Najtrudniejsze zadanie trenera Lecha Poznań. Dariusz Żuraw architektem nowego Kolejorza

Po karierze piłkarskiej miał być agentem, ale został trenerem. W Lechu Poznań nie będzie już tylko strażakiem, ale architektem. Dariusz Żuraw zdobył zaufanie władz i poprowadzi Kolejorza w najbliższym sezonie. W razie wątpliwości zawsze może poradzić się Ralfa Rangnicka (RB Lipsk), swojego idola i byłego trenera.

Po Adamie Nawałce był powiewem normalności. W relacjach z piłkarzami, dziennikarzami, pracownikami klubu. Tego wymagała sytuacja, ale Żuraw taki jest – podkreślają to wszyscy, którzy z nim pracowali. Spokojny, wymagający, rozumiejący piłkarzy i mający sporo szczęścia, bo chociaż na boisku był obrońcą, to w życiu ma cechę typową dla dobrych napastników: potrafi się znaleźć w odpowiednim miejscu, we właściwym czasie. I tu kolejny atut – nawet niełatwe wykorzystał. Po Nawałce musiał składać drużynę złożoną z odchodzących po sezonie piłkarzy, zawodników kontuzjowanych i bez formy. A przy tym miał przypiętą łatkę trenera z rezerw.

Zobacz wideo

Mimo to, w rundzie finałowej przegrał tylko jeden mecz, pokonał Legię Warszawa i Lechię Gdańsk, a trzy mecze zremisował. Ale nie tylko wyniki zdecydowały o zachowaniu posady. – Ważny był dla nas styl gry, umiejętność podniesienia drużyny w trudnym momencie, a także codzienny kontakt z piłkarzami. Po zebraniu tych wszystkich elementów zdecydowaliśmy się na kontynuowanie współpracy – wyjaśnił Karol Klimczak, prezes Lecha.

Krok po kroku

Zakończył karierę w 2009 roku i musiał coś ze sobą zrobić. Zdążył już nieco odpocząć i planował zająć się menedżerką, gdzie mógłby wykorzystać swoje kontakty z Bundesligi, w której grał siedem lat. Trenerem został nieco przypadkowo, bo uległ swoim dzieciom, które namówiły go, żeby został ich trenerem w miejscowym klubie. Żurawiowi praca się spodobała, szybko przejął czwartoligową drużynę seniorów. W trudniejszych meczach wzmacniał zespół wystawiając sam siebie, ale już w kolejnym sezonie z tego zrezygnował i awans z WKS-em Wieluń wywalczył jako normalny trener. Bez wchodzenia na boisko. Odszedł z klubu, bo nie mógł dogadać się z właścicielami.

Jego kariera od początku przebiega bardzo płynnie. Na górę wspinał się szczebel po szczeblu: praca z dziećmi, awans z czwartej ligi do trzeciej, z trzeciej do drugiej, wywalczenie tam utrzymania, później utrzymanie się w pierwszej lidze, asystowanie Maciejowi Skorży w mistrzowskim sezonie Lecha Poznań, praca z rezerwami, dwie misje ratunkowe po zwolnionych trenerach i wreszcie kontrakt na dwa lata w roli trenera pierwszej drużyny. To nie ma być szczyt, bo Żuraw marzy o pracy w Bundeslidze.

Gdyby pięć lat temu Skorża zgodnie z pierwotnym planem wziął na stanowisko swojego asystenta Rafała Janasa, to Żuraw mógłby teraz nie zostać trenerem Kolejorza. Ostatecznie znalazł się w sztabie trenera Skorży razem z Tomaszem Rząsą i po latach to Rząsa, już jako dyrektor akademii, naciskał by to Żuraw zastąpił Ivana Djurdjevicia w roli trenera rezerw. A to, że był pod ręką pozwoliło mu zastępować w tym sezonie zwolnionych trenerów: Djurdjevicia i Adama Nawałkę. Udanie, bo do rozbitej szatni wprowadzał spokój - swoją cechę rozpoznawczą. Żuraw rzadko traci cierpliwość, zazwyczaj nie podnosił głosu, woli tłumaczyć niż krzyczeć. W wywiadzie dla "Weszło!" wydawał się wręcz walczyć z tą opinią i przekonywał, że spokojny jest tylko do czasu, aż się nie zdenerwuje i czasami „buty mogą latać jak w szatni Alexa Fergusona”. Młodzi zawodnicy z rezerw mieli się o tym przekonać.

Do grających zdecydowanie poniżej oczekiwań zawodników Lecha udawało mu się dotrzeć i Lech zaczynał grać lepiej. Przede wszystkim ambitniej. Bo chociaż wyniki nadal są dość przeciętne, to chociażby z ostatniego meczu wygranego 2:1 z Lechią Gdańsk da się wyciągnąć kilka pozytywów. Wynik, grę Darko Jevticia, wprowadzenie Mateusza Skrzypczaka, kolejną szansę dla Filipa Marchwińskiego i Tymoteusza Klupsia. Jego drużyna największe problemy ma z utrzymaniem formy. Po niezłym meczu przychodził taki, jak z Cracovią – bez celnego strzału na bramkę i niezwykle nudny.

Uczeń Rangnicka, Heckinga i Skorży

Jako trener miał świetnych nauczycieli m.in. Dietera Heckinga, Petera Neureuera i Ralfa Rangnicka. Tego ostatniego podziwia najbardziej i z nim też ma najlepszy kontakt. Podobno notował ich treningi, gdy był ich piłkarzem, ale nawet dziś bez konieczności odgrzebywania zeszytów, może skorzystać z ich wiedzy. – Od każdego z tych trenerów czegoś się nauczyłem, z każdym mam kontakt i do każdego mogę teraz zadzwonić, pogadać. Nie robię tego co tydzień, ale gdybym czegoś od nich potrzebował, to mogę przekręcić. To dlatego, że nie było nawet dwóch trenerów, z którymi miałbym zepsute relacje. Nie zrażam do siebie ludzi – mówił w wywiadzie dla poznańskiej "Wyborczej".

Rangnick imponował mu tym, jak zarządzał zespołem. Żuraw, wzorem swojego mentora, też ma powtarzać asystentom, że treningi muszą być zorganizowane w ciekawy sposób, żeby zawodnicy przychodzili na nie z przyjemnością. Że trzeba wprowadzać coraz nowsze ćwiczenia, wymyślać zajęcia na nowo, by nie wkradała się nuda. Poza tym, też chce grać ofensywnie, wysokim pressingiem. – Tym chcemy załagodzić trudną relację z kibicami i przyciągnąć ich na stadion. Liczę na to, że stworzymy Lecha, którego będzie się chciało oglądać – mówił na konferencji prasowej przed meczem z Piastem Gliwice. W niemal każdym wywiadzie zaznacza jednak, że potrzebuje do tego dobrych piłkarzy. Bo to, co na pewno odróżnia go od Rangnicka, to warunki w jakich pracują i środki jakie mają w klubowym skarbcu.

Właśnie ściągnięcie odpowiednich zawodników za niewielkie pieniądze będzie najtrudniejszym zadaniem, jakie czeka go w najbliższych kilku tygodniach. Od kwietnia, kiedy przejął Lecha z rąk zwolnionego Adama Nawałki spotykał się ze skautami na tzw. obradach komitetu transferowego. Można to było traktować jako znak, że w klubie chcą go zostawić też na kolejny sezon. Ale kiedy Żuraw wychodził z tego spotkania czytał w mediach listę nazwisk trenerów, którymi miał interesować się Lech. Po podpisaniu kontraktu jego pozycja jest silniejsza. Przed kolejnym sezonem chce powiększyć swój sztab o dwóch asystentów, dwóch trenerów przygotowania fizycznego i dwóch analityków.

Kibice Lecha Poznań poznali tylko jego strażackie umiejętności

Dotychczas kibice Kolejorza poznali jedynie jego strażackie umiejętności, gdy musiał gasić pożary po zwolnionych trenerach. Teraz zamiast z gaśnicą będzie musiał biegać z notesem i wszystko planować. Będzie architektem nowego Lecha. To zadanie zdecydowanie trudniejsze. Tym bardziej, że budować trzeba od fundamentów, a on jeszcze nigdy takiej budowli nie projektował.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.