Kulenović nie strzela goli dla Legii Warszawa, ale wykonuje tytaniczną pracę. "Szkoda, że tak mało osób to dostrzega"

- Sandro Kulenović nie stawia tej kropki nad "i" jako napastnik, ale poza tym wykonuje na boisku tytaniczną pracę. Naprawdę tytaniczną. Szkoda, że tak mało osób to dostrzega - mówi Marek Saganowski, drugi trener Legii Warszawa, a także były napastnik. Wychowanek ŁKS, z którym Legia w niedzielę o 17.30 zagra ligowe spotkanie.

Kulenović czy Carlitos? Kto powinien grać w ataku Legii:

Zobacz wideo

Bartłomiej Kubiak: Pamiętasz ostatni mecz Legii przeciwko ŁKS?

Marek Saganowski: To był chyba sezon 2011/12.

3 marca 2012 r., Legia - ŁKS 2:0. Grałeś w tym spotkaniu.

- Tak, przypominam sobie. Na Łazienkowskiej. Chyba przy wyniku 0:1 trafiłem w poprzeczkę, wcześniej też były jakieś okazje. Jak na ŁKS, zgraliśmy całkiem dobre spotkanie.

Trzy miesiące później trafiłeś do Legii.

- Tak się złożyło. Jako piłkarz już się z ŁKS-em nie zmierzyłem, ale jako trener tak: dwa lata temu, jak pracowałem w trzecioligowych rezerwach. ŁKS przyjechał wtedy do Ząbek.

Teraz ty przyjeżdżasz do Łodzi. Traktujesz to niedzielne spotkanie jakoś szczególnie?

- No jasne. Zawsze tam wracam z wielką radością, dużym sentymentem. Związków i wspomnień przecież jest pełno. W Łodzi się urodziłem, tam dorastałem, a ŁKS mnie wychował jako piłkarza. Zdobyłem z tym klubem swoje pierwsze mistrzostwo Polski. Były nawet takie plany, by to właśnie tam zakończyć piłkarską karierę. Potoczyło się inaczej.

Jaka to teraz jest drużyna?

- Dobrze utrzymująca się przy piłce, niebojąca się rozgrywać, też na małej przestrzeni - trochę taka szkoła krakowska - co akurat jest rzadkością w ekstraklasie. Mająca Daniego Ramireza, który wyróżniał się już w pierwszej lidze. Ale też swoje problemy w ofensywie, bo niestrzelająca zbyt wielu goli.

Skąd to znamy.

- Skąd? Że z Legii?

Defensywny napastnik Legii - mówi ci to coś?

- Nic.

Tak powiedział o tobie kiedyś Henning Berg, teraz mówi się tak o Sandro Kulenovicu.

- W Legii zawsze walczyłem, strzelałem gole. Sandro też teraz walczy, a że ostatnio nie strzela? To jest młody chłopak - w grudniu skończy 20 lat. My w niego wierzymy. Okej, dziś nie stawia tej kropki nad „i” jako napastnik - ostatnio nie strzela goli - ale poza tym wykonuje na boisku tytaniczną pracę. Naprawdę tytaniczną. To właśnie m.in. dzięki niemu Legia w siedmiu meczach eliminacji Ligi Europy nie straciła żadnej bramki. Szkoda, że tak mało osób to dostrzega. Ale to dotyczy nie tylko Kule, a postrzegania całej Legii, chyba ogólnie piłki. Bo nawet jak zagraliśmy bardzo dobre spotkania z Atromitosem, później czytałem, że to dlatego, że rywal był słaby. Teraz jak rozegraliśmy bardzo dobrą drugą połowę z Rangersami, czytam, że to dlatego, że Rangersi się cofnęli, pilnowali 0:0.

Skąd bierze się takie postrzeganie?

- Nie wiem, być może właśnie z błędnego oglądania meczów. A może to po prostu taka nasza polska przypadłość. Bo wszędzie, gdzie grałem za granicą, nikt nigdy po zwycięstwach się nad tym nie zastanawiał. Nie polemizował na temat rywala, tylko podkreślał atuty własnego zespołu. Tym atutem w przypadku Legii jest teraz gra na zero z tyłu. Daje nam to nawet nie tyle zwycięstwa, ile awanse do kolejnych rund Ligi Europy. Czyli to, co w tej chwili jest dla nas najważniejsze. A że ktoś nie rozumie, że drużynę się buduję od tyłu? No cóż, to jest podstawa. Wszyscy, którzy mają jakieś pojęcie o piłce, to wiedzą. Wiedzą, że jak na treningach masz gierkę napastnicy na obrońców, to zazwyczaj wygrywają obrońcy. Że wszystko, co dobre zaczyna się właśnie od tego.

Jak Kulenović radzi sobie z krytyką?

- Jak na 19-latka, całkiem dobrze. Co nie zmienia faktu, że ta krytyka jest trochę za duża.

Ty nie czułeś się dziwnie za Henninga Berga, kiedy kibice domagali się, żeby grał Orlando Sa?

- Nie.

Fakt, na ciebie nikt nie gwizdał.

- Strzelałem za Henninga dla Legii ważne gole. A do tego rotowałem się z Orlando. Jedni chcieli, żeby więcej grał on. Drudzy, żebym grał ja.

A teraz wszyscy chcą, żeby grał Carlitos.

- Myślę, że nie wszyscy. A że są tacy, co gwiżdżą? To jest chyba właśnie też ta nasza polska przypadłość. Wieczne niezadowolenie. Szukanie na siłę minusów, by za wszelką cenę przysłonić plusy. Zresztą w pierwszych meczach tego sezonu przecież grał Carlitos i było to samo. Też było jechanie z Legią, z Carlitosem.

Będą rotacje przed rewanżowym meczem z Rangers FC?

- Rozmawiamy dzień po meczu z Rangersami. Zobaczymy, jak będzie w sobotę, bo to zawsze najgorszy dzień dla piłkarza. Ten drugi po meczu.

0:0 to dobry wynik przed rewanżem?

- Dobry, ale jest pewien niedosyt, bo mieliśmy kilka klarownych sytuacji, które mogły skończyć się bramką. To nam się nie udało. Ale udało się też jej nie stracić, co - grając u siebie pierwszy mecz - zawsze jest niezwykle istotne.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.