Do niecodziennej sytuacji doszło przed wtorkowym meczem Arki Gdynia z Lechią Gdańsk. Niespełna godzinę przed rozpoczęciem spotkania właściciel gdyńskiego klubu - Dominik Midak - za pośrednictwem Twittera poinformował, że derby Trójmiasta będą ostatnim meczem, w którym zespół poprowadzi trener Zbigniew Smółka.
Szkoleniowiec do całej sytuacji odniósł się po spotkaniu, które zakończyło się bezbramkowym remisem. Smółka, ledwo powstrzymując łzy, stanął do rozmowy w telewizji Canal+.
- Powinienem zostać zwolniony wcześniej, właściciel wykazał się dużą cierpliwością. Jestem przekonany, że Arka się utrzyma. Ci zawodnicy na to zasługują. Pracowaliśmy tutaj ciężko, ale odchodzę z podniesioną głową, chociaż seria naszych porażek była dramatyczna. Popełniłem sporo błędów, może byłem zbyt miękki. Ekstraklasa mnie zweryfikowała, można powiedzieć, że mnie wypluła. Czuję się jednak młodym trenerem i mam zamiar wyciągnąć wnioski z czasu spędzonego w Gdyni - powiedział Smółka, który w Arce pracował od początku tego sezonu.
W mocnych słowach do całej sytuacji odniósł się też trener Lechii, Piotr Stokowiec. - To co się teraz wyrabia to jest skandal. Trener jest nikim, jest nieszanowany. Nie będę nawet mówił za kim my jesteśmy w hierarchii klubowej. Najlepiej, jakbym odwrócił się na pięcie i stąd poszedł, a za mnie przyszedł tu ktoś z klubu, jednego czy drugiego. Niedługo chyba nie będziemy już potrzebni. Czekam, kto kogo w tym zwalnianiu przebije i zwolni trenera w przerwie meczu. Jestem oburzony. Rozumiem, że można zwolnić trenera w każdym momencie, ale w taki sposób? To jest poniżające. Tak nie poprawimy wizerunku polskiej piłki. Mam nadzieję, że ktoś zareaguje. Może związek? Zaczynamy się ocierać o absurd - skomentował Stokowiec.
Po 28 kolejkach ekstraklasy Lechia zajmuje pierwsze miejsce w tabeli z sześcioma punktami przewagi nad Legią, która w środę o godz. 20.30 podejmie Jagiellonię Białystok. Arka zaś zajmuje 14. miejsce z zaledwie trzema punktami przewagi nad znajdującą się w strefie spadkowej Wisłą Płock.