Była 94. minuta spotkania Jagiellonii Białystok z Legią Warszawa. Juan Camara otrzymał podanie w okolicach 16 metra i popędził z piłką w pole karne Legii. Tam próbował przedryblować Andre Martinsa, ale upadł po kontakcie z jego nogą. Tak się przynajmniej wydawało na pierwszy rzut oka, bo upadek Hiszpana wydawał się być rzeczywiście spowodowany interwencją przeciwnika.
Szymon Marciniak niemal od razu podjął jednak decyzję o podyktowaniu rzutu wolnego dla Legii, a Camarę ukarał żółtą kartką za symulację. Sytuacja wzbudziła wiele kontrowersji i różnych komentarzy. Początkowo powtórki sugerowały bowiem, że Martins rzeczywiście kopnął przeciwnika i spowodował jego upadek, co oznaczało, że Jagiellonii należał się rzut karny. Dopiero powtórka z kamery ustawionej za bramką Radosława Majeckiego pokazała, że kontaktu między zawodnikami nie było.
Kilka chwil po wspomnianej sytuacji, sędzia zakończył spotkanie, a drużyny podzieliły się punktami. Z remisu bardziej zadowolona powinna być Legia, bo od 35. minuty, po drugiej żółtej kartce Luisa Rochy, grała w osłabieniu.