Żarko Udovicić dla Sport.pl: Nie biorę pod uwagę powrotu do 1. ligi. Transfer do klubu z czołówki? Były zapytania

- Nie biorę pod uwagę powrotu do 1.ligi. Z całym szacunkiem, ale w Ekstraklasie gra mi się na tyle dobrze, że opcji spadku o szczebel niżej w ogóle nie rozważam. Transfer do klubu z ligowej czołówki? Zapytania były, ale na razie konkretów brak - mówi w rozmowie ze Sport.pl Żarko Udovicić, piłkarz Zagłębia Sosnowiec i jeden z najlepszych graczy rundy wiosennej.
Zobacz wideo

Bartosz Rzemiński: Dwa zwycięstwa w trzech ostatnich meczach. Nastroje w drużynie trochę się poprawiły?

Żarko Udovicić: Po ostatnich meczach lepiej to wygląda. Zebraliśmy trochę punktów, jesteśmy jeszcze w grze, ale wcześniej to była gra bez presji. Wszyscy dookoła mówili, że i tak spadniemy do pierwszej ligi, więc dzięki temu zrzuciliśmy z siebie duży ciężar, bez którego grało się o wiele łatwiej.

W meczu z Wisłą Płock też go nie będzie?

W nim będzie się grało zupełnie inaczej. Teraz presja znowu się pojawiła. Wiemy, że tylko zwycięstwo da nam jakikolwiek spokój i nadzieje. Mówiąc wprost – gramy o życie. Zresztą jak każdy mecz do tej pory.

Ostatnio zaliczyliście drogę z nieba do piekła. Najpierw fantastyczne zwycięstwo z Wisłą Kraków (4:3), a potem przegrana z Jagiellonią (1:2). Czego z tego wygranego meczu zabrakło w tym przegranym?

Po prostu nie byliśmy w stanie wejść na poziom, jaki prezentowaliśmy wcześniej, kiedy złapaliśmy małą serię – najpierw wygraliśmy z Miedzią, potem z Wisłą Kraków, która chwilę wcześniej rozgromiła Legię. Byłem spokojny o to, że z Jagiellonią to znowu tak pójdzie i tę serię będziemy kontynuować. I może dlatego nie graliśmy tak dobrze.

Sporo pan mówi o presji. Ale skąd ona się właściwie bierze? Od kibiców, zarządu, czy od was samych?

Ze strony kibiców i zarządu presji nie czujemy. Ale oczywiście jesteśmy świadomi tego, jak wygląda sytuacja w tabeli. Ona działa na nas wystarczająco.

Na pana po przejściach w Serbii jeszcze presja działa? W ojczyźnie jest chyba większa?

Mnie się jednak wydaje, że większa jest w Polsce. W Serbii piłka trochę inaczej wygląda. Nie ma takiej organizacji, infrastruktury. Tam najwyżej pięć klubów wypłaca pensje na czas.

Ale raz przez zmarnowanego karnego fani się tak wściekli, że mógł pan stracić życie. Jeden z kibiców po meczu pana zespołu [Novi Pazar] z Radem Belgrad przystawił panu pistolet do głowy.

Niestety tak. Wszyscy wiedzą co się wtedy stało. Na szczęście z tej sytuacji to ja wyszedłem zwycięsko. W pewnym sensie nawet się z niej teraz cieszę, bo to ona mi pomogła przyspieszyć wyjazd z Serbii. Jakby nie było, gdyby nie ona, mógłbym tam zostać i grać całe życie. A tak jestem w Ekstraklasie.

W Ekstraklasie, gdzie statystykami pan imponuje. Dziewięć goli, osiem asyst. Skąd taka forma strzelecka?

Głównie się to wzięło z tego, że zostałem przesunięty do przodu. Wcześniej w Zagłębiu grałem głównie w obronie, teraz jest inaczej. Ale dla mnie to nie nowość, bo już w Serbii byłem czasami ustawiany wyżej. Ale nie w pierwszej lidze, tylko w drugiej. I może dlatego nikt mnie tam wtedy nie zauważył. A statystyki miałem podobne do tych, jakie mam teraz. Wówczas nie było jednak okazji do tego, by ktoś mnie dostrzegł.

Skąd się wzięła sama zmiana pozycji w Zagłębiu? Sam dał pan sygnał trenerowi?

Sam nie dawałem, ale już poprzedni trener, Dariusz Dudek, jeszcze w pierwszej lidze w kilku meczach wystawił mnie w pomocy, bo w obronie grał Tymoteusz Puchacz, i wyszło całkiem nieźle. Później u trenera Valdasa Ivanauskasa zacząłem co prawda na lewej obronie, ale nie wyglądało to dobrze. I trener niemal od razu przesunął mnie do pomocy, z czego na razie jestem bardzo zadowolony. Gdybym miał w tej chwil wybierać preferowaną pozycję, to na stałe wolałbym grać z przodu. Choć ogólnie widzę w tym wszystkim taki plus, że mogę grać w dwóch miejscach na boisku.

Zgodzi się pan z tym, że jest liderem Zagłębia?

Powiem tak: ja bym chętnie kilka bramek i asyst zamienił na punkty dla drużyny. A jakby się tak dało, to wtedy już bym tym liderem nie był. Ale dziewięć bramek i osiem asyst pokazuje, że jestem liderem, chociaż chcę podkreślić, że nie byłoby tego, gdyby nie zespół. Ja na to wszystko patrzę spokojnie, wiem w jakim jestem wieku, wiem co mogę osiągnąć.

A nowy kontrakt w Zagłębiu do tych możliwych osiągnięć się zalicza? Toczą się już rozmowy? [Obecny kontrakt zawodnika wygasa wraz z końcem sezonu – red.]

Rozmowy były, ale 1,5 miesiąca temu. W czerwcu kończy mi się kontrakt i będę wolnym zawodnikiem. Na razie nie mam żadnych planów, skupiam się najpierw na meczu z Wisłą Płock, a później na siedmiu kolejnych.

Jeśli Zagłębie rozmowy wznowi, to warunkiem koniecznym będzie utrzymanie w Ekstraklasie?

Oczywiście. Nie biorę pod uwagę powrotu do pierwszej ligi. Z całym szacunkiem, grałem tam dużo meczów, ale w Ekstraklasie gra mi się na tyle dobrze, że opcji powrotu o szczebel niżej w ogóle nie rozważam.

Czyli jeśli Zagłębia w Ekstraklasie nie będzie, to będą poszukiwania nowego zespołu. Jakieś propozycje czy zapytania już są?

Było kilka, ale nic konkretnego się jeszcze nie pojawiło. Zresztą ja sam odpowiadałem dotychczas, że na razie skupiam się na Zagłębiu. To moja pierwsza drużyna w Polsce, cały klub wiele dla mnie znaczy i chcę zrobić wszystko, by pomóc mu w utrzymaniu.

Te zapytania pochodziły od kogoś z czołówki Ekstraklasy?

Możemy na ten temat pogadać, ale jeszcze nie teraz, trochę później (śmiech). Pytania były, ale tak jak mówiłem – na razie bez konkretów.

A jeśli pojawią się oferty z Ekstraklasy i innych lig. To gdzie pan zostanie?

Bez wątpienia w Polsce! Po co zmieniać kraj, jak jest się zadowolonym z pobytu w obecnym. Nauczyłem się języka, gram w fajnej lidze, więc chciałbym zostać. Ale pamiętam o tym, że mam trochę lat. Fizycznie czuję się oczywiście bardzo dobrze, ale nie wiem czy mogę być tak bardzo optymistycznie nastawiony.

A poza pozostaniem w Ekstraklasie jakie cele pan ma? Reprezentacja gdzieś się w myślach pojawia?

Cele? Tylko grać. Jak najwięcej grać. I robić to w coraz lepszych drużynach. A reprezentacja? O tym już nie marzę, bo wiem ile lat mam i kto w kadrze Serbii gra na mojej pozycji. Tam jest Aleksandar Kolarov, jest Dusan Tadić, który w pojedynkę wygrał Ajaksowi mecz z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Ja jestem skromnym chłopakiem i wiem na co mnie stać.

Gdyby to wszystko potoczyło się tak jak teraz, ale pięć-sześć lat temu, tobym jeszcze o kadrze marzył. Bo ja miałem takie same statystyki w Serbii, tylko nikt mnie tam przez długi czas nie widział. A grając w Ekstraklasie miałbym szansę się do niej załapać, ale tylko wtedy, gdybym był młodszy. Z Polski można się do kadry dostać, czego przykładem jest sytuacja mojego dobrego przyjaciela Filipa Mladenovicia z Lechii Gdańsk, który niedawno dostał powołanie i zagrał mecz z Portugalią [90 minut w meczu zremisowanym 1:1 – red.]. Ale on jest młodszy i w kadrze już grał.

Wiadomo, że piłka jest nieprzewidywalna, ale znam swoje możliwości i wiem, że są marzenia, o których zrealizowanie będzie już trudno.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.