Żarko Udovicić: Po ostatnich meczach lepiej to wygląda. Zebraliśmy trochę punktów, jesteśmy jeszcze w grze, ale wcześniej to była gra bez presji. Wszyscy dookoła mówili, że i tak spadniemy do pierwszej ligi, więc dzięki temu zrzuciliśmy z siebie duży ciężar, bez którego grało się o wiele łatwiej.
W nim będzie się grało zupełnie inaczej. Teraz presja znowu się pojawiła. Wiemy, że tylko zwycięstwo da nam jakikolwiek spokój i nadzieje. Mówiąc wprost – gramy o życie. Zresztą jak każdy mecz do tej pory.
Po prostu nie byliśmy w stanie wejść na poziom, jaki prezentowaliśmy wcześniej, kiedy złapaliśmy małą serię – najpierw wygraliśmy z Miedzią, potem z Wisłą Kraków, która chwilę wcześniej rozgromiła Legię. Byłem spokojny o to, że z Jagiellonią to znowu tak pójdzie i tę serię będziemy kontynuować. I może dlatego nie graliśmy tak dobrze.
Ze strony kibiców i zarządu presji nie czujemy. Ale oczywiście jesteśmy świadomi tego, jak wygląda sytuacja w tabeli. Ona działa na nas wystarczająco.
Mnie się jednak wydaje, że większa jest w Polsce. W Serbii piłka trochę inaczej wygląda. Nie ma takiej organizacji, infrastruktury. Tam najwyżej pięć klubów wypłaca pensje na czas.
Niestety tak. Wszyscy wiedzą co się wtedy stało. Na szczęście z tej sytuacji to ja wyszedłem zwycięsko. W pewnym sensie nawet się z niej teraz cieszę, bo to ona mi pomogła przyspieszyć wyjazd z Serbii. Jakby nie było, gdyby nie ona, mógłbym tam zostać i grać całe życie. A tak jestem w Ekstraklasie.
Głównie się to wzięło z tego, że zostałem przesunięty do przodu. Wcześniej w Zagłębiu grałem głównie w obronie, teraz jest inaczej. Ale dla mnie to nie nowość, bo już w Serbii byłem czasami ustawiany wyżej. Ale nie w pierwszej lidze, tylko w drugiej. I może dlatego nikt mnie tam wtedy nie zauważył. A statystyki miałem podobne do tych, jakie mam teraz. Wówczas nie było jednak okazji do tego, by ktoś mnie dostrzegł.
Sam nie dawałem, ale już poprzedni trener, Dariusz Dudek, jeszcze w pierwszej lidze w kilku meczach wystawił mnie w pomocy, bo w obronie grał Tymoteusz Puchacz, i wyszło całkiem nieźle. Później u trenera Valdasa Ivanauskasa zacząłem co prawda na lewej obronie, ale nie wyglądało to dobrze. I trener niemal od razu przesunął mnie do pomocy, z czego na razie jestem bardzo zadowolony. Gdybym miał w tej chwil wybierać preferowaną pozycję, to na stałe wolałbym grać z przodu. Choć ogólnie widzę w tym wszystkim taki plus, że mogę grać w dwóch miejscach na boisku.
Powiem tak: ja bym chętnie kilka bramek i asyst zamienił na punkty dla drużyny. A jakby się tak dało, to wtedy już bym tym liderem nie był. Ale dziewięć bramek i osiem asyst pokazuje, że jestem liderem, chociaż chcę podkreślić, że nie byłoby tego, gdyby nie zespół. Ja na to wszystko patrzę spokojnie, wiem w jakim jestem wieku, wiem co mogę osiągnąć.
Rozmowy były, ale 1,5 miesiąca temu. W czerwcu kończy mi się kontrakt i będę wolnym zawodnikiem. Na razie nie mam żadnych planów, skupiam się najpierw na meczu z Wisłą Płock, a później na siedmiu kolejnych.
Oczywiście. Nie biorę pod uwagę powrotu do pierwszej ligi. Z całym szacunkiem, grałem tam dużo meczów, ale w Ekstraklasie gra mi się na tyle dobrze, że opcji powrotu o szczebel niżej w ogóle nie rozważam.
Było kilka, ale nic konkretnego się jeszcze nie pojawiło. Zresztą ja sam odpowiadałem dotychczas, że na razie skupiam się na Zagłębiu. To moja pierwsza drużyna w Polsce, cały klub wiele dla mnie znaczy i chcę zrobić wszystko, by pomóc mu w utrzymaniu.
Możemy na ten temat pogadać, ale jeszcze nie teraz, trochę później (śmiech). Pytania były, ale tak jak mówiłem – na razie bez konkretów.
Bez wątpienia w Polsce! Po co zmieniać kraj, jak jest się zadowolonym z pobytu w obecnym. Nauczyłem się języka, gram w fajnej lidze, więc chciałbym zostać. Ale pamiętam o tym, że mam trochę lat. Fizycznie czuję się oczywiście bardzo dobrze, ale nie wiem czy mogę być tak bardzo optymistycznie nastawiony.
Cele? Tylko grać. Jak najwięcej grać. I robić to w coraz lepszych drużynach. A reprezentacja? O tym już nie marzę, bo wiem ile lat mam i kto w kadrze Serbii gra na mojej pozycji. Tam jest Aleksandar Kolarov, jest Dusan Tadić, który w pojedynkę wygrał Ajaksowi mecz z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Ja jestem skromnym chłopakiem i wiem na co mnie stać.
Gdyby to wszystko potoczyło się tak jak teraz, ale pięć-sześć lat temu, tobym jeszcze o kadrze marzył. Bo ja miałem takie same statystyki w Serbii, tylko nikt mnie tam przez długi czas nie widział. A grając w Ekstraklasie miałbym szansę się do niej załapać, ale tylko wtedy, gdybym był młodszy. Z Polski można się do kadry dostać, czego przykładem jest sytuacja mojego dobrego przyjaciela Filipa Mladenovicia z Lechii Gdańsk, który niedawno dostał powołanie i zagrał mecz z Portugalią [90 minut w meczu zremisowanym 1:1 – red.]. Ale on jest młodszy i w kadrze już grał.
Wiadomo, że piłka jest nieprzewidywalna, ale znam swoje możliwości i wiem, że są marzenia, o których zrealizowanie będzie już trudno.