Dani Ramirez w Łodzi został odczarowany. W Poznaniu czeka na niego jeszcze większe wyzwanie

Dani Ramirez błyszczał w Łodzi na tyle jasno, że gdy odchodził kibice chcieli go zatrzymać, kupując mu migawkę na tramwaje, którymi lubił dojeżdżać na treningi. Przychodził do ŁKS-u jako gość z potencjałem, który może odmienić grę niejednego zespołu. Najpierw jednak trzeba było odmienić jego formę i sposób gry, czego podjął się Kazimierz Moskal. Teraz czekają na niego kolejne wyzwania. Choćby zastąpienie innej gwiazdy.

Hiszpański pomocnik Dani Ramirez, który jesienią stał się gwiazdą Ekstraklasy trafił do Lecha Poznań. W barwach Łódzkiego Klubu Sportowego grał jeszcze w I lidze, gdzie błyszczał chyba jeszcze jaśniej niż później w najwyższej lidze. Tam dostał inne zadania i sprawiał wrażenie najbardziej biorącego na swoje barki odpowiedzialność za grę zespołu. Ta cecha na pewno przyda mu się w Lechu Poznań, gdzie zagra w rundzie wiosennej obecnego sezonu. Pierwszy raz to on będzie jednak w roli zastępcy innej gwiazdy zespołu, do którego przychodzi.

Dlaczego w Polsce tak trudno zbudować mocny klub:

Zobacz wideo

Odpowiedzialność

Ramirez trafił do Łodzi ze Stomilu Olsztyn, jego pierwszego klubu w Polsce. Tam jedynie słyszano o jego potencjale, na boisku tak naprawdę nie miał wyraźnej okazji, żeby to zasygnalizować. Skauci ŁKS-u mówili, że już wtedy widzieli w nim tego Daniego, który później obsługiwał zawodników łodzian w I lidze. Tam był jednak otoczony o wiele lepszym zespołem i świetnie wkomponowany w drużynę przez Kazimierza Moskala. To właśnie jemu częściowo zawdzięcza to, jakiej teraz nabrał renomy i rozgłosu. Trener postawił na Hiszpana, dając mu dużo swobody na pozycji numer 10. Schody pojawiły się w Ekstraklasie, gdzie gra tego typu zawodnika nie ogranicza się tylko do rozprowadzania akcji, a przede wszystkim szukania głębi na boisku i tworzenia miejsca innym. Ramirez zepchnięty do tego typu zadań błyszczał nieco mniej i mógł czuć na sobie coraz większy ciężar presji, jaką sam zbudował dobrą formą. W statystykach widać, że nadal był jednak najbardziej kreatywnym z łodzian. Cierpiał razem z nimi, być może nawet najbardziej ze wszystkich zawodników, ale też sporo z tego okresu może się okazać kluczowe dla jego przyszłości.

Sam Hiszpan dobrze to rozumie. - Skłamałbym, mówiąc, że nie czuję na sobie dużej odpowiedzialności. Jasne, że ją czuję. Jestem jednym z tych piłkarzy, którzy muszą wziąć na swoje barki ciężar gry i prowadzić drużynę. Co mecz muszę starać się wnieść coś do gry, strzelić bramkę lub dać kluczowe podanie. Chcę rozgrywać coraz lepsze mecze, ciągle się rozwijać, dlatego cieszę się z dużej odpowiedzialności, jaką mam na sobie, bo dzięki temu mogę stawać się lepszym piłkarzem - mówił przed wyjazdem na obóz do Side dla iGol.pl.

Pantograf, wędka i strzelba

Kim tak naprawdę jest Dani Ramirez? Miłośnikiem wędkarstwa, polowań i jazdy tramwajem. Hiszpan w Polsce nie miał jednak zbyt wielu okazji, żeby połowić ryb, ani polować. - Robię to, będąc w Hiszpanii – zdradzał w długiej rozmowie dla portalu igol.pl. - Chodzę na polowania z moją rodziną, bo jest to dla mnie sposób na odłączenie się od życia codziennego. Rzecz jasna moim głównym zamiłowaniem jest piłka nożna, ale lubię też czasem się od niej oderwać w pewien sposób.

Jazda tramwajem przylgnęła do niego dopiero w Łodzi. Podróżował tak na treningi drużyny, twierdząc, że czuje się jak zwykły człowiek. Kibice, którzy spotkali go kilkukrotnie na trasie linii „10” przy pierwszych poważnych doniesieniach o transferze do Poznania uznali, że jeśli zostanie w Łodzi kupią mu migawkę – bilet długoterminowy, żeby mógł jeździć tramwajami, kiedy tylko zapragnie. Hiszpan wybrał jednak Lecha, ale w Poznaniu też będzie mógł poruszać się ulubionym środkiem transportu, co Lech wykorzystał do akcji marketingowej przed meczem z Rakowem. Będąc piłkarzem ŁKS-u Ramirez został także... kontrolerem biletów. - W dniu, kiedy mieliśmy wszyscy razem jechać pociągiem do Warszaw koledzy z drużyny powiedzieli mi, że mam iść do jakiejś osoby, przedstawić się jako kontroler biletów i powiedzieć „bileciki do kontroli”. Bardzo się wtedy śmiali i od tego czasu często powtarzają mi te słowa – opowiadał w wywiadzie. W gronie kolegów z drużyny lubił moment, kiedy schodzili na rowerek po skończonych zajęciach, albo meczu i klaskali do gitarowych melodii, które puszczali na całą siłownię. Bardzo popularne było „Sirtaki” Giorgosa Zampetasa.

Życie po Danim

- Moją rolą jako trenera jest prowadzenie zespołu takiego, jaki mam do dyspozycji i tak do tego podchodzę. Wiemy, kim dla nas był Dani, ale sztab musi być przygotowany na zmianie w składzie. „Nie ma ludzi niezastąpionych” - nie pomniejszam jego zasług, bo każdy wie, jak duże były, ale życie nie znosi próżni i spróbujemy kogoś na jego miejsce wykreować – odpowiadał na pytania dziennikarzy o odejście Ramireza, Kazimierz Moskal. Trudno zrezygnować z zawodnika, na którym opierało się grę, ale ŁKS będzie musiał się z tym zmierzyć, tak jak Ramirez z nową rolą w Lechu.

Poradzić sobie z odejściem Ramireza ŁKS-owi było łatwiej ze względu na fakt, że Hiszpan nawet gdyby został w klubie, nie mógł zagrać w pierwszym meczu po zimowej przerwie. W Warszawie z Legią miał pauzować za kartki. - Przez to staraliśmy się układać wszystko tak, jakbyśmy grali bez Daniego – mówił trener Moskal. - Przygotowywaliśmy inne warianty, bo jego dobrze znałem i jeżeliby został, nie miałbym problemu z tym, żeby dobrać mu rolę na boisku i dostosować do składu.

Zastępca

Ramirez pierwszy raz w karierze znalazł się w sytuacji, kiedy przechodząc do innego klubu, jest w centrum zainteresowania kibiców, mediów i ekspertów. W Łodzi szukają zastępcy Ramireza, a dzięki niemu w Poznaniu znaleziono zastępcę Darko Jevticia. Dani w 20 meczach w Ekstraklasie trafiał sześć razy, czterkorotnie asystując. Darko grał o jeden raz mniej, ale goli ma tyle samo, a także o jedną asystę więcej.

Obaj zawodnicy zmierzyli się w bezpośrednim spotkaniu już dwa razy - w sierpniu, kiedy Lech wygrał w Łodzi 2:1, a obaj zawodnicy zdobyli po jednym golu i grudniu, gdy w Poznaniu gospodarze trafili do siatki dwa razy, przy zerowym dorobku łodzian, ale bez goli Ramireza i Jevticia. Zwłaszcza ten pierwszy mecz i jego pierwsza połowa, pokazywała, jak bardzo Ramirez wpisywałby się w styl Lecha, gdyby grał po drugiej stronie barykady. Jevtić miał Pedro Tibę, z którym świetnie współpracował, a Ramirezowi brakowało dobrze ustawiającego się Pirulo, który w założeniu miał funkcjonować bardzo podobnie.

Teraz to właśnie Ramirez stanie się tym, na kogo wszyscy będą zwracać uwagę. Nadchodzi największa presja, ale i szansa w karierze. W dodatku w momencie, gdy wszystko sobie poukładał i zdecydowanie był gotowy na kolejne wyzwanie. Kibiców ŁKS-u bolało to, jak naturalny to ruch. Że tracą swoje „magika”, ale doskonale wiedzą, co będzie wyprawiał w „Kolejorzu”. W ciągu najbliższych dni pewnie przekonamy się, czy podoła zadaniu. Ale gdyby miał obawy, nigdy nie zrezygnowałby z atmosfery i możliwości, jakie dawała mu Łódź. W Poznaniu to się tylko pogłębi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA