Arkadiusz Malarz o powodach odejścia z Legii Warszawa. "Nie zdecydowało boisko"

- Na koniec przygody z Legią nie mogłem robić tego, co kocham, bo patrzono na mój wiek. A ja potrzebuję treningów i gry jak powietrza. Teraz wziąłem głęboki oddech i znów mogę robić to, co kocham - w rozmowie z łódzką "Gazetą Wyborczą" powiedział nowy bramkarz ŁKS-u, Arkadiusz Malarz.
Zobacz wideo

Od zakończenia poprzedniego sezonu Arkadiusz Malarz pozostawał wolnym zawodnikiem. Po wygaśnięciu umowy z Legią Warszawa doświadczony bramkarz nie podpisał jednak kontraktu z żadnym klubem. 39-latek pozostawał bez pracy, mimo że interesowała się nim Wisła Płock. Ostatecznie Malarz został zawodnikiem ŁKS-u, który szukał zastępcy dla Michała Kołby, który został zawieszony z powodu podejrzenia o stosowanie dopingu.

– Po rozstaniu z Legią klub z Płocka rzeczywiście się do mnie odezwał. Co więcej, zaliczyłem nawet badania medyczne w Wiśle. W tydzień ustaliliśmy warunki kontraktu, ale pojawił się problem. Szefowie Wisły liczyli, że bramkarz Thomas Dahne latem odejdzie do ligi angielskiej. Niemiec został w Wiśle, a to sprawiło, że nie było już miejsca dla mnie, bo budżet klubu zostałby przekroczony. To była niezręczna sytuacja, musiałem czekać na rozwiązanie tego problemu. Ostatecznie mój transfer nie doszedł do skutku, ale chyba dobrze się stało, bo teraz jestem w ŁKS-ie. W poniedziałek uczestniczyłem w pierwszych zajęciach, a z trenerem Kazimierzem Moskalem porozmawiałem o mojej roli w zespole. We wtorek zaś poznałem również nowych kolegów - powiedział Malarz w rozmowie z łódzkim oddziałem "Gazety Wyborczej".

Przez całe wakacje bramkarz pracował indywidualnie, by być gotowym na natychmiastowe podpisanie kontraktu w nowym klubie. - Jestem piłkarzem starej daty i zawsze uważałem, że tylko ciężka praca popłaca. Lubię ostry trening. Kiedy w Legii wypadłem ze składu – moim zdaniem z powodu mojego wieku, a nie tego, jak się spisywałem w bramce – trenowałem z trenerami rezerw. Bywały dni, że mieliśmy zajęcia dwa razy dziennie. Potem ćwiczyłem indywidualnie, dużo biegałem, dlatego czuję się dobrze. Jedyne, czego mi brakowało, to atmosfery w szatni. Ogromnie cieszę się, że wreszcie to się skończyło. Od poniedziałku wróciłem do normalnego sportowego życia - powiedział Malarz.

Arkadiusz Malarz: W Legii Warszawa nie mogłem robić tego, co kocham

– Dla mnie nieważny jest PESEL. Kocham ciężką pracę i kocham grać w piłkę. Dopóki zdrowie pozwoli, to chciałbym grać. Na koniec przygody z Legią nie mogłem robić tego, co kocham, bo patrzono na mój wiek. A ja potrzebuję treningów i gry jak powietrza. Teraz wziąłem głęboki oddech i znów mogę robić to, co kocham - zakończył doświadczony bramkarz.

Szansę na debiut w nowym klubie Malarz będzie miał w najbliższą sobotę, gdy ŁKS zagra u siebie z Arką Gdynia. Początek spotkania o godz. 15:00.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.