Kiedy Piotr Lasyk zakończył mecz na stadionie w Legnicy, większość piłkarzy Miedzi padła na murawę, łapiąc się za głowy. Zawodnicy Dominika Nowaka zawalili kluczowy mecz sezonu tak samo, jak całą jego końcówkę. Beniaminek przegrał ze Śląskiem 0:2 po golach Augusto i Mateusza Radeckiego i tylko cud może uratować go przed powrotem do pierwszej ligi po zaledwie roku spędzonym w ekstraklasie. W zupełnie innych nastrojach byli wrocławianie, którzy zapewnili sobie utrzymanie. Utrzymanie, które niespełna trzy tygodnie temu wydawało się mało realne.
Jeszcze kilkanaście dni temu sporo wskazywało na to, że mecz Śląska z Arką Gdynia w ostatniej kolejce wyłoni drugiego spadkowicza z ekstraklasy. Vitezslav Lavicka i Jacek Zieliński wykrzesali jednak wszystko co najlepsze ze swoich doświadczonych drużyn, które w 36. kolejce zapewniły sobie utrzymanie.
Wrocławianie dokonali tego we wtorek, chociaż niespełna trzy tygodnie temu, po fatalnym meczu z Górnikiem Zabrze (1:2) u siebie, wydawało się to mało prawdopodobne. Śląsk nie trzymał ciśnienia, przegrywał mecz za meczem, nie zdobywał bramek. Na domiar złego piłkarze pokłócili się z kibicami, którzy w skandalicznym oświadczeniu zakazali występów Igorsowi Tarasovsowi.
Zespół Lavicki znalazł się w fatalnym położeniu, jednak doświadczony trener wraz z doświadczonymi piłkarzami poradzili sobie w bardzo trudnych okolicznościach. Od porażki z Górnikiem, Śląsk zdobył 10 punktów w czterech meczach. Tyle samo "oczek" wrocławianie uciułali we wcześniejszych 10 kolejkach.
Śląsk wytrzymał ciśnienie w kluczowym momencie sezonu, czyli zrobił to, czego nie potrafiła Miedź. Zespół Nowaka na kolejkę przed końcem rozgrywek znalazł się w strefie spadkowej i tylko cud może sprawić, że w ostatnim meczu uratuje się przed spadkiem. W sobotę legniczanie będą musieli wygrać na wyjeździe z Wisłą Kraków i liczyć na to, że Wisła Płock przegra u siebie z Zagłębiem Sosnowiec. Z Zagłębiem, które odkąd spadło z ligi, myślami jest już na wakacjach i przegrało cztery mecze z rzędu.
Miedź musi liczyć na cud i pretensje może mieć tylko do siebie. Z 16 meczów ligowych w tym roku zespół Nowaka wygrał raptem cztery razy. W strefie spadkowej odniósł tylko jedno zwycięstwo. W trzech ostatnich meczach legniczanie uciułali raptem punkt, nie strzelając gola. Im bliżej było końca sezonu, tym Miedź malała, a wraz z nią jej szanse na utrzymanie w ekstraklasie.
Mecz ze Śląskiem gospodarze zaczęli ofensywnie i agresywnie, ale z biegiem minut zaczynało brakować mu pomysłu na zaskoczenie przeciętnej przecież obrony rywala. O ile w pierwszej połowie wrocławian uratowała m.in. poprzeczka, o tyle po stracie gola Miedź wyglądała na drużynę sparaliżowaną niekorzystnym wynikiem i widmem spadku. W walce o życie zespół Nowaka oddał raptem dwa celne strzały na bramkę Słowika. Tak ekstraklasy się nie uratuje, choć na boisku dwoili i troili się Petteri Forsell i Juan Camara.
Sytuację Miedzi skomplikowała nie tylko porażka ze Śląskiem, ale też wyjazdowe zwycięstwo Wisły Płock z Górnikiem Zabrze. Zespół Leszka Ojrzyńskiego prowadzenie objął już w 7. minucie po golu Giorgi Merebaszwilego i nie oddał go już do końca, chociaż zabrzanie, zwłaszcza po przerwie, mieli sporo okazji do wyrównania.
Wisła Płock przerwała serię trzech meczów z rzędu bez zwycięstwa i na kilka dni przed końcem ligi może być niemal pewna utrzymania. Niemal, bo choć matematycznie Miedź jeszcze nie spadła, to jednak naprawdę trudno uwierzyć, by w sobotę w Płocku stał się cud.