"Z przykrością musimy poinformować, że pomimo naszych wysiłków od przełomu listopada i grudnia nie otrzymaliśmy żadnej nowej, formalnej i wiążącej odpowiedzi zarządu Stowarzyszenia na nasze postulaty i kompromisowe propozycje. Nie pozostaje nam nic innego, jak uznać, że rozmowy zakończyły się niepowodzeniem i nie uda się ich zakończyć przed 31 grudnia, kiedy to mija termin, w którym zgodnie z ustaleniami mamy możliwość odkupić akcje klubu" - napisał na Twitterze Jażdżyński.
Wyjaśnił, dlaczego nie mogą razem z Jakubem Błaszczykowskim i Jarosławem Królewskim przejąć pełnej odpowiedzialności za losy sekcji piłkarskiej Wisły, której w styczniu 2019 roku udzielili czteromilionowej pożyczki. "Brak kontroli nad długiem historycznym i brak uregulowania kwestii nazwy Wisła Kraków rodzą zbyt duże ryzyka biznesowe uniemożliwiające znalezienie poważnych partnerów biznesowych dla spółki".
Jażdżyński przedstawił awaryjne wyjście z tej sytuacji. Zaproponował, żeby przedłużyć obecny stan - w tym pożyczkę finansową - o kolejny rok, pod warunkiem utrzymania wszystkich pozostałych umów. - "Czujemy ogromną odpowiedzialność za losy drużyny Wisły Kraków, nie chcemy też dopuścić, aby wysiłek wielu tysięcy osób włożony w ratowanie klubu został w ten sposób zmarnowany. Traktujemy tę propozycję jako wyjście awaryjne na wypadek, gdyby zarząd Stowarzyszenia nie dysponował środkami na dalsze prowadzenie spółki i drużyny piłki nożnej w ekstraklasie" - czytamy w dalszej części oświadczenia.
Na koniec, Jażdżyński uspokoił kibiców: Nie ma ryzyka upadku spółki ze względu na nasze nagłe wycofanie się".