Wszystkie problemy Jagiellonii Białystok: zaskakujący transfer, szpital polowy i hulający w ataku wiatr

Zimą wydawało się, że Ireneusz Mamrot zapakował do plecaka wszystko, co było niezbędne do podróży ku mistrzostwu Polski. Dwa miesiące później Jagiellonia Białystok co prawda zapewniła sobie grę w finale Pucharu Polski, ale wciąż drży o awans do czołowej ósemki ligi.
Zobacz wideo

Zimą do piłkarskiego marketu Jagiellonia Białystok wpadła z pustym koszykiem i pełnym portfelem. Cezary Kulesza wzmacniając zespół przed walką o mistrzostwo Polski skorzystał między innymi z promocji, którą ogłoszono na stoisku krakowskim. Łącznie wydał milion euro, ale nawet to nie było gwarantem włączenia się Jagi do walki o tytuł. Na Podlasiu nie tak dawno mówiono, że „do trzech razy sztuka”, ale wiadomo już, że nie będzie mistrzostwa ani trzeciego wicemistrzostwa. Zamiast tego klub wciąż nie jest pewny, czy nie trafi do grupy spadkowej.

Pokaz siły za milion euro

To był pokaz siły. Najpierw Jagiellonia zakontraktowała „darmowego” Zorana Arsenicia, o którego stoczyła bitwę m.in. z Legią Warszawa i Lechią Gdańsk. Następnie za trzy miliony złotych sprowadziła z Krakowa kolejnych wiślaków: Jesusa Imaza i Martina Kostala. Hiszpan był na liście Lecha Poznań (ale możliwość jego pozyskania zablokował Adam Nawałka), a Słowak mógł trafić do Lechii lub Śląska Wrocław. To była jasna deklaracja: tym razem Jaga będzie zwarta i gotowa do drugiej części sezonu, którą rozpoczynała z czwartego miejsca ex aequo z Kolejorzem. Poza tym na Słoneczną trafili jeszcze Andrej Kadlec i Stefan Scepović.

Łącznie z prowizjami zimą Jagiellonia wydała na wzmocnienia blisko milion euro. Więcej niż łącznie przeznaczyły na transfery Legia Warszawa, Lech Poznań i Lechia Gdańsk. Efekt zakupów na pewno jednak nie jest zadowalający: w Ekstraklasie klub zajmuje dopiero szóste miejsce i wciąż nie jest pewny gry w grupie mistrzowskiej, o co powalczy już w sobotę.

Szpital polowy

W rozmowie ze Sport.pl Ireneusz Mamrot mówił: – Wszyscy mówią tylko o transferach do klubu, a zapominają o tym, że opuścili nas Frankowski i Świderski. W ataku nie mamy w tej chwili żadnej rywalizacji. Mamy też budżet mniejszy od Legii i Lecha… I choć zimą Mamrot otrzymał kilku piłkarzy, to żadnego nich nie można nazwać gwiazdą ligi. Arsenić wystąpił w siedmiu meczach, we wszystkich po 90 minut, ale dopiero ostatnio zaczął prezentować formę, którą imponował w Wiśle Kraków. W dziewięciu meczach zagrał Kostal, ale jako skrzydłowy zanotował jedną asystę. Lepsze statystyki ma Imaz – w siedmiu spotkaniach strzelił dwa gole. Wspomniani wcześniej Kadlec oraz Scepović odegrali do tej pory tylko trzecioplanowe role.

Duży wpływ na taki przebieg rundy wiosennej miały problemy zdrowotne jagiellończyków. Imaz zaraz po transferze nabawił się urazu mięśnia dwugłowego, który przywiózł do Polski ze zgrupowania w Turcji (po meczu z Karpatami Lwów). Kadlec przyleciał do Białegostoku z kontuzją stopy, która łącznie zabrała mu trzy miesiące. W lutym poważne problemy dopadły Mile Savkovicia, który uszkodził więzadła w kostce i prawdopodobnie nie zagra do końca sezonu. Gdyby nie ten uraz, dziś Savković byłby jednym z dwóch najpoważniej rozważanych kandydatów do gry na skrzydle. Chociaż problemy zdrowotne ominęły Arsenicia, to on też potrzebował dwóch miesięcy, aby wrócić na wysoki poziom. Podobnie, jak Martin Kostal.

W ataku hula wiatr

Największy kłopot Jagiellonia ma w ataku. Tam, gdzie jeszcze kilka lat temu występował idol białostockich trybun Tomasz Frankowski, dziś hula wiatr. Jedynym środkowym napastnikiem z prawdziwego zdarzenia jest Patryk Klimala. 20-latek, który w tym sezonie miał zbierać w Jadze szlify, nagle stał się jedyną deską ratunku Ireneusza Mamrota. Wszystko przez zimowy exodus snajperów: pod koniec roku kontrakt rozwiązał irlandzki napastnik Cillian Sheridan, który przeniósł się aż do Nowej Zelandii, do APOEL Nikozja sprzedano natomiast Romana Bezjaka. Największą stratą była jednak sprzedaż za 2,5 mln euro Karola Świderskiego, który jesienią zdobył we wszystkich rozgrywkach dziewięć bramek – więcej niż Sheridan i Bezjak razem wzięci. Na dodatek Świderski nie był rozpatrywany wśród piłkarzy do sprzedaży. Ale gdy poinformował klub, że nie przedłuży umowy, Kulesza nie miał innego wyjścia i przyjął ofertę PAOK. Mimo milionów z Salonik klub wzmocnił się wyłącznie Serbem Stefanem Scepoviciem, który mimo ciekawego życiorysu, przyjechał jako rezerwowy MOL Vidi FC.

Scepović w karierze występował w Sampdorii Genua czy Club Brugge, ale w obu klubach był wyłącznie statystą. Znacznie lepiej poszło mu w Izraelu i Segunda Division, gdzie był o krok od awansu do pierwszej ligi z Sportingiem Gijon. Dzięki temu trafił do Celticu Glasgow, a później – do grającego w La Liga Getafe. Lata świetności ma jednak za sobą: w tym roku w siedmiu spotkaniach ani razu nie trafił do siatki. Jakby tego było mało, w meczu z Pogonią Szczecin zerwał więzadła krzyżowe i Mamrot został z tylko jednym snajperem. 29-latek do gry będzie mógł wrócić najwcześniej za pół roku, czyli w październiku. A żeby było jeszcze straszniej, to w meczu z Pogonią Scepović pojawił się na boisku zastępując kontuzjowanego Klimalę! Na szczęście dla wicemistrzów Polski uraz dwudziestolatka nie okazał się poważny.

Jugas i Rymaniak na celowniku

Wbrew pozorom Jagiellonia nie zrealizowała zimą wszystkich swoich celów. Numerem jeden wśród obrońców był stoper Slavii Praga Jakub Jugas. Obrońca był nawet gotów przenieść się na Podlasie i tam odbudować formę po poważnym urazie kolana, ale do porozumienia nie doszły kluby. Rozbiło się o kwotę odstępnego przy ewentualnym wykupie: prażanie wycenili reprezentanta Czech na milion euro i za nic nie chcieli zejść z ceny, a Kulesza nie mógł tyle zaoferować. Zamiast do Jagiellonii Jugas został więc wypożyczony do Mlady Boleslav, a Jagiellonia rozpoczęła rozmowy z Arseniciem, który ostatecznie trafił na ulicę Słoneczną. Innym obrońcą, którego sztab szkoleniowy Jagi widział u siebie, był Bartosz Rymaniak. 29-letni defensor, który w Koronie Kielce występuje od 2016 roku, również miał ochotę zasilić walczący o tytuł zespół, ale finalnie nie dogadał się w sprawie kontraktu indywidualnego.

Być może jeden z nich trafi do Białegostoku latem, gdy w klubie rozpocznie się drugi etap przebudowy. Pierwszy miał miejsce zimą: Jagę opuścili Łukasz Burliga i Lukas Klemenz (przenieśli się do Wisły Kraków), kontrakt rozwiązano z Mateuszem Machajem i Sheridanem, pożegnano się też z Bejzjakiem. Za kolejne dwa miesiące do Jagiellonii dołączą „brakujące ogniwa”, o których mówił trener Mamrot. I na stulecie klubu spróbują przejść do jego historii. W tym sezonie białostoczanom została walka o Puchar Polski i zatarcie wrażenia niedosytu.

Więcej o: