedzialności za dawne grzechy tamtego "Kolejorza". Dzisiejszy Lech funkcjonuje na licencji Amiki Wronki. To samo dotyczy kupującego niegdyś mecze Motoru Lubin, który funkcjonuje teraz na licencji Spartakusa Szarowola. Dawna Pogoń Szczecin, która w aktach ma 38 ustawionych spotkań, została wycofana z rozgrywek. Ta obecna zaczynała zmagania od IV ligi i powstała na bazie kibicowskiej Pogoni Nowej Szczecin. Klubów, które po handlowaniu meczami z różnych przyczyn wycofały się z rozgrywek lub zmieniły formę prawną, jest jeszcze kilka.

Więcej o: