"Spotkanie wspólników ESA [Ekstraklasy S.A.] to jeden wielki smutek. Zero dyskusji o piłce... Zero. Jedyne co kręci środowisko, to kto kogo wykiwa… Smutna prawda. Tak piłka klubowa do przodu nie pójdzie" - napisał na Twitterze prezes PZPN Zbigniew Boniek. - "Drogi Prezesie. Może, zamiast ronić krokodyle łzy, wystarczyło przeczytać program tego WZA [Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy]. To było posiedzenie sprawozdawcze i wybór RN [Rady Nadzorczej]. To z zasady nudne posiedzenia - raz w roku. Takie samo będzie 17 października. Na Walnym Zgromadzeniu PZPN też mnóstwo uchwał zatwierdzających sprawozdania i absolutoria" - odpisał kilka godzin później Jarosław Mroczek, prezes i właściciel Pogoni Szczecin. Już jako nowy członek Rady Nadzorczej ESA.
Dyskusji pod tweetem Bońka było więcej. - W czasach ludów bardzo pierwotnych, jak neandertalczycy nie mogli się dogadać, kto zabił "obiad" (ostateczny cios), to dzielili się po równo - napisał współwłaściciel Wisły Kraków Jarosław Królewski. - Od tamtej pory jednak trochę się zmieniło, także w polskiej ekstraklasie - odpowiedział mu szybko wiceprezes Legii Jarosław Jankowski. A swoimi wnioskami dzielili się też m.in. Bogusław Leśnodorski (postawił tezę, z którą trudno polemizować, że pieniędzy w polskiej piłce jest niewspółmiernie dużo do jej poziomu) czy Piotr Obidziński ("Są dwie wyraźne koncepcje rozwoju polskiej piłki Klubowej - hegemoniczna i zrównoważona - długi pat w głosowaniach pokazuje, że wybór jednej z tych dróg wisi na włosku").
Wyraźnie z tych wszystkich dyskusji wyłania się jedno: w polskiej piłce klubowej zgody nie ma i nie zanosi się na to, że ta niebawem nastąpi. Zresztą było to widać już po samym przebiegu czwartkowego głosowania. A w zasadzie to głosowań, bo tych w warszawskim Sheratonie było kilka. Z naszych informacji wynika, że skład Rady Nadzorczej udało się wyłonić dopiero za szóstym podejściem.
W czwartek podczas kolejnej przerwy na negocjacje padła nawet propozycja, aby przerwać obrady i przełożyć je na kolejny termin za dwa tygodnie. I może nawet by do tego doszło, gdyby nie Karol Klimczak - prezes Lecha, ale też dotychczasowy przewodniczący Rady, który pełnił tę funkcję przez ostatnie dwa lata. W czwartek Klimczak, widząc narastający klincz, postanowił jednak zrezygnować.
Przestał ubiegać się o kolejny mandat i poparł Krzysztofa Zająca z Korony Kielce. Zając w kolejnym głosowaniu przepadł. Wymagane siedem głosów zdobył wtedy Mroczek.
Kto postawił na Mroczka? Tego można się jedynie domyślać, głosowanie było tajne. Wiadomo, że prawo głosu miało 12 klubów Ekstraklasy. Bez najlepszej czwórki z poprzedniego sezonu, a więc Piasta, Legii, Lechii i Cracovii, których przedstawiciele z racji zajętego miejsca w lidze wchodzą do Rady automatycznie. Oprócz nich zasiada tam przedstawiciel PZPN (Zbigniew Boniek), a z ligowej "dwunastki" wybierani są dwaj członkowie. W czwartek jednym z nich, który od razu uzyskał wymagane siedem głosów, został prezes Jagiellonii Cezary Kulesza. Wybór tego drugiego trwał dłużej. Bo raz jeden zdobywał tylko sześć głosów, raz drugi. Bywało też, że ktoś się wstrzymywał. Faktem jest, że do momentu kompromisu zaproponowanego przez Klimczaka (Zając) nikt nie był w stanie przekonać siedmiu delegatów.
- Na pewno w jednej grupie koalicyjnej był Mroczek, a w drugiej Klimczak. Jagiellonia, Zagłębie, Korona, no i oczywiście Lech, głosowały na Klimczaka. Myślę, że to była taka twarda czwórka. Reszta się wahała. Choć tak naprawdę wszystko to są tylko przypuszczenia. Po wyjściu z sali widać było podejrzliwe spojrzenia, duże zdezorientowanie. Głosowanie przecież było tajne, więc zawsze ktoś mógł blefować. Klepać po plecach, a na kartce wbijać nóż w plecy - słyszymy od jednego z działaczy.
To chyba żadna tajemnica, że prezes Pogoni jest zwolennikiem koncepcji zrównoważonej. Dostał poparcie od tzw. mniejszych klubów, którym nie podoba się to, jak rozdysponowano pieniądze z nowego kontraktu telewizyjnego. W grudniu zeszłego roku spółka podpisała umowy z Canal+ i Telewizja Polską, które gwarantują 500 mln zł wpływów. Po odliczeniu wszystkich kosztów do podziału klubom zostało ok. 225 mln zł na sezon. W kwietniu kluby osiągnęły porozumienie, z którego wynika, że 44 proc. kwoty (99 mln zł) będzie dystrybuowane solidarnie, po równo. Na pozostałą część składa się: 20 proc. za zajęte miejsce w tabeli na koniec sezonu (45 mln zł), 18 proc. za miejsce w rankingu historycznym (40,5 mln zł), 14 proc. dla czterech drużyn występujących w rozgrywkach UEFA (31,5 mln zł). 2,5 procent (5,6 mln zł) będzie nagrodą za wystawianie większej liczby młodzieżowców (jeden musi być na boisku obowiązkowo), zaś 0,5 proc. przypadnie klubom z dolnej ósemki z opłaty solidarnościowej (po 750 tys. zł). Od tego sezonu wypłacane będzie też wsparcie o wartości 1 proc. dla drużyn, które spadną do pierwszej ligi (2,25 mln zł).
Te zasady mają dotyczyć najbliższych dwóch sezonów, ale nie zostały wprowadzone jednogłośnie. Mniejsze kluby, czego teraz dowodem jest brak poparcia dla Klimczaka, już w kwietniu uważały, że należał im się większy kawałek tortu. Ostatnio pojawił się nawet pomysł, by pieniądze rozdzielić po równo. I niewykluczone, że zaraz zacznie się szukanie sposobu, by ten pomysł zrealizować. Że dojdzie do próby zmiany uchwalonych już zasad dystrybucji pieniędzy.
- Najpierw trzeba się skoncentrować, by tort, czyli pieniądze ze sprzedaży praw medialnych, był jak największy. To robiliśmy i do tego doprowadziliśmy - skorzystali wszyscy. Jeśli mniejsze kluby myślą, że tak będzie zawsze i nie trzeba przy tym pracować, tylko samo się stanie, to... mogą się mylić. Poza tym wszędzie w Europie są "konie pociągowe" ligi, dzięki którym atrakcyjność meczów rośnie, jest więcej pieniędzy i kibiców. Na końcu małe kluby będą beneficjentem tego, co uda się zrobić tym większym. A nie odwrotnie - mówi Dariusz Mioduski, który niedawno był gościem programu Sekcja Piłkarska [zapraszamy do obejrzenia poniższego materiału wideo].
Mioduski dodaje: - Karol Klimczak wykonywał dobrą pracę jako przewodniczący i sądziłem, że będzie ją kontynuował. Poza tym uważam, że procesy związane z wyborem Rady Nadzorczej powinniśmy odpolitycznić. Docelowo przewodniczącym powinien być prezes aktualnego mistrza Polski.
Na razie przewodniczący jest wybierany. Mamy go poznać w ciągu najbliższych dwóch tygodni (najprawdopodobniej 17 października) - podczas pierwszego posiedzenia nowej Rady Nadzorczej. Wybór dokona się znowu w formie głosowania. Zwycięzca musi zdobyć cztery głosy. A głosować będą: Grzegorz Jaworski (Piast), Dariusz Mioduski (Legia), Adam Mandziara (Lechia), Jakub Tabisz (Cracovia), Cezary Kulesza (Jagiellonia), Jarosław Mroczek (Pogoń) i Zbigniew Boniek (PZPN). Na ten moment najwięcej mówi się o tym, że wybrany zostanie ktoś z dwójki Mioduski - Jaworski.