Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Dla trenera to spory dylemat. Najpierw ciężko wypracowana nagroda za poprzedni sezon - Superpuchar Polski, mecz o trofeum, jakiego w gablocie nie ma. A już cztery dni później historyczne spotkanie w eliminacjach Ligi Mistrzów przy Okrzei w Gliwicach. Z jednej strony – emocje i romantyzm: oba mecze są prestiżowe, ważne, nie do odpuszczenia. Z drugiej – chłodna kalkulacja: a co, jeśli z BATE zabraknie sił?
Polski kibic – przez lata przyzwyczajony do ociężałych, powolnych i zmęczonych piłkarzy polskich zespołów na początku eliminacji europejskich pucharów, mógł przecierać oczy ze zdumienia, widząc z jaką energią poruszają się po boisku piłkarze Piasta Gliwice w meczu z BATE Borysów. Zespołem faworyzowanym, nieporównywalnie bardziej doświadczonym i będącym w środku sezonu białoruskiej ligi, grającej systemem wiosna-jesień. – Tego nie było widać. Nasi piłkarze sprawnie poruszali się po boisku i w wielu fragmentach meczu dominowali nad rywalem. Stosowali pressing, zachowywali odpowiednie odległości między liniami, przesuwali, skracali. Podobała mi się ich szybkość – analizuje Gmoch.
- Generalnie 1:1 na wyjeździe, to dobry wynik, ale patrząc na grę Piasta i liczbę stworzonych sytuacji, czuć pewien niedosyt. Piast pokazał, że niczego mu nie brakuje, żeby rywalizować z BATE. Był zrównoważony, technicznie nie odstawał, grał z pierwszej piłki, dobrze budował akcje. Udało się utrzymać trzon zespołu i widać było, że piłkarze dobrze się rozumieją – wymienia były selekcjoner reprezentacji Polski.
Czytając komentarze kibiców da się jednak wyczuć pewną nieufność. Być może w głowie wciąż mają tłumaczenia polskich piłkarzy sprzed lat: że obóz był ciężki, że mecze co trzy dni potrafią wykończyć, że rywal jest już rozpędzony, a my dopiero zaczynamy sezon. Są zadowoleni z gry Piasta, jednak obawa o to, jak piłkarze Fornalika będą wyglądać w rewanżu wydaje się być całkiem spora. Stąd pragmatyczny pomysł z oszczędzaniem się w meczu z Lechią Gdańsk, żeby nie zaprzepaścić szansy na awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów.
Piast wkracza w zupełnie nową dla siebie rzeczywistość wymagających meczów co trzy dni. Najpierw Superpuchar, później rewanż z BATE i na dokładkę, w kolejną sobotę inauguracja ligi z Lechem Poznań. A dalej? Albo mecz w II rundzie Ligi Mistrzów, albo w przypadku odpadnięcia z Białorusinami – spotkanie w Lidze Europy. I znów trzy dni przerwy przed spotkaniem ze Śląskiem Wrocław. Rewanż w pucharach i znów liga… Albo na tym koniec, albo kolejne zapętlenie. Piast minimum do końca lipca będzie grał co trzy dni.
- Trzeba pamiętać, że w Polsce cięższe przygotowania są zimą. Wtedy jest więcej biegania, dźwigania i ciężkich ćwiczeń. Teraz przerwa między jednym, a drugim sezonem jest na tyle krótka, że nie trzeba tego robić i bardziej kładzie się nacisk na sprawy związane z taktyką, schematami gry. Tego często nie rozumieją trenerzy z zagranicy i narzucają za duże obciążenia. Waldek jest tak doświadczony, że tych błędów nie popełnił – wyjaśnia Gmoch. – Trzeba też pamiętać, że Piast ma kilku nowych piłkarzy, a zmiennicy, którzy pojawili się na boisku w Borysowie też zaprezentowali się z dobrej strony – dodaje.