"Kisiel won z Legii" - taki transparent pojawił się na trybunach w trakcie niedzielnego meczu Legii z ŁKS-em (3:1). Skierowany był do 17-letniego Jakuba Kisiela, który na Łazienkowską trafił z Polonii Warszawa. W poniedziałek klub wydał specjalny komunikat w tej sprawie. "Stadion to miejsce rywalizacji sportowej, a fundamentalną wartością sportu jest szacunek. To także jedna z najważniejszych wartości jakie wyznajemy w Legii Warszawa. Zawsze jednoznacznie krytycznie oceniamy wszelkie zachowania, które są sprzeczne z tą wartością" - czytamy w oświadczeniu Legii Warszawa.
Paweł Kisiel: Powiem panu, że jestem w szoku. Trudno mi powiedzieć cokolwiek sensownego. Jest mi przykro. Czym sobie zawinił młody chłopak na takie traktowanie?
- Trafił tam jako dzieciak. W wieku trzynastu lat. Wcześniej mieszkał z nami w Pułtusku. Skończył szkołę podstawową więc zastanawialiśmy się, jaką powinien obrać drogę, aby rozwijać się piłkarsko. Pojawiła się szansa na treningi w Polonii. Zagrał jeden sparing, drugi przeciwko Hercie Berlin, spodobał się. W ten sposób wylądował przy Konwiktorskiej. Przenosiny do Warszawy wydawały się dobrym ruchem. Sześćdziesiąt kilometrów od domu. Mogliśmy odwiedzać go z żoną regularnie, a przebywał już w znacznie poważniejszym otoczeniu. Otwierały się nowe możliwości. Nigdy nie myślałem, że dzieciak, który chce tylko grać w piłkę i nie patrzy w takim wieku na emblematy klubowe może mieć z tego powodu kłopoty. Legia w tamtym czasie nawet nie patrzyła w jego stronę. Ja, wieloletni kibic Legii, zaniósłbym go do klubu na rękach, gdyby pojawiło się takie zainteresowanie. Wtedy to były jednak za wysokie progi.
- Pierwsze kontakty miały miejsce już półtora roku temu. Rozmawialiśmy, ale nie było jeszcze konkretów. Podpisaliśmy niski kontrakt z Polonią. Kuba szybko się rozwijał. Trafił do kadry Mazowsza, a w tamtym roku do reprezentacji Polski do lat 16. W Polonii zaczął grać ze starszym rocznikiem. Widać było, że potrzebuje zmian. Kolejnych wyzwań. W końcu się zdecydowaliśmy. Umowa wygasała w lipcu. Kluby porozumiały się, żeby puścić go pół roku wcześniej.
- To był 17 listopada. Mecz Centralnej Ligi Juniorów z UKS Naki Olsztyn. Spotkanie zaczęło się dość późno, bo o godzinie 18. Polonia wygrała wysoko 9:2. Przyjechałem na ten mecz z żoną i młodszą siostrą Kuby. Po spotkaniu czekaliśmy na niego na parkingu przed stadionem. Było już ciemno. Napastnicy pewnie nas obserwowali. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę bursy na Powiślu. Oni za nami. Gdy podjechaliśmy pod budynek, wyszedłem z auta, aby wyciągnąć rzeczy Kuby. Wtedy zostałem wepchnięty do środka. Żona i córka siedziały z tyłu. Kuba z przodu. Opryskano nas gazem. Trochę poszarpano. Podkreślam poszarpano, by gdyby miano nas pobić, to skończyłoby się znacznie gorzej. Kuba został jeszcze zwyzywany. Napastnicy uciekli. Niewiele pamiętam z tego zdarzenia. Nigdy w czymś takim nie uczestniczyłem. Wszyscy byliśmy w szoku...
"Legia nie potrzebowała rewolucji. Pekhart? Spory znak zapytania" [WIDEO]
- Obok bursy jest kawiarnia. Goście, którzy siedzieli wewnątrz widzieli całe zdarzenie. Wezwali policję. Jeden z nich spisał numery rejestracyjne. Na miejsce przyjechał radiowóz. Spisano nasze zeznania, ale niewiele mogliśmy powiedzieć. Wszystko działo się szybko. Do tego szok. Właściwie nic z tego nie pamiętam. Żadnych twarzy itd. Nie mam pojęcia, kto nas zaatakował. Ponoć dzięki rejestracji namierzono napastnika, ale nie wiem, na jakim etapie jest sprawa.
- Nie mam pojęcia. Ktoś ponoć rozpuścił plotkę, że Kuba jako piłkarz Polonii nienawidzi Legii i zamalowywał jej symbole na mieście. To totalna bzdura. Powtarzam, był wychowany w domu, gdzie kibicuje się w Legii. Sam może nigdy nie był jakimś fanatykiem, ale jeśli już miał z kimś sympatyzować, to właśnie z Legią. Często rozmawiamy. Syn jest ze mną szczery. To dobry, cichy i ułożony chłopak. Nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Sam bym go wtedy wytargał za uszy. Poza tym przecież on mieszka w bursie z chłopcami z Polonii i Legii. Z legionistami gra w kadrze U-17. Nigdy nie miał tam żadnych problemów. Ze wszystkimi żył po koleżeńsku. I jeszcze jedno. Czy bylibyśmy na tyle głupi, żeby po takim jego wyskoku, podpisywać kontrakt z Legią? Mógł trafić do innego klubu, ale chciał spróbować w najmocniejszym w Polsce. Nie wiem, dlaczego doszło do takiej sytuacji. Kto miałby rozpuszczać nieprawdziwe informacje na temat syna? Może mu zazdrości. Może ma w tym jakiś interes.
- Nie. Dzwonił jedynie Zbigniew Boniek i trener kadry – Marcin Dorna. Z klubem rozmawia raczej menedżer Kuby. Wiem tylko, że sprawa ma być wyjaśniana. Syn na razie przebywa na zgrupowaniu reprezentacji w La Mandze. We wtorek ma dołączyć do drugiego zespołu Legii na obóz przygotowawczy. Jak wróci, wspólnie z klubem zastanowimy się, co dalej. Bogu ducha winny chłopak chce tylko grać w piłkę. Jest młody, a skupia się na nim gigantyczna, niezrozumiała agresja. Mam nadzieję, że wszystko się uspokoi. Na dziś, jako rodzic muszę się jednak martwić, czy Kuba może bezpiecznie chodzić po Warszawie.