Ireneusz Mamrot: W Jagiellonii Białystok rozpoczęła się przebudowa. Ale z tego sezonu chcę wycisnąć tyle, ile się da

- Rozpoczęliśmy przebudowę drużyny. W tym sezonie musimy zrobić co się da i wycisnąć na maksa to, co można - wyjaśnia Sport.pl szkoleniowiec Jagiellonii Białystok Ireneusz Mamrot.
Zobacz wideo

Sebastian Staszewski: Poczuł pan ulgę po drugim golu Tarasa Romanczuka, który dał Jagiellonii Białystok zwycięstwo z Miedzią Legnica i awans do finału Pucharu Polski?

Ireneusz Mamrot: Nie lubię słowa „ulga”, ale jeśli ją poczułem, to prędzej po zwycięstwie z Zagłębiem Sosnowiec. Wiedzieliśmy, jak ważny jest dla nas tamten mecz. Gdybyśmy nie wygrali, to na awans do czołowej ósemki właściwie nie byłoby szans. Teraz po prostu się cieszymy. Widzieliśmy, jak duże nadzieje mają kibice i chcieliśmy dać im wymarzony finał.

Po meczu, który przypominał partię szachów.

- To dlatego, że oba zespoły grały ostrożnie. Chcieliśmy strzelić bramkę w pierwszej połowie, ale nie udało się, bo Miedź ustawiła się z tyłu pięcioma zawodnikami, a nam zabrakło siły w ofensywie. Skorygowaliśmy to dopiero w przerwie i od razu mieliśmy efekty. Ale muszę przyznać, że bardzo trudno grało się przeciwko Miedzi, szczególnie, że głównie musieliśmy robić to w ataku pozycyjnym. Nie był to mecz marzeń, ale z chłopaków jestem zadowolony.

Po dwóch zwycięstwach z rzędu może pan powiedzieć, że Jagiellonia wyszła z kryzysu?

- Dzięki tym zwycięstwom wzmocniliśmy się psychicznie. Na treningu pojawiły się uśmiechy, żarty. Myślę, że bez wygranej w Sosnowcu nie byłoby awansu do finału Pucharu Polski. Tam wyszliśmy na mecz zdenerwowani, a teraz – zmotywowani. Nie ma co ukrywać, że atmosfera jest lepsza. W tym sezonie nie było jeszcze takiej radości w szatni, jak po meczu z Miedzią.

Przed wami ligowy mecz sezonu, czyli spotkanie z Lechem Poznań, które zdecyduje o tym, czy awansujecie do czołowej ósemki Ekstraklasy.

- Oba zespoły o to powalczą. Nasza sytuacja jest trudna, ale zrobimy wszystko, by awansować. Mam tylko nadzieję, że wytrzymamy fizycznie trudy ostatnich dwóch tygodni, bo to będzie nasz piąty mecz rozegrany co trzy dni. Lech ma więc małą przewagę, bo grał o mecz mniej.

Zdziwiła pana decyzja PZPN, który na mecz w Poznaniu nie wyśle wozu VAR?

- Moim zdaniem VAR albo powinien być wszędzie, albo nigdzie. Spokojnie znalazłbym kilka meczów w których stawka jest znacznie mniejsza. Na przykład spotkanie Lechii z Cracovią – oba te kluby już awansowały do ósemki. Nie znaczy to, że tam wóz nie powinien jechać, ale zastanawiam się dlaczego pojedzie akurat na ten mecz, a nie na nasz? Oby nie okazało się, że uznana niesłusznie bramka, albo jakiś niezauważony faul, zadecydują o awansie do ósemki.

A co, jeśli się nie uda? Już na początku marca mówiło się, że pana pozycja jest słaba.

- To będzie niefajnie… Ale w tej chwili o tym nie myślę. Gdybym skupił się tylko na tabeli, to zacząłbym podejmować złe decyzje. A to nie jest mi do niczego potrzebne. Zajmuję się tymi kwestiami, na które mam wpływ. Na przykład na wychodzeniu z kryzysu. Z drugiej strony zespoły, które mają tyle samo punktów co my, są chwalone, a Jaga zawsze jest krytykowana.

Jesteście wicemistrzem Polski, oczekuje się więc od was więcej niż od Pogoni Szczecin.

- Bo zimą sprowadzaliśmy kilku zawodników?

Między innymi dlatego.

- Wszyscy mówią tylko o transferach do klubu, a zapominają o tym, że opuścili nas Przemek Frankowski i Karol Świderski, nasi czołowi piłkarze. W ataku nie mamy w tej chwili żadnej rywalizacji, bo Patryk Klimala może rywalizować co najwyżej sam ze sobą. Mamy też budżet mniejszy od Legii czy Lecha. Budżet nie gwarantuje mistrzostwa, ale daje pewne możliwości.

Zimą nie przeszkadzało to Jagiellonii wydać na wzmocnienia najwięcej z ligowej stawki.

- Rozpoczęliśmy przebudowę drużyny. W tym sezonie musimy zrobić co się da i wycisnąć na maksa to, co można. Powalczymy o jak najwyższe miejsce w lidze, o Puchar Polski. Ale za dwa miesiące musimy dołożyć do zespołu brakujące ogniwa i wtedy powalczyć o coś więcej.

Zdobycie Pucharu będzie dla pana cenniejsze od wicemistrzostwa z ubiegłego sezonu?

- Po kibicach widzę, że ten puchar ceniliby bardzo mocno, bo ostatni klub zdobył dawno temu. Dla mnie jednak mój pierwszy sezon w Ekstraklasie, gdy zdobyłem to wicemistrzostwo, jest sporym sukcesem. Co nie zmienia faktu, że Puchar to Puchar. Każde trofeum jest wyjątkowe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.