"Jest ciężko. Niedziela, 17:00. Pogoda też nie dopisuje do grania w piłkę" - mówił Piotr Ćwielong w kwietniu 2012 roku w przerwie meczu Śląska z Koroną Kielce. Trudno było zorientować się czy piłkarzowi bardziej przeszkadza sama niedziela, a może 17:00, czy też 16 stopni Celsjusza i bezchmurne niebo nad stadionem we Wrocławiu. Faktem jest, że wypowiedź pomocnika przed kamerami telewizyjnymi na długo zapadła wszystkim w pamięć. Stała się też elementem żartów nie tylko mediów i kibiców, ale też kolegów Ćwielonga ze Śląska.
- Wyszło niefortunnie, ale piłkarze w szatni lubią sobie ponarzekać na warunki, w jakich mają grać spotkanie - tłumaczył Ćwielong w jednym z późniejszych wywiadów. Dodał też, że przeważnie nie mówią o tym głośno.
Lubią sobie ponarzekać też działacze. Kiedy w Orange Sport przeanalizowano, że mecze 1. ligi najlepiej transmitować w niedzielę koło południa i zaproponowano 12:30 jako stałą porę ich nadawania, mocno zdziwieni koniecznością grania o tej godzinie byli niektórzy pierwszoligowi prezesi. Przy średniej widowni 1. ligi na poziomie 39 tysięcy w sezonie 2013/14, to właśnie mecze w niedzielne południe były w pierwszej siódemce najchętniej oglądanych spotkań. Były motorem napędowym dla ligi. Rekordowa widownia wynosząca 108 tysięcy telewidzów podczas spotkania między Kolejarzem Stróże a Arką Gdynia, potwierdziła, że to pora dająca klubom znakomitą, ogólnopolską ekspozycję. W dodatku pora omijająca konkurencję. Spotkania nie pokrywały się wtedy z meczami ekstraklasy. Klubowi działacze i trenerzy przekonywali się do obiadowej pory stopniowo. Dość przypomnieć, że trener Arki Petr Nemec w kwietniu 2012 roku na konferencji prasowej za przyczynę przegranej z Bogdanką, wskazał właśnie godzinę rozpoczęcia spotkania. - Ustalenie terminu takiego meczu na niedzielę na 11:45 nie ma nic wspólnego z piłką - ocenił sytuację. Trener Łęcznej pogratulował zaś swoim piłkarzom emocjonującego i dobrego spotkania (2:1).
Pomijając kwestię czy futbol o 11:45 to futbol - Polsat Sport, który ma obecnie prawa do pokazywania 1. ligi również pokazuje jedno spotkanie w niedzielę około 12:30. Zresztą, gdy w 1. lidze nie było jeszcze wymogu sztucznego oświetlenia, taka pora rozgrywania spotkań - szczególnie późną jesienią - była w niektórych przypadkach koniecznością.
Południowe godziny rozgrywania spotkań w ligach Europy Zachodniej nie są zaskoczeniem. Tuż po 12.00 od dawna gra się w Eredivisie. Od pewnego czasu 12.30 jest normalną porą na futbol dla fanów Serie A, a 13.00 dla miłośników La Liga. Przyzwyczajeni do późniejszych meczów fani Barcelony i Realu Madryt od czasów azjatyckiej ekspansji tych klubów, mecze swojej drużyny częściej oglądają przy pełnym słońcu. Wszystko po to, by kibice w Pekinie nie musieli zarywać nocy. Do programowania spotkań pod kątem widza z innych krańców świata zachęcał zresztą prezes Hiszpańskiej Ligi Piłkarskiej Javier Tebas. - Najlepszą porą na rozpoczęcie meczu w sobotę jest 16.00, czyli 22.00 w Chinach. Natomiast w niedzielę to 12.00, czyli 18.00 w Pekinie. Obie te godziny gwarantują w czasie weekendu naszym klubom największe wpływy od sponsorów z Chin - przyznawał Tebas.
Sporadycznie w sprawie godziny startu spotkania głos zabierają też kibice. Kiedy Widzew pod koniec listopada 2014 roku żegnał się ze swoim starym stadionem, wzywał telewizyjnego nadawcę, by ostatnie spotkanie rozpoczęło się o 19:10, a nie 14:45. Chciano w ten sposób nawiązać do daty założenia klubu, choć było też drugie dno. W grę wchodziła prawdopodobnie większa widowiskowość oprawy pirotechnicznej, którą chcieli zaprezentować kibice, gdy na dworze będzie już zupełnie ciemno. Fani zasypywali więc redakcję mailami i wpisami na portalach społecznościowych o treści: "Chcemy meczu Widzew - GKS Katowice o godz.19.10, a nie w porze obiadowej".
- Tam, gdzie jest możliwość ustalenia godziny spotkania, robi się to zwykle w porozumieniu z klubem czy władzami ligi, ale też w oparciu o inne wydarzenia i transmisje, jakie danego dnia ma się w ramówce. Tych w weekend zwykle jest sporo i trzeba wszystko pogodzić - mówi nam przedstawiciel jednego z nadawców. - Obecne godziny startów wydarzeń sportowych często ustalane i wpisywane są już do umowy licencyjnej – dodaje.
Najważniejsze i najdroższe prawa mają obecnie wyznaczone swoje telewizyjne pasma, ale jakiś czas temu tak nie było. Godzina zaplanowanego spotkania mogła natomiast wpływać na osłabienie rywala. Sportem, w którym chciano to wykorzystać, był żużel. Jeden z polskich klubów w zaległym ligowym meczu wpadł na pomysł, że jeśli wyznaczy początek rywalizacji na dziewiątą rano, to na spotkanie na pewno nie dotrze zagraniczny zawodnik gości. Dzień wcześniej żużlowiec brał bowiem udział w Drużynowym Pucharze Świata w Danii, a tamte zawody kończyły się po 23.00. Plan by się powiódł, gdyby nie to, że zdenerwowani działacze rywala zdecydowali się wynająć swemu zawodnikowi awionetkę. Nieco zmęczony na stadion dotarł o świcie. Rywalizacja rzeczywiście rozpoczęła się o 9:00. Na trybunach zasiadło około 2000 osób, nieco zaskoczonych obrotem spraw.
Temat złej i dobrej godziny rozgrywania meczów wrócił ostatnio we Francji. Powodem była konferencja prasowa, na której Thomas Tuchel stwierdził, że ma dość nocnych meczów PSG. Niemiec - niczym Piotr Ćwielong - użył przy tym słów, że wszystkim w klubie jest ciężko. Jego argumentacja była jednak sugestywniejsza niż polskiego piłkarza. Tym bardziej, że PSG ostatnio rzeczywiście gra co 3-4 dni.
- Trudno się nam normalnie zregenerować, bo ciągle gramy o 21.00, w dodatku ciągle na wyjeździe. Po takich meczach wracamy do domów półprzytomni o czwartej nad ranem. Jeśli taka sytuacja ma miejsce czwarty raz w ciągu dwóch tygodni, to zaczyna być to uciążliwe. Żeby zawodnicy mogli się porządnie wyspać, notorycznie muszę przekładać treningi - opisywał Tuchel.
Jeśli chodzi o Francję, PSG ostatnio rzeczywiście stało się nocnym klubem. Potwierdzają to liczby. W tym sezonie w Ligue 1 mistrzowie kraju grali 10 razy o 21:00 (siedem w niedzielę i trzy w środę). Do tego doszły cztery piątkowe mecze o 20:45 i jedno sobotnie. Tylko pięć sobotnich spotkań zaplanowano na 17:30. Do tego dochodzą też zaczynające się tuż przed 21.00 po dwa mecze w Pucharze Ligi i Pucharze Francji (wraz ze spotkaniem 19 stycznia). Licząc wraz ze spotkaniami Ligi Mistrzów (też o 21.00) wychodzi, że PSG w tym sezonie 83 proc. swoich spotkań rozgrywa w godzinach, w których dzieci powinny już spać. O dzieciach wspominamy nie bez przyczyny. Odniósł się do nich sam trener.
- Znam wielu młodych fanów naszej drużyny ze szkoły moich dzieci, które nie mogą oglądać spotkań PSG. One mają po sześć, osiem, jedenaście lat i kiedy my gramy, one muszą spać. Mówię serio. Mecze są przecież też dla dzieci, a nie są dla nich dostępne - obrazował Tuchel. Przyznał też, że jego pociechy same często nie oglądają późnych spotkań.
Dziennikarze "L'Equipe" opisywaną przez trenera sprawę zbadali nawet u źródła. Odwiedzili jedną ze sportowych szkół w dzielnicy, w której znajduje się Parc des Princes i porozmawiali z uczniami, czy chodzą lub oglądają mecze swego klubu. Wyszło, że na stadion rzeczywiście chodzą sporadycznie, przeważnie w soboty o 17.30 lub częściej i później, ale podczas wakacji. Nocnych meczów nie oglądają, bo są wtedy w łóżkach. Niektórzy proszą rodziców o nagrywanie spotkań.
- A takie spotkanie o 20.55 z maleńkim Linas Montlhery to dla kogo było? - nawiązywał szkoleniowiec do niedawnego starcia PSG w Pucharze Francji z szóstoligowcem. Przecież to nie jest wydarzenie dla mnie, tylko przede wszystkim dla rodzin i mieszkańców tej małej wioski, którzy przeciw nam grają - mówił szkoleniowiec. - Być może pierwszy i jedyny raz w życiu - dodał. Swymi argumentami wskóra raczej niewiele. O godzinach spotkań władze ligi decydują z francuskimi nadawcami, którzy w następnym sezonie zapłacą rekordowe 1,15 mld euro za sezon. Wieczorne godziny spotkań w najlepszym czasie antenowym zaplanowano także w tym nowym kontrakcie. Co prawda Ligue 1 będzie systematycznie grała także w niedzielę o 13.00, ale hitu kolejki nikt się wtedy raczej nie spodziewa. No chyba, że Tuchelowi z pomocą przyjdą Chińczycy, którzy poprzez przelewane ze swych kont juany, mają większą moc lobbowania, kiedy zagra Neymar,niż opowieści trenera o zmęczeniu zawodników i futbolu przyjaznym dla dzieci. We współczesnym świecie najlepszą godziną spotkania jest ta, na której da się najwięcej zarobić.