Ostatni za rządów Zbigniewa Bońka zjazd sprawozdawczy – ten za rok będzie już sprawozdawczo-wyborczy – zniósł w czwartek ostatnią statutową przeszkodę na drodze do powiększenia ligi do 18 zespołów. Dotąd problemem był podział mandatów na zjazd: piłka zawodowa ma prawo do wysłania na zjazd 50 delegatów: po dwa mandaty ma 16 klubów ekstraklasy i po jednym 18 klubów pierwszej ligi. Ewentualne powiększenie ligi, do którego prezes PZPN dąży już od dłuższego czasu, wymaga nowej zasady dzielenia mandatów (ich liczba dla piłki zawodowej od samego powiększenia ligi się nie zwiększy). Uchwalona w czwartek poprawka do statutu PZPN zakłada, że w przypadku 18-zespołowej ligi drużyny z miejsc 1-14 dostaną po dwa mandaty, a z czterech najniższych miejsc w ekstraklasie – po jednym.
Ta poprawka podpowiada, że należy się w przyszłym roku spodziewać decyzji zarządu PZPN o powiększeniu Ekstraklasy. Oczywiście ma się to odbyć w jakimś porozumieniu z Ekstraklasą SA, której związek jest udziałowcem, ale w myśl przepisów to jednak PZPN a nie spółka ligowa decyduje o powiększeniu ligi . – Nie ukrywamy, że uważamy model 18-zespołowy za najlepszy obecnie w polskiej rzeczywistości, upraszczający kalendarz. Liczymy, że kluby ekstraklasy też dojdą do tego wniosku. W obecnym sezonie z ligi spadają trzy drużyny i być może to przekona kluby, że lepiej będzie to funkcjonować przy powiększonej lidze – mówi Sport.pl sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki. Teoretycznie można ligę powiększyć już od najbliższego sezonu, ale w grę wchodzi raczej wariant z rocznym okresem przejściowym. Do 2021 sprzedane są prawa telewizyjne do ligi i kontrakt powinien być wypełniony według ustalonych zasad. A powiększenie byłoby zrobione z myślą o nowym rozdaniu telewizyjnym.
Tyle jeśli chodzi o plany, bo zaczyna się właśnie roczna kampania wyborcza, która może je zmienić. Sprawa powiększenia ekstraklasy może się stać elementem targów o poparcie na zjeździe wyborczym. Wiele klubów Ekstraklasy nie jest zachwyconych pomysłem powiększenia, bo to oznacza dla nich mniej pieniędzy z praw TV. Ale dla tych słabszych kuszące może być, że jednocześnie zwiększy się ich szansa na utrzymanie w lidze i uczestniczenie w tym podziale pieniędzy w przyszłości. – Nie będzie to łatwy rok, bo wielu będzie myślało o polityce, ale to normalne - mówił Zbigniew Boniek podsumowując siedem lat rządów swojej ekipy.
Czy to jest jego definitywne pożegnanie, czy też może otworzy się jakaś furtka, by mógł zostać prezesem na kolejną kadencję? Zjazd sprawozdawczy w czwartek znów, jak przed rokiem, przegłosował poprawkę zmieniającą statut w sprawie kadencji prezesa: dotąd był tam zapis o zakazie startu na trzecią kadencję, teraz pojawi się zapis, że tę sprawę reguluje ustawa o sporcie. Trzeba to było przegłosować drugi raz, ponieważ ktoś w PZPN zapomniał o zgłoszeniu tej poprawki w sądzie rejestrowym. Co oznacza ta zmiana? W obecnym stanie prawnym – nic, ponieważ w ustawie o sporcie jest zapisany limit dwóch kadencji prezesów związków sportowych. Gdyby jednak ustawa została w najbliższym czasie zmieniona, i zwiększył się limit kadencji, to dzięki tej poprawce do statutu PZPN nie będzie musiał już nic uchwalać, zmiana limitu w PZPN dokona się automatycznie . Ale dziś nic nie wskazuje na zmianę tego zapisu ustawy o sporcie. Przeciwny temu był minister sportu Witold Bańka, z naszych informacji wynika, że niechętnie patrzyli na to również premier Mateusz Morawiecki i prezydent Andrzej Duda. Prawo i Sprawiedliwość było za dwukadencyjnością w samorządach i odejście od dwukadencyjności w związkach sportowych byłoby niespójne programowo. Choć na pewno wygodne dla obecnych władz PZPN, które mają problem ze znalezieniem takiego kandydata na prezesa, który zapewniłby kontynuację i miał duże szanse w wyborach. A Zbigniewowi Bońkowi zależy nie tyle na kolejnej kadencji, co na przyjaznym następcy. Boniek zasiada w Komitecie Wykonawczym UEFA, a tam wymogiem jest bycie przynajmniej wiceprezesem w rodzimym związku.
Na nastroje podczas zjazdu wyborczego, ale też nastroje wobec pomysłów zniesienia dwukadencyjności, spory wpływ mogą mieć wyniki kadry w Euro 2020. Już wiadomo, że reprezentacja w marcu przyszłego roku jeden z dwóch meczów towarzyskich rozegra zagranicą. To ważna zmiana, bo kadra nie grała towarzysko poza Polską od ponad 5 lat, od meczu z Niemcami w Hamburgu w maju 2014 roku. Drugą zmianą jest rezygnacja z Arłamowa podczas przygotowań do Euro 2020. W Bieszczadach Adam Nawałka przygotowywał się zarówno do Euro 2016 jak i mundialu 2018. – Trzeba coś zmienić – mówi Zbigniew Boniek. Kadra zapewne wyjedzie na jedno zgrupowanie zagraniczne. A podczas turnieju bardzo chciałaby mieć bazę w Polsce. Ale to zależy od tego, do której grupy Polska trafi w losowaniu grup finałowych. Jeśli do grupy grającej np. w Baku i Rzymie, baza w Polsce nie będzie mieć sensu. Losowanie 30 listopada w Bukareszcie.