Pod koniec lipca pojawiła się informacja, że Artur Sobiech może przejść z Lechii Gdańsk do KFC Uerdingen, czyli niemieckiego... trzecioligowca. Polski napastnik chciał odejść ze względu na swoją żonę Bognę, która jest zawodniczką Borussii Dortmund w piłce ręcznej. Oba miasta dzieli zaledwie 70 kilometrów, za to Dortmund i Gdańsk dzieli prawie 1000 km.
- Gdy pojawiła się propozycja przeniesienia się do KFC Uerdingen w trzeciej lidze niemieckiej, tylko z tego względu, ze względu na Bognę, chciałem z niej skorzystać. Ale jestem dziś w Lechii i skupiam się w stu procentach na grze tutaj. W każdym klubie cechowało mnie to, że daję z siebie wszystko - powiedział Artur Sobiech w rozmowie z Weszło. I wytłumaczył powody, dla których transfer upadł: - Mój menedżer otrzymał propozycję indywidualnego kontraktu. Trzecioligowcowi trudno było jednak zapłacić za mnie sumę odstępnego.
Sobiech próbował rozwiązać umowę z Lechią, by móc przejść do Uerdingen na zasadzie wolnego transferu, "ale nie było na to szans". - Zostałem w Gdańsku i też jest bardzo dobrze: świetnie się tu mieszka, ostatni sezon był w naszym wykonaniu udany. Gdańsk jest świetnie połączony z Dortmundem – lot to godzina dwadzieścia – więc zawsze można do siebie lecieć.