Ponad połowa drużyn w lidze wykorzystała tę słabość Legii. "Nie da się tego wytłumaczyć"

W grupie mistrzowskiej próżno szukać drużyny, która w pierwszym kwadransie traciłaby tyle goli, ile traci Legia Warszawa. - Tu nawet nie chodzi o pierwszy kwadrans, ale w ogóle o początki meczów - niekiedy nawet całe pierwsze połowy, w których Legii zdarza się grać bardzo niemrawo - mówi Marek Jóźwiak.
Zobacz wideo

Aleksandar Vuković po porażce 0:1 z Piastem Gliwice: - Problem w tym, że znowu mieliśmy słaby początek spotkania. W tygodniu dużo nad tym pracowaliśmy, ale to nie przyniosło efektów. W późniejszych fazach meczu zabrakło nam finalizacji akcji. Była walka i próby zdobycia bramki, i to zawsze doceniam bez względu na efekty. Ale tu chodzi o sam początek, który znowu nie był taki, jakiego byśmy sobie życzyli.

Aleksandar Vuković po niedzielnym remisie 1:1 z Pogonią Szczecin: - Nie da się wytłumaczyć tego, co dzieje się z nami w pierwszych połowach. Ale to też nie jest tak, że dziennikarze czy kibice to widzą, a nasz sztab nie. Z Pogonią początek znowu był słaby, chyba nawet najsłabszy z tych wszystkich naszych słabych początków. Graliśmy zbyt pasywnie, bez werwy, agresji. Powiedziałem w szatni piłkarzom, że nie akceptuję takiej postawy.

Znowu. No właśnie, znowu...

Źle weszliśmy w mecz - niby frazes, mowa-trawa, ale akurat nie w tym przypadku. No bo spójrzmy: Pogoń Szczecin - 3. minuta (w poprzednich meczach też 11. i 12), Piast Gliwice - 13., Wisła Kraków - 5., Lech Poznań - 8., Zagłębie Sosnowiec - 8., Jagiellonia Białystok - 1., Arka Gdynia - 10., Wisła Płock - 11., Zagłębie Lubin 15. - w meczach z tymi drużynami Legia Warszawa dała sobie wbić aż 11 goli w pierwszym kwadransie. Żadna inna drużyna z grupy mistrzowskiej nie straciła w tej fazie spotkania aż tylu bramek. Zresztą w grupie spadkowej tylko grająca odważnie Wisła Kraków (12 straconych bramek) i spadające z ligi Zagłębie Sosnowiec (13) mają pod tym względem gorsze statystyki.

- Tu nawet nie chodzi o pierwszy kwadrans, ale w ogóle o początki meczów - niekiedy nawet całe pierwsze połowy, w których Legii zdarza się grać bardzo niemrawo. Bardzo wolno wchodzi w spotkania, przez co później musi gonić wynik. A jeżeli goni, często nie ma wyjścia - musi się otwierać. Jak np. ostatnio z Piastem, kiedy skończyło się 0:1, ale Legia mogła znacznie wyżej przegrać ten mecz - mówi Marek Jóźwiak, obecnie ekspert nc+, a wcześniej przez wiele lat obrońca warszawskiej drużyny.

Za Ricardo Sa Pinto było podobnie

Legia od pięciu tygodni to drużyna Vukovicia, ale bramki w pierwszej fazie spotkań traci od początku sezonu. Począwszy od 1. kolejki i meczu z Zagłębiem Lubin (1:3), kiedy zespół prowadził jeszcze Dean Klafurić. Później za czasów Ricardo Sa Pinto - czyli trenera, który od piłkarzy wymagał przede wszystkim pragmatyzmu, skupiał się na defensywie - wcale nie było lepiej (siedem straconych bramek). - Brak koncentracji, być może zbyt lekka rozgrzewka albo nieodpowiednie podejście zawodników do niej. Tutaj szukałbym przyczyn tego problemu. Mówię problemu, bo uważam, że to jest problem, i to duży. Tym większy że w ekstraklasie wszyscy już o nim doskonale wiedzą. Na szczęście Vuko też. Mam nadzieję, że jakoś temu zaradzi - mówi Jóźwiak.

Na razie jednak nie zaradził, bo w niedzielę Legia znowu szybko straciła gola. I długo nie mogła się po nim pozbierać. Przez całą pierwszą połowę, kiedy całkowicie oddała inicjatywę, grała bardzo pasywnie, w niczym nie przypominała drużyny, która walczy o mistrzostwo. Na przerwę piłkarze Vukovicia schodzili ze spuszczonymi głowami. Ale choć wyglądali na zrezygnowanych, to w drugiej połowie się podnieśli, pokazali lepsze oblicze - w 55. minucie doprowadzili do wyrównania, a potem tworzyli kolejne okazje. I wydawało się, że scenariusz się powtórzy, bo kilka tygodni temu Legia też szybko straciła bramkę z Pognią, ale później sama zdobyła trzy.

- W drugiej połowie nie zawsze da się odrobić straty, ale próbować trzeba zawsze - powiedział po niedzielnym remisie Vuković. Trzeba też próbować coś zrobić z tym, by wcześniej tych bramek nie tracić. - To już jest ten etap sezonu, że poza pracą na treningach ważna jest rozmowa z zawodnikami. Być może nawet bardziej indywidualna niż zespołowa, bo na odpowiedzialność całej formacji - jej dyscyplinę, a w tym przypadku brak dyscypliny - często wpływają jednostki. Wystarczy, że w czteroosobowym bloku obronnym zdrzemnie się jeden i już możesz wpaść w kłopoty. Nawet w ekstraklasie - czyli lidze, z której wiele osób się podśmiewa - zagranie piłki za linię obrony albo między dwóch stoperów to nie jest jakaś wielka sztuka. Tym bardziej jeśli rywal ci w tym pomaga - zostawia wolną przestrzeń, jak Legia zostawiała w meczu z Piastem - tłumaczy Jóźwiak.

Gerarda Badii nie pokrył wtedy w polu karnym ani William Remy, ani Artur Jędrzejczyk. Zdaniem Jóźwiaka to jednak dobra para stoperów, w tej chwili optymalna. - Gorzej wyglądają boki obrony - mówi. I tłumaczy: Okej, Marko Vesović fajnie gra do przodu, ale w defensywie ma duże problemy. Po drugiej stronie, gdzie ostatnio najczęściej występuje Luis Rocha, wygląda to podobnie. Środkowi obrońcy mają przez to więcej pracy, bo muszą asekurować też boczne sektory, a przez to nie pilnują swoich, czego przykładem jest właśnie bramka Badii, który stał na siódmym metrze, wystarczyło, by tylko dostawił nogę.

W niedzielę nogę dostawił Zvonimir Kożulj, a wcześniej Sebastian Szymański, bo to on kilka metrów od własnego pola karnego nieprzepisowo zatrzymał Tomasa Podstawskiego. Swoje później dołożył także Radosław Cierzniak, który nie sięgnął piłki kopniętej przez Kożulja bezpośrednio z rzutu wolnego. Dla Bośniaka był to szósty gol z dystansu strzelony w tym sezonie. Gol, który pozbawił Legię zwycięstwa, ale też lidera, bo niedzielny remis sprawił, że drużyna Vukovicia spadła na drugie miejsce w tabeli. Ma punkt straty do Piasta, do końca sezonu zostały jeszcze dwie kolejki.

- Chciałbym, żeby Legia przez 90 minut grała taką piłkę, jaką zawsze gra w drugich połowach. I żeby przy tym była skuteczniejsza. Bo mówimy tutaj cały czas o defensywie, ale w ataku poza Carlitosem nie widzę nikogo, kto w pojedynkę byłby w stanie odmieniać losy meczów - kończy Jóźwiak. Najbliższy mecz w środę: o 20.30 w Białymstoku, gdzie Legia zagra z Jagiellonią.

Więcej o:
Copyright © Agora SA