Legia Warszawa nowym liderem Ekstraklasy! Mistrzowie Polski wygrali z Cracovią

"Mamy lidera! W Warszawie mamy lidera!" - śpiewali kibice Legii po zakończeniu sobotniego spotkania z Cracovią. Mistrzowie Polski wygrali 1:0 po bramce Carlitosa w 95. minucie, dzięki której awansowali na pierwsze miejsce w tabeli Ekstraklasy, wyprzedzając Lechię Gdańsk.
Zobacz wideo

- Chcemy dyktować warunki, ale jest takie piłkarskie powiedzenie: „gra się tak, jak przeciwnik pozwala”. I ono często się sprawdza. Nie spodziewam się, że Cracovia wyjdzie na boisko po to, by się bronić. To nie będzie defensywny mecz - mówił przed sobotnim spotkaniem Aleksandar Vuković, trener Legii Warszawa.

I Cracovia rzeczywiście w Warszawie nie wyszła się bronić (przynajmniej w pierwszej połowie). Choć atakowała rzadko. A może nie tyle rzadko, co nieskutecznie, bo najczęściej jej piłkarze posyłali dośrodkowania w pole karne, które z łatwością łapał Radosław Cierzniak. Wystarczy zauważyć, że pierwszy strzał, który zagroził gospodarzom, goście oddali w 33. minucie, kiedy niecelnie uderzał Airam Cabrera.

Zdecydowanie groźniej było natomiast po akcjach ofensywnych mistrzów Polski, bo ci wynik meczu mogli otworzyć już w 3. minucie. Carlitos przeprowadził wówczas dynamiczną akcję z Luisem Rochą, dośrodkował w pole karne w kierunku Kaspra Hamalainena, ale Fin wyskoczył do piłki zbyt późno, czego efektem był strzał nad bramką. W 12. minucie zdobycia bramki gospodarze byli jeszcze bliżej, bo po indywidualnym rajdzie potężnie uderzył Andre Martins, ale Michal Pesković zdołał sparować piłkę, która przed wyjściem poza boiska odbiła się jeszcze od poprzeczki.

Po zmianie stron Legia dominowała coraz bardziej i realizowała to, o czym mówił Vuković - dyktowała warunki. Warszawiacy groźnie zaatakowali najpierw w 56., a później w 59. minucie. Za każdym razem strzelał Sebastian Szymański (najpierw zza pola karnego po zejściu na skrzydło, a później z "szesnastki" po dośrodkowaniu Marko Vesovicia). Za każdym razem strzały 19-latka bronił jednak Pesković. I o ile bramkarz Cracovii uderzenia Szymańskiego zdołał odbijać, to nie zrobił tego po precyzyjnym uderzeniu Iuriego Medeirosa. Portugalczyk w 60. minucie zszedł z prawej strony do środka i strzelił lewą nogą w kierunku dalszego słupka. Piłka minęła dwóch zawodników Legii i bramkarza Cracovii, po czym wpadła do bramki. Obecność dwóch wspomnianych legionistów sprawiła jednak, że sędzia Bartosz Frankowski trafienie pomocnika Legii anulował, uznając że znajdujący się na pozycji spalonej Szymański uniemożliwiał Peskoviciowi skuteczną interwencję.

Medeiros na jednej próbie strzału z dystansu jednak nie poprzestał, bo w 69. minucie uderzył po raz kolejny. Tym razem zdecydowanie mocniej i wyżej, ale jak się ostatecznie okazało - za wysoko, bo piłka, po raz drugi w meczu - odbiła się od poprzeczki bramki gości.

W końcówce Legia wciąż dominowała, ale cały czas nie potrafiła przełożyć tego na strzelenie gola. Aż do 95. minuty, kiedy jeden z obrońców gości sfaulował w polu karnym Williama Remy'ego, a sędzia podyktował "jedenastkę". Do jej wykonania podszedł Carlitos, który pewnym strzałem pokonał Peskovicia i ustalił wynik meczu.

Dzięki wygranej 1:0 Legia awansowała na pierwsze miejsce w tabeli Ekstraklasy, wyprzedzając tym samym Lechię Gdańsk. Mistrzowie Polski w tej chwili mają na koncie 63 pkt., Lechia ma natomiast 60. W następnej kolejce warszawiacy zmierzą się z Lechem Poznań.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.