Lech Poznań potrzebuje pieniędzy z transferu Kamila Jóźwiaka. Chce łatać dziury na innych pozycjach

Kamil Jóźwiak może być kolejnym piłkarzem z ekstraklasy, który przeniesie się do MLS. Zainteresowane jest Chicago Fire. Choć Lech Poznań spodziewał się ofert z Europy, to wybredny być nie może. Potrzebuje pieniędzy ze sprzedaży Jóźwiaka, by załatać dziury na innych pozycjach.

We wtorek, na pierwszym treningu przed rundą wiosenną, Dariusz Żuraw nie będzie miał do dyspozycji żadnego prawego obrońcy, krucho jest ze skrzydłowymi i "dziesiątkami", bo na obu tych pozycjach mógł występować Joao Amaral, którego Lech zgodził się wypożyczyć do Pacos de Ferreira. Kolejorz potrzebuje pieniędzy na wzmocnienia, a najpoważniejsze może zarobić na Kamilu Jóźwiaku.

Dlaczego tak trudno zbudować mocny klub w Polsce?

Zobacz wideo

Kamil Jóźwiak kolejnym Polakiem w MLS?

Długo wydawało się, że tym pierwszym do sprzedaży będzie Robert Gumny, za którego Borussia Moenchengladbach już dwa lata temu gotowa była zapłacić ze wszystkimi bonusami 8 milionów euro. Historię pamiętamy: Niemcy w ostatniej chwili zrezygnowali z transferu, który wydawał się już przyklepany, bo mieli zastrzeżenia do stanu jego kolana. Rozczarowany Gumny wrócił do Poznania, gdzie wszyscy zakładali, że transfer i tak jest kwestią czasu. Miał pograć pół roku i odejść. Nie odszedł? No to jeszcze jedna runda. I jeszcze jedna. Tak do zimy 2020. Prawy obrońca pod koniec listopada złapał kontuzję, na początku grudnia przeszedł operację kolana, po której czeka go półroczna rehabilitacja.

Sezon stracony, transfer odpadł i wiadomo było, że nie zasypie dziury w budżecie, która powstała po fatalnych wynikach w 2019 roku. Kilka lat temu, władze klubu opracowały plan "Lech 2020", który zakładał, że Kolejorz będzie wtedy wśród 50 najlepszych zespołów Europy. Tymczasem, rok ten, Lech przywitał na piątym miejscu ekstraklasy, a poprzedni sezon skończył dopiero na ósmym. 

Żeby mieć pieniądze na wzmocnienia, Lech najpierw musi kogoś solidnego sprzedać. I kimś takim jest Jóźwiak, który w tym sezonie ustabilizował formę, dostał powołanie do reprezentacji Polski i zadebiutował wchodząc na pięć minut meczu ze Słowenią. W klubie spodziewali się ofert z Europy - podobnie jak w przypadku Jana Bednarka, Karola Linettego czy Dawida Kownackiego - ale nieoczekiwanie do gry o skrzydłowego wkroczył klub z Major League Soccer, Chicago Fire. Gra tam już Przemysław Frankowski, a niedawno z klubu odszedł były piłkarz Legii Nemanja Nikolić. Ostatnio do ligi amerykańskiej przeszedł Adam Buksa, ofertę ma Jarosław Niezgoda, możliwe jest też odejście Jacka Góralskiego z Łudogorca do Seattle Sounders. Stosunkowo tani Polacy są w cenie.

Amerykańscy dziennikarze podają, że Chicago Fire wybiera między Jóźwiakiem a Emanuelem Reynoso z Boca Juniors, który jest trzy lata starszy od Jóźwiaka i w tym sezonie ligi argentyńskiej strzelił jednego gola w trzynastu meczach. A i tak prawdopodobnie kosztowałby więcej od Polaka. Amerykanie informują, że pierwsza oferta sięgała 3 milionów dolarów, ale Lech liczy na więcej. Dla porównania: Buksa był 1,5 miliona droższy. Wartość Jóźwiaka obniża mała liczba goli (cztery) i asyst (cztery) w 21 meczach ekstraklasy i Pucharu Polski. W dodatku Lech nie gra w europejskich pucharach i nie walczy o mistrzostwo. 

Lech Poznań potrzebuje wzmocnień na kilku pozycjach

Wobec kontuzji Gumnego i Tomasza Cywki dograł rundę bez prawego obrońcy, więc Dariusz Żuraw wystawiał tam jednego ze środkowych obrońców lub cofał skrzydłowych. Wzmocnienie tej pozycji jest dla Lecha priorytetem. Musi być to piłkarz od razu gotowy do gry w podstawowym składzie, więc wyżej stoją akcje obrońców ogranych już w ekstraklasie. Poznańska "Gazeta Wyborcza" podaje, że kandydatem jest Alan Czerwiński z Zagłębia Lubin. Jego kontakt wygasa już za pół roku, więc może już teraz negocjować z nowym pracodawcą. Na liście Lecha znajduje się od dawna, ale wcześniej zaporowa okazywał się cena - 700 tys. euro. Jeżeli Zagłębie chce na Czerwińskim zarobić, to ma ostatnią szasnę, więc cenę powinno obniżyć. Inaczej, jeżeli piłkarz nie przedłuży kontraktu, odejdzie latem za darmo. 

Czerwiński gra na tyle ofensywnie, że może być wystawiany także jako prawoskrzydłowy. To kolejna pozycja, która wymaga wzmocnienia. Nieoczekiwanie z Lecha odszedł na półroczne wypożyczenie Joao Amaral. Zdecydowały względy rodzinne: to piłkarz poprosił szefów Lecha, by wypożyczyli go do Portugalii, bo tam jego narzeczona chce urodzić dziecko. A on chciałby być w tym czasie przy niej. Kolejorz się zgodził. Amaral zadebiutował już w Pacos de Ferreira, a do Poznania ma wrócić w czerwcu.

Osłabił Lecha na dwóch pozycjach, bo chociaż zazwyczaj występował jako skrzydłowy, to w przypadku kontuzji Darko Jevticia był jego zastępcą na "dziesiątce". Alternatywy w przypadku nagłej kontuzji nie widać, bo Filip Marchwiński to wciąż piłkarz do oszlifowania, a kupiony rok temu Juliusz Letniowski wciąż nie zadebiutował w pierwszej drużynie. Poza tym, Jevticiowi po sezonie kończy się kontrakt i najpewniej z Lecha odejdzie. Skrzydłowych w kadrze jest więcej, ale zastanawia ich jakość. Jeśli odejdzie Kamil Jóźwiak, to Lech zostanie z młodymi: Tymoteuszem Puchaczem, Jakubem Kamińskim, Tymoteuszem Klupsiem, Michałem Skórasiem i niegrającym Maciejem Makuszewskim. Ale żeby Lech zaczął kupować, najpierw musi sprzedać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.