Jak trwoga to do Ojrzyńskiego? "Tak dobrze to nie jest, ale nie mam zamiaru niczego nikomu udowadniać"

- Nie wszystkie kluby z problemami szukają mojego numeru telefonu. Gdyby tak było, już wcześniej znalazłbym pracę. Ale nie mam zamiaru niczego nikomu udowadniać. Jak ktoś śledzi polską piłkę, to wie, co osiągnąłem - mówi Sport.pl Leszek Ojrzyński, który wrócił do pracy w ekstraklasie i z Wisłą Płock zdobył dziewięć punktów w trzech pierwszych meczach.
Zobacz wideo

 

Dominik Wardzichowski: Jak trwoga to do Ojrzyńskiego?

Leszek Ojrzyński, trener Wisły Płock: - Nie, tak dobrze to nie jest. Przecież nie wszystkie kluby z problemami szukają mojego numeru telefonu. Gdyby tak było, już wcześniej znalazłbym pracę. Ale fakty są takie, że najczęściej przejmowałem kluby, które potrzebowały natychmiastowej pomocy. Tak było w Podbeskidziu Bielsko-Biała, Górniku Zabrze, Arce Gdynia, a teraz Wiśle Płock. Widocznie taka moja rola.

Wkurza to pana?

- Wręcz przeciwnie! Jestem wdzięczy Bogu, że pracuję w ekstraklasie, bo nie każdy trener, który ma predyspozycje i przykłada się do swojej pracy, może prowadzić kluby na tym poziomie. Wisła Płock to mój piąty zespół w ekstraklasie, więc mogę powiedzieć, że jestem szczęściarzem.

Nie boi się pan, że przylgnie do pana łatka ratownika?

- Nie należę do ludzi, którzy się boją. Lubię wyzwania i ciężką pracę, ale tak jak każdy trener, marzę o prowadzeniu najlepszych klubów, które mają najmocniejsze kadry i są w stanie walczyć o najwyższe cele. Już raz tego zasmakowałem, kiedy z walczącą o utrzymanie Arką Gdynia awansowałem do europejskich pucharów. To była fantastyczna przygoda. Chciałbym ją powtórzyć.

Z Wisłą Płock?

- A czemu nie? W każdym klubie będę dążył do bardzo ambitnych celów. W poprzednim sezonie Wisła Płock była o krok od gry w Europie, więc nie widzę przeszkód, żeby nie mogła o nią walczyć w kolejnych rozgrywkach. Ale najpierw trzeba się utrzymać, dopiero później patrzeć w przyszłość.

Utrzymanie będzie oznaczać pana dalszą pracę w Płocku?

- Taki mam zapis w umowie.

A jest w niej zapis o skróceniu współpracy w przypadku ofert z najlepszych klubów w Polsce?

- Nie mogę tego zdradzić. Jedyny zapis, o którym mogę mówić, to ten o przedłużeniu mojej współpracy z Wisłą Płock w przypadku utrzymania.

W trzech meczach Wisła Płock zdobyła komplet dziewięciu punktów, a przed pana przyjściem ugrała tylko jeden punkt w czterech spotkaniach. Skąd taka zmiana i ile procent w tym zasług Leszka Ojrzyńskiego, a ile piłkarzy i poprzednich trenerów?

- Nie bawię się w żadne procenty. Procenty to są ważne na butelkach, jak się sprawdza, co się pije. A nie w piłce nożnej. Ostatnie wyniki to sukces zbiorowy: piłkarzy, moich poprzedników i mój. Zwycięstwa cieszą, budują atmosferę, ale nie mogą spowodować rozluźnienia, bo czeka nas jeszcze ciężka walka o utrzymanie. Wierzę, że z tymi zawodnikami mogę to osiągnąć.

Wisła Płock to kadrowo najlepszy zespół, w którym pan pracował?

- Jeden z najlepszych, tak bym to określił. W drużynie jest kilku chłopaków świetnie wyszkolonych technicznie, co daje mi – trenerowi – zdecydowanie większe możliwości. W moich poprzednich klubach różnie z tym bywało. Jak już miałem dobrych zawodników, to byli mocno wyeksploatowani. Kariery u mnie kończyli: Aleksandar Vuković, Radosław Sobolewski czy Marcin Żewłakow. Mocne nazwiska, ale kończące karierę. W Płocku mam kilku jakościowych graczy, którzy będą się jeszcze rozwijać. Mam nadzieję, że udowodnią to w kolejnych spotkaniach.

A pan ma coś do udowodnienia? Po rozstaniu z Arką Gdynia prawie cały sezon czekał pan na kolejną szansę.

- Nie mam zamiaru niczego nikomu udowadniać. Jak ktoś śledzi polską piłkę, to wie, co osiągnąłem. Jeżeli w trzech klubach - na cztery, które prowadziłem w ekstraklasie – miałem najlepsze wyniki w historii, to wiem, że wykonałem dobrą robotę.

Więcej o:
Copyright © Agora SA