Trzynaście klubów ekstraklasy pojechało do jednego kraju. Dlaczego wszyscy wybierają to miejsce?

W Belek wszyscy mają do siebie blisko: podglądają się na sparingach, mijają na ulicach, odwiedzają w hotelach, spotykają w szpitalach. Darko Jevtić przeszedł z Lecha Poznań do Rubina Kazań, czyli o trzy piętra hotelu Bellis Deluxe w górę.

Jevtić najpierw mailowo negocjował z przedstawicielami Rubina, później Lech zaakceptował ofertę i dopiero wszyscy zaczęli spotykać się w hotelu. Gdy pojechał z przedstawicielami obu zespołów na testy medyczne do kliniki w oddalonej o czterdzieści kilometrów Antalyi, wpadł na piłkarzy Jagiellonii, Pogoni i kilku zagranicznych klubów, bo wszyscy leczą się w tym samym miejscu. O drugiej w nocy ze środy na czwartek Jevtić podpisał kontrakt, wrócił do pokoju, spakował się, wsiadł w windę i wcisnął 4. Resztę nocy spędził już na piętrze nowego klubu. 

Łatwiej wjechać do Turcji niż do hotelu Szachtara Donieck

Belek, południe Turcji: morze, niedaleko góry Taurus, pełno ekskluzywnych hoteli i jeszcze więcej boisk piłkarskich. W odległości kilku kilometrów mieszka dziesięć drużyn z ekstraklasy. Sparingów między sobą jednak nie grają, bo wolą mierzyć się z drużynami z zagranicy. Tych też nie brakuje: z Ukrainy są m.in. Szachtar Donieck i Dynamo Kijów, z Rosji Dynamo Moskwa i wspomniany Rubin, z Serbii Crvena Zvezda i Partizan Belgrad, po kilka drużyn z Rumunii, Węgier, Czech, Słowacji czy Bułgarii. Ale trudno cokolwiek ukryć - na każdym sparingu polskiej drużyny można spotkać wysłanników kilku innych. Spotykają się też towarzysko. Na przykład, kierownicy ekstraklasowych drużyn zorganizowali sobie integracyjną kolację.

Na miejscu są też asystenci Jerzego Brzęczka: Tomasz Mazurkiewicz i Andrzej Woźniak. Młodych piłkarzy odwiedza Czesław Michniewicz, selekcjoner młodzieżówki. Co do tych odwiedzin - nie jest łatwo wejść do hotelu, którego nie jest się gościem. Ba, czasami trudno wejść nawet do tego swojego. Ochroniarze są podejrzliwi i ostrożni. Zagwarantowanie bezpieczeństwa i spokoju stacjonującym u nich zespołom to absolutny priorytet. Najpilniej strzeżony jest hotel Szachtara Donieck. Cała brama wjazdowa obwiązana jest drutem kolczastym, a za nią kręci się ochroniarz z pistoletem. Dlatego wejście na sparing Lecha Poznań z mistrzem Ukrainy było znacznie trudniejsze niż wjazd na teren Turcji. Kontrola paszportowa jak na lotnisku, kilka pytań: skąd, po co, jak długo, czy zaproszeni. Kilka minut rozmowy ochroniarza przez telefon i zabawne dyktowanie wyczytanych z paszportu nazwisk, by porównać je z tymi z kartki dostarczonej przez Lecha do recepcji hotelu.

Zarówno sztab trenerski Kolejorza jak i Szachtara, chciał nagrać sparing z latających nad boiskiem dronów. Udało się zarejestrować raptem kilkadziesiąt minut pierwszej połowy, bo później ochrona zauważyła sprzęt, powołała się na wewnętrzny regulamin hotelu i zagroziła horrendalnymi karami. Otóż na terenie hotelu dronami latać nie wolno. Mecz nie jest wyjątkiem.

Dlaczego polskie kluby wybierają Belek? 

Wszyscy trenerzy i dyrektorzy sportowi podkreślają to samo - wysokość ceny do jakości usług jest tutaj najlepsza. W samym Belek jest ponad pięćdziesiąt certyfikowanych przez FIFA boisk z wypieszczoną murawą. Jeszcze kilka lat temu przyjeżdżały tu kluby z Bundesligi, wchodziły na boiska jako pierwsze - już na początku stycznia, zużywały je, przez co zespoły rozpoczynające obozy późnej, miały znacznie gorsze warunki. Dziś niemieckie kluby chcą nie tylko przygotować się do sezonu w ciepłym miejscu (w dzień temperatura niemal zawsze przekracza 15 stopni), ale również na tym zarobić, więc do Turcji już nie przyjeżdżają. Polskie kluby wchodzą na boiska jako jedne z pierwszych i przyczepić naprawdę nie mają się do czego. 

Na miejscu pracują agencje pośredniczące, które pomogą we wszystkim. Jest broadcaster z Chorwacji, który przebywa tutaj od stycznia do marca i proponuje klubom przeprowadzenie transmisji do ich telewizji lub sprzedaż sygnału profesjonalnym nadawcom z ich krajów. Przy boiskach są więc wieże, na których można ustawić kamery. Z nich chętnie korzystają też trenerzy. Leonid Słucki, trenujący Rubin Kazań, obejrzał z najwyższego piętra cały sparing swojego zespołu ze Slovanem Bratysława. Na miejscu krążą też agenci zawodników i dyrektorzy sportowi. O tym jak sprzyjający jest tu klimat do przeprowadzania transferów pokazuje przykład Jevticia, przy którego sprzedaży właściwie nie trzeba było wychodzić poza hotel. Dopiero na badania lekarskie trzeba się było udać do Antalyi. A tam - w klinice - same znajome twarze. Na badania przed transferem, albo na konsultacje w sprawie kontuzji, prześwietlenie i rezonanse trafiają tam wszyscy zawodnicy. Problem jest tylko z tureckimi lekarzami, którzy zazwyczaj nie mówią w żadnym innym języku niż ojczysty. Ale i na to udało się znaleźć rozwiązanie. Klub może skorzystać z usług poligloty zatrudnionego przez klinikę, który biegle mówi w kilku językach i dogada się z każdym. A zdjęcia rezonansów i tak lepiej wysłać do opisu lekarzom w Polsce.

Świat w Belek jest mały. Darko Jevtić spotkał się na boisku z Vernonem de Marco, a z trybun oglądali to ich byli szefowie z Lecha PoznańŚwiat w Belek jest mały. Darko Jevtić spotkał się na boisku z Vernonem de Marco, a z trybun oglądali to ich byli szefowie z Lecha Poznań Dawid Szymczak

Za pobyt jednego zawodnika polskie kluby płacą 60-80 euro za dobę. Cena zależy nie tylko od jakości hotelu (ta jest wysoka niemal w każdym), ale od dostępności boiska na wyłączność, odległości od hotelu, możliwości trenowania przy sztucznym oświetleniu, renomy sparingpartnera i liczby turystów wokół. Górna granica - dla polskich klubów nieosiągalna - to nawet 200 euro za dobę za jednego piłkarza. Tyle płaci chociażby Szachtar Donieck. Kluby z ekstraklasy za 10-12 dniowe zgrupowanie zamkną się w kwocie około 200 tys. zł. 

W tym roku sprzyja również pogoda. Nie pada, dopóki nie zajdzie słońce jest ciepło. Odwrotnie niż rok temu, gdy przez ulewne deszcze, burze i gradobicia trzeba było odwoływać sparingi, przenosić treningi i na ostatnią chwilę szukać boiska z bardzo sprawnym drenażem. Dlatego też niektóre kluby rozważały nawet przeniesienie kolejnych obozów do jeszcze ekskluzywniejszych i pewnych miejsc: Dubaju czy Abu Zabi. Ale gdy emocje i zdenerwowanie na pogodę opadło, zdecydowanie tańsza Turcja znów wygrała. Wybrało ją aż 13 zespołów z ekstraklasy. Pozostałe trzy (Raków Częstochowa, Śląsk Wrocław i Górnik Zabrze) przygotowują się na Cyprze. W przyszłym tygodniu powoli będą wracać do Polski. Na ligowe boiska wrócą 7 lutego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA