Raków Częstochowa, który był rewelacją poprzedniego sezonu pierwszej ligi, na najwyższy poziom w kraju wrócił po 21 latach. Ci, którzy spodziewali się, że zespół Marka Papszuna w sobotę nawiąże do występów z poprzedniej edycji Pucharu Polski, gdzie dotarł aż do półfinału, stadion w Bełchatowie opuszczali rozczarowani. Raków zagrał słabo, w niczym nie przypominał drużyny, która eliminowała Lecha Poznań i Legię Warszawa. Beniaminek przegrał z Koroną Kielce 0:1.
Porażka byłaby wyższa, gdyby nie dobra postawa bramkarza gospodarzy, Michała Gliwy. To on w pierwszej połowie dwukrotnie ratował Raków przed utratą gola. Jednak to też on popełnił błąd, który zakończył się jednym golem w meczu. W 47. minucie Gliwa sfaulował w polu karnym Erika Pacindę, a jedenastkę na bramkę zamienił Adnan Kovacević.
Raków stracił gola, ale w jego grze nie zmieniło się nic. Piłkarze Papszuna nie potrafili przejąć inicjatywy i stworzyć szansy na zdobycie bramki wyrównującej. Gospodarze w całym meczu oddali raptem dwa celne strzały. Dużo lepiej radziła sobie Korona, która mogła podwyższyć prowadzenie. Mogła, jednak w bramce czujny pozostawał Gliwa.
W następnej kolejce częstochowianie zagrają na wyjeździe z Jagiellonią Białystok (sobota, 20.00). Korona, w niedzielę o godz. 15, podejmie zaś Legię Warszawa.