Ekstraklasa wróciła po przerwie zimowej. I długo nie da o sobie zapomnieć. W pierwszych pięciu meczach doszło do kuriozalnej sytuacji. W każdym ze spotkań piłka po strzale leciała... na aut. Biorąc pod uwagę, że mówimy o najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju, takie rzeczy po prostu nie powinny mieć miejsca.
Niechlubną serię rozpoczął Pelle van Amersfoort, w meczu Cracovii z Arką Gdynia. Trudno prostymi słowami wytłumaczyć, jak mógł tak fatalnie uderzyć. Tuż po nim, w starciu Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk fatalnie z woleja uderzał Jakub Łabojko.
Nie inaczej zakończyła się próba Marcina Cebuli, w spotkaniu Korony Kielce z Górnikiem Zabrze.
Całkiem niezłe spotkanie rozgrywał Kamil Jóźwiak. Jemu jednak także, w meczu z Rakowem Częstochowa, także nie udał się jeden ze strzałów.
Kuriozalną serię podtrzymał w meczu Wisły Kraków z Jagiellonią Białystok Bartosz Bida.