Legia w tym sezonie takich problemów nie miała. Vukovicia obronić może tylko jedno

- Lech nie jest głównym tematem naszych rozmyślań - mówi Aleksandar Vuković, który jest świadomy, że obronić mogą go tylko wyniki. Początek meczu Legia - Lech w sobotę o 17.30.

Takich problemów w tym sezonie Legia Warszawa jeszcze nie miała. Najwięcej dotyczy defensywy, w której Aleksandar Vuković na mecz z Lechem Poznań nie ma żadnego nominalnego prawego obrońcy. Kontuzjowani są Paweł Stolarski i Marko Vesović, a Artur Jędrzejczyk - stoper, ale przez wiele lat grający na prawym, a później też na lewym boku defensywy - pauzuje za żółte kartki. Niezdolny do gry jest również lewonożny Ivan Obradović, który wciąż czeka na debiut w Legii. Nie wiadomo też co z Igorem Lewczukiem - doświadczony stoper, z którym Legia w składzie traci w tym sezonie mało bramek, w tygodniu narzekał na problemy z kolanem. W piątek co prawda wyszedł z zespołem na boisko (wziął udział w grze treningowej, tworząc parę stoperów z Mateuszem Wieteską), ale po zajęciach wciąż nie było przesądzone, czy w sobotę zagra z Lechem.

O tym, że obrona Legii na mecz z Lechem będzie w rozsypce, wiadomo od kilku dni. Problem w tym, że nie tylko obrona, bo zdziesiątkowana jest także pomoc. Kontuzję kolana - choć nie tak groźną, jak pierwotnie się wydawało - leczy Cafu, który pauzować ma przynajmniej jeszcze przez pięć tygodni. Krócej potrwa przerwa Waleriana Gwilii (wrócił ze zgrupowania kadry z urazem mięśnia), ale jego występ przeciwko Lechowi też stoi pod dużym znakiem zapytania. A to przecież dla Vukovicia piłkarz bezcenny. Od początku sezonu trener Legii to właśnie na Gwilii opiera całą ofensywę. A jeśli już mowa o ofensywie, to w niej problemów przecież też nie brakuje. Co z tego, że Legia stwarza sobie sytuacje po akcjach, skoro z 27 takich (więcej mają tylko Górnik, Jagiellonia, Piast - dane za EkstraStats.pl) wykorzystała niespełna 20 procent?

I tu znowu można wrócić do Gwilii, bo jedyną skuteczną bronią Legii w tym sezonie są stałe fragmenty gry (tak padło 7 z 13 bramek), za które odpowiada właśnie Gwilia. Jego występ przeciwko Lechowi wydaje się jednak bardzo wątpliwy, bo z piątkowego treningu zszedł w połowie. Jeśli w sobotę nie pojawi się na boisku, jego miejsce w środku pola powinien zająć Luquinhas, który do roli rozgrywającego przymierzany był w ostatnich dniach. Na skrzydłach zagrają w tym wariancie Dominik Nagy i Paweł Wszołek, w piątek bardzo chwalony przez Vukovicia.

Vuković: Uraz jednego często jest szansą drugiego

Faktycznie, lista graczy z problemami zdrowotnymi jest długa. Z większości na pewno nie będziemy mogli skorzystać, ale jest nadzieja, że Igor Lewczuk i Walerian Gwilia będą brani pod uwagę przy ustalaniu składu. Wszystko okaże się po treningu. Wiadomo, że byłoby świetnie, gdyby wszyscy byli zdrowi. Wychodzę jednak z założenia, że uraz jednego często jest szansą drugiego. A są tacy, którzy czekają na grę. Podobnie jest z młodzieżą, która też chce wybiegać na boisko. Szukajmy pozytywów

- mówił Aleksandar Vuković na piątkowej konferencji prasowej. Pozytywów za to specjalnie szukać nie musi trener Lecha Dariusz Żuraw. Z czterech ostatnich meczów Kolejorz wygrał trzy. Do starcia z Legią, która przegrała dwa ostatnie spotkania, przystępuje po zwycięstwach z Górnikiem (3:1) i Wisłą Kraków (4:1). - Dobrze wykorzystaliśmy przerwę na kadrę. Zawodnicy, którzy zostali w Poznaniu, naprawdę mocno popracowali i już widać tego efekty. Pozostali piłkarze też wrócili po kadrach z uśmiechami na twarzach. Po zwycięstwach i dobrych występach - przyznał Żuraw, który na swojej konferencji prasowej przekonywał, że przyjeżdża do Warszawy po to, by zdobyć trzy punkty.

I trudno mu się dziwić, bo Żuraw jest świadomy, że wygraną z Legią może zbudować Lecha na cały sezon - więcej o tym w poniższym wideo:

Zobacz wideo

Na razie obie drużyny w tabeli dzieli jeden punkt: Legia, która jest dziewiąta, ma ich 17, a szósty Lech 18. - W takich meczach tabela nie jest ważna. Poza tym Lech nie jest głównym tematem naszych rozmyślań. Patrzymy na siebie. W sobotę zrobimy wszystko, by przywrócić to, co było wcześniej. By to był nasz dzień. Tym bardziej że gramy u siebie, będziemy mieć wsparcie kibiców - podkreślił w piątek Vuković. Trener Legii jest świadomy, że obronić może go tylko jedno - wyniki. Dariusz Mioduski co prawda ostatnio zarzekał się, że Serb może być spokojny o swoją posadę, ale mówił to jeszcze przed meczem z Piastem. Tamta porażka jeszcze postrzegania nie zmieniła, ta z Lechem też jeszcze nie musi, ale kolejne (Legia do końca miesiąca zagra u siebie z Wisłą Kraków i pojedzie do Łodzi, gdzie w 1/16 finału Pucharu Polski zmierzy się z Widzewem) mogą sprawić, że cierpliwość prezesa się skończy.

- Czy mam poczucie, że w meczu z Lechem gram o posadę? Nie, ale mam poczucie, że wokół Legii niezmiennie jest duże ciśnienie. Kiedy przegra się tutaj dwa mecze, od razu zapala się czerwona lampka. Nastroje są złe. Co w gruncie rzeczy uważam za coś dobrego, bo to prowadzi do tego, żeby odnosić sukcesy. W Legii po prostu trzeba mieć świadomość, że po dwóch porażkach nie można liczyć na niezłe nastroje. Dlatego tak żałuję, że po przegranej z Piastem przyszła przerwa na reprezentację. Wolałbym grać od razu. Ale już nie ma co do tego wracać. Przed nami nowe rozdanie: sobotni mecz, który da nam możliwość do rehabilitacji. Myślę już tylko o nim, na inne rzeczy i tak nie mam wpływu - zakończył piątkową konferencję Vuković. Początek meczu Legia - Lech w sobotę o 17.30.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.