Arka tnie wydatki i walczy o pieniądze! Ratusz: Te działania nas nie satysfakcjonują

- Sytuacja finansowa klubu praktycznie pozostaje bez zmian, nie jest optymistyczna, a właściciele nie poczynili oczekiwanych kroków - słyszymy w ratuszu, pytając o możliwość wznowienia finansowania Arki. - Deficyt wynika z kontraktów zawodników. Robimy z tym porządek - mówią w klubie, z którym chcą pożegnać się większościowi udziałowcy.

Jesień, a w szczególności przerwa zimowa stała w Arce pod znakiem odpływów. Po pierwsze pieniędzy. Te od pewnego czasu odpływały zbyt szybko, szczególnie jeśli chodzi o kontrakty piłkarzy. - Było ich za dużo i były zbyt wysokie - przyznaje Rafał Żurkowski, dyrektor wykonawczy Arki.

Od razu dodaje, że plan restrukturyzacji został podjęty, a klub żegna się z kolejnymi graczami. W przerwie zimowej ubyło ich sześciu, przyszło dwóch. Działania bilansujące budżet już się rozpoczęły, ale nowy prezes Arki podczas wizyty w ratuszu usłyszał, że miasto nadal nie jest usatysfakcjonowane tym, co się dzieje. Przywrócenia finansowania na ten moment zatem nie będzie.

Nieoficjalnie słyszymy, że dalsza współpraca z właścicielem klubu Dominikiem Midakiem jest nie na rękę już nie tylko kibicom, ale również miejscowym władzom. Midakowie szykują się natomiast do opuszczenia gdyńskiego okrętu, tyle że wcześniej trzeba znaleźć na niego innego chętnego. W takim klimacie piłkarze szykowali się do piątkowej inauguracji roku 2020 w Ekstraklasie.

Dlaczego w Polsce tak trudno zbudować mocny klub [SEKCJA PIŁKARSKA]

Zobacz wideo

“Sztorm, ale załoga robi swoje”

Jaka jest sytuacja w Arce na start rundy wiosennej sezonu 2019/20? - Nie ma paniki na okręcie. Na morzu są wysokie fale, może sztorm, ale załoga robi swoje - mówi nam Rafał Żurkowski. Wokoło rzeczywiście sporo się dzieje. W ostatnim miesiącu na Olimpijskiej rozwiązano umowy z sześcioma zawodnikami. Działacze pożegnali m.in. Samu Araujo, Marcina Budzińskiego czy Nando Garcię. Przyszło dwóch nowych graczy: Nemanja Mihailović i Douglas Bergqvist.

Przedłużono też umowę Pavelsem Steinborsem, który na jesieni wybronił dla Arki sporo ligowych punktów. Klub od pewnego czasu dążył jednak do redukcji kadr. Na początku lipca na kontrakcie było 35 zawodników, licząc z wypożyczonymi. Obecnie na utrzymaniu jest 28 graczy. Więcej raczej nie będzie.

- Decyzje kadrowe z tej zimy były planowane w listopadzie 2019 roku. Już wcześniej rozumieliśmy bowiem potrzebę redukcji wydatków. Efektem ruchów personalnych w drużynie jest właśnie zrównoważenie budżetu - przyznaje nam Żurkowski. Według nieoficjalnych informacji zagraniczni piłkarze, którzy pojawili się w klubie w ciągu ostatnich 6 miesięcy, dostawali po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznej wypłaty. Rekordziści około 70 tysięcy, co oscylowało raczej wokół klubowych rekordów płacowych, niż przeciętnych świadczeń, na które zwykle można było liczyć w Gdyni. Te wydatki nie przekładały się na nagły wzrost jakości drużyny.

Ryzykowne ruchy Arki Gdynia. Miasto wstrzymało dotację

- Mam wrażenie, że dokonywane są pewne ruchy, a pod nie musi znaleźć się finansowanie. Zawsze jest to obarczone ryzykiem - mówił nam kilka miesięcy temu Wojciech Pertkiewicz, który prezesem Arki był przez 7 lat, do sierpnia 2019 roku. Mówił to, gdy zapytaliśmy, co sądzi o transferze Marko Vejinovica. Klub chciał na stałe pozyskać go od dłuższego czasu, ale z przyczyn finansowych było to niemożliwe. Po jego odejściu holenderski piłkarz serbskiego pochodzenia nagle znalazł się w Gdyni.

To właśnie luźna, a może niebezpieczna polityka dotycząca wynagrodzeń, była jednym z czynników, przez które Arce czerwoną kartkę pokazał główny partner. Gdynia wstrzymała dotację dla klubu z powodu “braku zbilansowania budżetu” i “braku planu działania” - jak określił to w swoim komunikacie prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. W ramach umowy na promocję Gdyni oraz Gdyńskiego Centrum Sportu Arka otrzymywała ostatnio około 6 mln złotych rocznie. To mniej więcej 25 proc. jej budżetu. Umowa przestała obowiązywać 21 grudnia 2019 roku. Po wpłacie należności za drugie półrocze 2019 roku - łącznie 3,1 mln złotych. Nowych środków na kontach Arki na razie nie będzie.

"Działania niesatysfakcjonujące”

Na pierwszy rzut oka można zauważyć, że Arka stara się działać inaczej niż choćby kilka miesięcy temu. Pierwsze spotkanie z przedstawicielami mniejszościowych udziałowców klubu  (Football Club i Ejsmond Club) już się odbyło. Przedstawiono na nim część dokumentów księgowych. Brak transparentności był dla współudziałowców sporym problemem. Tego smaego i informowania o bieżącej sytuacji oczekiwał też ratusz. Przez chwilę Arka rozważała nawet konferencję prasową dla mediów i opublikowanie części danych finansowych, ale na razie z tego pomysłu zrezygnowano. Zajęto się bieżącymi działaniami.

- Spotkanie z mniejszościowymi udziałowcami, zapoznanie ich z dokumentami finansowymi klubu, transparentność, którą chcemy w tej kwestii osiągnąć jest też odpowiedzią na postulaty miasta. Wpisują się w nie też nasze ostatnie ruchy kadrowe i strukturalne, pewna trwająca restrukturyzacja. To powinno zbliżyć nas do bardziej zrównoważonego budżetu i zabezpieczyć finansową przyszłość klubu - przekonuje Żurkowski. Klub liczył, że to również pomoże uzyskać ponowną przychylność miasta.

We wtorek prezes Arki Gdynia Radomir Sobczak udał się nawet do ratusza i przekazał informacje o bieżących działaniach i planach. Po spotkaniu nie mógł być jednak w pełni zadowolony.

- Dla miasta te działania nie są satysfakcjonujące - komentuje Rafała Klajnerta, sekretarz i dyrektor Urzędu Miasta Gdyni. - Sytuacja finansowa klubu praktycznie pozostaje bez zmian i nie jest optymistyczna, a właściciele nie poczynili oczekiwanych kroków, zmierzających do zbilansowania budżetu. Tym samym stanowisko miasta pozostaje niezmienne w stosunku do treści styczniowego oświadczenia prezydenta Wojciecha Szczurka - dodaje.

Długów brak, deficyt jest

Jak wyglądają finanse Arki? - Wstępnie możemy potwierdzić, że doniesienia o deficycie są prawdziwe – napisali w oświadczeniu, po wglądzie w dokumenty, członkowie zarządów Football Club i Ejsmond Club.

Klub zapewnia, że pieniądze na bieżące funkcjonowanie są. W perspektywie roku gorzej wyglądają jednak wydatki zestawione z przychodami. Na razie się nie pokrywają, choć w trakcie sezonu podlegają one zmianie i są zależne od kilku czynników.

- Klub nie ma długów. Piłkarze, jak i inni pracownicy, otrzymują pensje na bieżąco. Prognozowany jest deficyt, ale nie jest on rozproszony po każdym zakątku klubu, bo sama struktura Arki jest oszczędna - tłumaczy Żurowski. - Deficyt przede wszystkim wynika z kontraktów zawodników w tym sezonie. Było ich za dużo i były zbyt wysokie w stosunku do planowanych wpływów. Klubu nie toczy żaden wirus, gdzie - jak to już bywało w Polsce - budżety drenowano w sposób wręcz systemowy. Musimy przede wszystkim zbilansować kadrę, uporządkować kwestię płac i sytuacja będzie diametralnie lepsza. Choć oczywiście nie da się tego zrobić z dnia na dzień - dodaje nasz rozmówca.

Pożegnanie z Midakiem i protesty kibiców

To raczej perspektywa miesięcy, może roku. Wtedy w klubie mogą funkcjonować już nowi właściciele. Z kilku źródeł usłyszeliśmy, że ten obecny - Dominik Midak - zapał do dalszego działania w Arce ma dużo mniejszy. Midakowie rozważają sprzedanie swych udziałów i czekają na konkretne oferty.

Kibice ciągle skupiają się na tym jak uprzykrzyć im życie. Wywieszają transparenty sugerujące odejście, śpiewają obraźliwe piosenki. W ramach protestu namawiają do nie kupowania karnetów na rundę wiosenną, ale mobilizują się na pierwszy tegoroczny mecz w lidze. Pewnie nie tylko przez chęć wsparcia drużyny, ale też szerszego wypowiedzenia się na temat klubowej sytuacji.

- Karnety i bilety na razie sprzedają się normalnie. Na drużynę ta sytuacja nie wpływa. Kibice są w opozycji do działaczy czy właścicieli, ale drużynę chcą wspierać - ocenia to dyr. wykonawczy Arki.

Nie uzyskaliśmy danych, ile karnetów sprzedało się na Arkę wiosną. W poprzednim sezonie w naszym rankingu sprzedaży kart sezonowych Arka była w czołówce zestawienia - sprzedała ich niemal 6000. To dało klubowi ponad milion złotych wpływów. Obecnie ceny karnetów są niższe niż przed rokiem. Klub poinformował nas jedynie, że w pierwszym meczu Ekstraklasy w tym roku uprawnionych do wejścia na trybuny jest 7 tys. kibiców. Ta liczba zawiera i karnetowiczów i fanów, którzy już kupili wejściówki na mecz przyjaźni z Cracovią.

Początek tego spotkania w piątek o 18.00.

Pobierz aplikację Football LIVE na Androida

Aplikacja Football LIVEAplikacja Football LIVE Sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.