Ekstraklasa. Ireneusz Mamrot: Chcę wierzyć, że wieść na temat mojego zwolnienia była tylko plotką. Nigdy nie zapomnę gestu moich piłkarzy

- Chcę wierzyć, że informacje o moim rzekomym zwolnieniu, były wyłącznie plotką. Muszę również podziękować zawodnikom za ich gest po bramce Guilherme w meczu z Górnikiem Zabrze. Zapamiętam go na zawsze - mówi nam trener Jagiellonii Białystok Ireneusz Mamrot.
Zobacz wideo

Sebastian Staszewski: W Magazynie Ekstraklasy dziennikarz „Przeglądu Sportowego” Łukasz Olkowicz poinformował, że w najbliższych tygodniach będzie pan walczyć o swoją trenerską posadę. W jakich okolicznościach dowiedział się pan o tej pogłosce?

Ireneusz Mamrot: W poniedziałek pracowałem do późna i nie miałem świadomości tego, co dzieje się w sieci. Dopiero po jakimś czasie włączyłem kilka portali, żeby zobaczyć, co się wydarzyło na świecie. Patrzę na pierwszy, a tam zwalniają Mamrota. Na drugim to samo. Na stronie głównej tych największych serwisów były teksty na mój temat. Nie zdążyłem dobrze się w nie wczytać, gdy zadzwonili wiceprezes Agnieszka Syczewska i prezes Cezary Kulesza. Zapewnili mnie, że to bajki, że nie ma nic na rzeczy. Ale jak w dowcipie: niesmak pozostał.

Jak Mark Twain może pan powiedzieć, że pogłoski o pana śmierci były przesadzone.

- Tak, choć nie ukrywam, że nie był to przyjemny moment. Większość trenerów traci pracę, znamy to uczucie, ale istotnym elementem zwalniania jest informowanie o tym w rozmowie twarzą w twarz. Na szczęście klub zareagował. I dziś chcę wierzyć, że była to tylko plotka.

Uczucie niepewności nie będzie przeszkadzało panu w pracy? Bo topór gdzieś tam wisi.

- Podchodzę do tego inaczej: mam do wykonania pracę, wiem, że tylko ona będzie mnie bronić. Może pan nie wierzyć, ale o tamtym już zapomniałem. Myślę o meczu ze Śląskiem Wrocław.

Skąd wziął się przestój Jagiellonii? W dwóch ostatnich meczach zdobyliście tylko punkt.

- Zimą było trochę zmian i choć nie chcę się tym tłumaczyć, to nie możemy takiego argumentu zignorować. W Polsce ocenę drużyny często definiuje wynik. A nie zawsze odzwierciedla on postawę na boisku. O ile z Cracovią przegraliśmy zasłużenie, o tyle w meczu z Górnikiem nie byliśmy gorsi, a wręcz przeciwnie – mogliśmy strzelić bramkę na 3:1 i wygrać. Zamiast tego w końcówce zagraliśmy wysoko, nie cofnęliśmy się, popełniliśmy błąd i było po sprawie. Ale jednocześnie uważam, że drużyna grała lepiej, niż w spotkaniach z Cracovią czy Wisłą Płock.

W beczce dziegciu łyżką miodu jest reakcja piłkarzy po bramce Guilherme z rzutu karnego. Zawodnicy Jagiellonii pobiegli do pana, aby zamanifestować swoje wsparcie.

- Wcześniej nic konkretnego się nie działo, ale fajnie, że piłkarze zareagowali w taki sposób.

Skoro wieści o pana możliwym zwolnieniu to plotki, to skąd wziął się taki właśnie gest?

- Tego nie wiem, bo nie rozmawiałem z nimi na ten temat. Ale ta reakcja w kontekście tego, co pojawiło się w mediach później, może zastanawiać. Zapamiętam im to na zawsze. Dziękuję.

We wtorek z zawodnikami Jagi spotkał się prezes Cezary Kulesza. Co im przekazał?

- Przed treningiem odbyła się rozmowa na której chłopcy usłyszeli to samo, co ja wcześniej.

Pomimo uspokajających zapewnień prezesa Kuleszy czuje pan, że mimo wszystko gra pan o posadę? Utrata kolejnych ligowych punktów w meczu ze Śląskiem czy odpadnięcie z Pucharu Polski po spotkaniu z Odrą Opole musi skończyć się nerwowymi ruchami.

- I bez ultimatum mam świadomość, że presja jest olbrzymia. Mecz pucharowy jest dla nas tak samo ważny, jak ligowy, bo w kontekście naszych problemów kibice chcą wybrać się na PGE Narodowy. Zamierzamy więc pogodzić jedno z drugim. Jest to możliwe, choć nie takie łatwe. Najpierw chcemy pokonać Śląsk, później powalczymy z Odrą. Meczów jest coraz mniej, więc już teraz mogę zadeklarować jedno: w Opolu wystawimy nasz możliwie najsilniejszy skład.

Wierzy pan, że Jagiellonia wciąż może zdobyć mistrzostwo Polski?

- Powiedziałem moim zawodnikom, że najpierw musimy zacząć wygrywać, a później możemy coś tam deklarować. Strata nie jest tak duża, żeby nie dało się jej odrobić, ale jeśli nie zacznie się seria naszych zwycięstw, to nie ma o czym mówić. Do tej rozmowy wróćmy za jakiś czas.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.