Legia Warszawa przegrała u siebie z Pogonią Szczecin 1:2 w pierwszej kolejce ekstraklasy. "Portowcy" wygrali w stolicy Polski po raz pierwszy od ponad 36 lat. A jeśli brać pod uwagę końcówkę poprzedniego sezonu, drużyna Aleksandara Vukovicia nie wygrała piątego ligowego meczu z rzędu. - Tracimy punkty na własnym stadionie. Każda drużyna przyjeżdża na Łazienkowską jak po swoje. Nie czuje respektu do najlepszego klubu w kraju. Tak być nie może - denerwował się Mateusz Wieteska. - Nie wiem, z czego to wynika. Przygotowywaliśmy się na spotkanie z Pogonią z myślą o zwycięstwie. Niestety, po strzelonym golu rywale stworzyli sobie dwie sytuacje i zdobyli dwie bramki - dodawał.
- Mieliśmy dobrze rozpracowaną Pogoń. Wiedzieliśmy, jak będzie grać, czego możemy się po niej spodziewać. Mieliśmy jednak przestoje w meczu, co doprowadziło do tego, że w pierwszej połowie to goście mieli więcej z gry - analizował na gorąco Wieteska. - Na pewno będziemy jeszcze rozmawiać o tym meczu we własnym gronie, ale prawda jest taka, że najchętniej już wyrzuciłbym go z głowy. Tym bardziej że czasu jest mało: w czwartek gramy już w eliminacjach Ligi Europy - przypomniał obrońca Legii.
Vuković na niedzielny mecz z Pogonią dokonał kilku zmian w składzie. Na ławce rezerwowych usiadł m.in. bohater czwartkowego meczu z Europą FC (3:0), Carlitos. W podstawowej jedenastce znaleźli się za to Paweł Stolarski, Tomasz Jodłowiec, Mateusz Praszelik czy Luquinhas. - Wiadomo, że mecze pucharowe są dla nas bardzo ważne, ale to nie znaczy, że niedzielna inauguracja nowego sezonu Ekstraklasy była mniej ważna. Chcieliśmy dobrze zacząć ligowe rozgrywki. Tym bardziej że graliśmy na własnym stadionie. Na stadionie, który w ostatnim czasie przestał być naszą twierdzą. A dlaczego przestał? Trudno mi w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie. Zrobimy jednak wszystko, by to zmienić. By przede wszystkim w czwartek wygrać i jechać na rewanż z pewną zaliczką - zakończył Wieteska.
Początek meczu Legia - Kuopion Palloseura w czwartek o 21. Rewanż tydzień później w Finlandii.