Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Wisła Kraków wciąż nie może patrzeć ze spokojem w przyszłość. Co prawda klub jest w lepszej sytuacji, niż jeszcze kilka miesięcy temu, ale nadal wisi nad nim ryzyko upadku. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" potwierdził to prezes Wisły Piotr Obidziński.
- Gdy weszliśmy do klubu, długów wymagalnych było trzydzieści osiem milionów. Teraz jest prawie trzydzieści trzy. Spłaciliśmy ponad pięć. Dopiero gdy pokażemy, że nadal będziemy je uczciwie i systematycznie spłacać, rynek uwierzy, że da się wyprowadzić klub na prostą i warto położyć tu swoje pieniądze - przyznał Obidziński. W ten sposób tłumaczy, dlaczego krakowski klub wciąż nie znalazł inwestora.
"Biała Gwiazda" na początku roku była bliska bankructwa, ale uratowała ją pożyczka od Jakuba Błaszczykowskiego, Jarosława Królewskiego i Tomasza Jażdżewskiego. Od tego czasu Wisła szuka nowego podmiotu, który byłby gotowy w nią zainwestować. Jak dotychczas poszukiwania są bezskuteczne.
Obidziński przekonywał, że klub nadal jest w trudnej sytuacji i trzeba się liczyć z jego upadkiem. - Nasza odbudowa klubu jest zawsze obarczona ryzykiem, że wszyscy przyjdą jednocześnie po długi, bo ktoś się wyłamie jako pierwszy, potem drugi, a ktoś inny nam nie uwierzy. Na razie nie ma miejsca, w którym byśmy nie dotrzymali słowa, ale może się kiedyś zdarzyć, że czegoś nie zapłacimy, pojawi się jakieś opóźnienie, a to uruchomi lawinę. I wtedy klub upadnie. Jeśli zupełnie nie dogadamy się z miastem, będzie to duża cegła do utraty płynności i w efekcie upadu. To cały czas realne ryzyko - przyznał Obidziński.