Lech Poznań przegrał z najgroźniejszym rywalem. Ale był dużo lepszy niż rok temu

- Szukajmy bramki! - krzyczał Dariusz Żuraw. Piłkarze Lecha Poznań szukali jej do samego końca, ale byli nieskuteczni i ostatecznie przegrali z Szachtarem Donieck 0:1 w drugim sparingu w Belek. "Szkoda" było najczęściej powtarzanym po meczu słowem.

To dlatego, że Szachtar ze wszystkich kilkudziesięciu zespołów przygotowujących się w Belek jest najlepszy. Ma gwiazdy, międzynarodowe doświadczenie i doskonałą jesień za sobą. W lidze wygrał szesnaście meczów, dwa zremisował i ani razu nie przegrał. Lech przeciwko faworytowi potrafił stworzyć kilka dobrych okazji, a okazje rywala ograniczył do raptem trzech. To diametralna różnica względem poprzedniego roku. Wtedy mecz z niemal tym samym zespołem (powtórzyło się aż dziewięciu zawodników) skończył się porażką 0:3. A i tak można było mówić o szczęściu, że nie wpadło więcej bramek. Mimo to, Adam Nawałka uspokajał wtedy, że powodów do paniki nie ma. Niesłusznie. Słaba gra w okresie przygotowawczym okazała się mieć brutalne przełożenie na ligę. Kilka tygodni później, Kolejorz miał już nowego trenera - Dariusza Żurawia. 

Problemy na prawej stronie

W sobotę jego piłkarze zagrali drugi sparing podczas zgrupowania w Belek. Szachtar, podobnie jak przed rokiem, zagrał w najsilniejszym składzie. I co nie dziwne, to ukraiński zespół częściej posiadał piłkę. Lech odpowiadał dobrą organizacją. Zawodnicy przesuwali się po boisku i skracali pole gry jak należy. Problemy zaczynały się, gdy piłka trafiała na lewą stronę, gdzie grali Ismaily i Taison. Lechowi wciąż nie udało się sprowadzić prawego obrońcy, który mógłby zastąpić kontuzjowanego Roberta Gumnego, więc w jego kadrze nadal nie ma zawodnika, który naturalnie grałby na tej pozycji. Oba mecze sparingowe na prawej obronie rozpoczynał zatem Jakub Kamiński, nominalny skrzydłowy. 

I chociaż podpowiadali mu Mickey van der Hart i Karlo Muhar, a pomagał Kamil Jóźwiak, to gdy Ismaily i Taison przyspieszali, na nic się to zdawało. Szachtar grając tą stroną stwarzał najlepsze okazje. W końcówce pierwszej połowy udało się nawet doprowadzić do sytuacji sam na sam Ismaily’ego z van der Hartem. Bramkarz Lecha z trudem zdołał obronić. Ta sytuacja była wyjątkiem, bo w pierwszej połowy nie miał wiele pracy: pewnie złapał piłkę dośrodkowaną z rzutu rożnego, dobrze ustawił się przed uderzeniem Alana Patricka, obronił też słaby strzał Marlosa.

Kolejorz odpowiadał kontratakami. Lepiej wychodziło to lewą stroną, na której Tymoteusz Puchacz udanie współpracował z Wołodymyrem Kostewyczem. Gorzej było po stronie Jóźwiaka i Kamińskiego, a najgorzej - w środku, gdzie zupełnie niewidoczny był Filip Marchwiński. To o tyle ważne, że na tej pozycji trener Lecha ma bardzo ograniczony wybór. Po odejściu Darko Jevticia, wypożyczeniu Joao Amarala, może tam wystawić albo młodego Marchwińskiego, albo niesprawdzonego w ekstraklasie Letniowskiego, albo Modera, który lepiej gra ustawiony głębiej w środku pomocy.

Lechowi brakowało przede wszystkim precyzji. Miał szanse, by wyrównać

Dariusz Żuraw na początku drugiej połowy nie przeprowadził żadnej zmiany. Tuż po zmianie stron zmienił się jednak wynik - Szachtar wyszedł na prowadzenie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Zamieszanie w polu karnym Lecha wykorzystał Sergej Krystow, który miał wystarczająco dużo czasu, by uderzyć piłkę tuż przy słupku. Po golu Szachtar zyskał jeszcze wyraźniejszą przewagę: ograniczył kontrataki Lecha i bezsprzecznie dominował w środku pola.

Po godzinie gry trener Żuraw przeprowadził pierwszą zmianę. Za Kamila Jóźwiaka wszedł Juliusz Letniowski, zeszłoroczny nabytek Lecha, który trapiony kontuzjami wciąż nie zadebiutował w oficjalnym meczu. Po dziesięciu minutach weszli kolejni rezerwowi piłkarze: Jakub Moder za Filipa Marchwińskiego, Tomasz Dejewski za Thomasa Rogne, Djordje Crnomarković za Lubomira Satkę i Karol Szymański za Mickeya van der Harta. W 70. minucie Kolejorz znów przeprowadził groźną akcję lewą stroną. Kostewycz podał do Puchacza, który dośrodkował na nogę Gytkjaera. Napastnik Lecha uderzył jednak prosto w Oleksija Szewczenkę. Po chwili Puchacz pokazał się raz jeszcze - tym razem nie miał komu podać, więc minął dwóch obrońców Szachtara, wypracował sobie idealną sytuację, ale gdy najtrudniejsze miał za sobą, uderzył za lekko i zbyt blisko bramkarza, by wyrównać.

- Szukajmy bramki! - krzyczał Dariusz Żuraw. I jego piłkarze rzeczywiście szukali. Kostewycz najpierw przejął piłkę przy polu karnym Szachtara, później dograł ją przed szesnastkę do Pedro Tiby, ale jego strzał był niecelny. Dwóm dośrodkowaniom Letniowskiego z rzutów rożnych też brakowało precyzji. A gdy już z celnością było w porządku, to brakowało siły, dlatego strzał Kostewycza bez większych problemów Szewczenko odbił na rzut rożny. I mimo dobrej gry w ostatnich dwudziestu minutach, Lechowi nie udało się wyrównać. Przegrał 0:1 po wyrównanej pierwszej połowie, drzemce przy rzucie rożnym i dobrej grze w ostatnich trzydziestu minutach.

Lech Poznań: van der Hart (68. Szymański) – Kamiński, Satka (68. Dejewski), Rogne (68. Crnomrković), Kostewycz – Muhar, Tiba – Jóźwiak (60. Letniowski), Marchwiński (68. Moder), Puchacz – Gytkjaer (80. Szymczak)

Szachtar Donieck: Pyatov – Bolbat, Kristov, Matvienko, Ismaily – Stepanenko, Alan Patrick – Moraes, Tete, Taison – Marlos 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.