Wisła Kraków bez złotówki i bez Sharksów. Spór o kibicowanie a "pochwalanie przestępczości"

Wisła Kraków weszła w najtrudniejszy etap wychodzenia na prostą, a na pewno najmniej przewidywalny. O ile kwestie związane ze sprzedażą klubu, odwieszeniem licencji, zakończeniem umów z dawnymi firmami i pracownikami da się załatwić kilkoma dokumentami, o tyle z kibicami trzeba działać inaczej.
Zobacz wideo

- Podczas meczu z Pogonią nie prowadziliśmy zorganizowanego dopingu. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt niemożliwości wywieszenia na sektorze C flag, które są nieodłącznym elementem ruchu kibicowskiego na Wiśle - napisali kibice Ultras Wisła o proteście, który prowadzili podczas sobotniego meczu z Pogonią Szczecin. Dodali, że zachęcają wszystkich do przychodzenia na Reymonta i wspierania klubu. Ale sami w oświadczeniu postawili klubowi warunek.

„Na meczu ze Śląskiem (pierwszy w 2019 mecz Wisły na własnym stadionie - red.) stworzyliśmy wspólnie fenomenalną atmosferę, którą mamy nadzieję jeszcze w tym sezonie uświadczyć na Stadionie im. Henryka Reymana. Nie możemy jednak godzić się na ingerencję ludzi zarządzających aktualnie Wisłą Kraków w niezależność ruchu kibicowskiego przy Reymonta” – czytamy.  

O co chodzi w tym sporze? Stowarzyszenie kibiców chciało skorzystać z kilku swoich flag z symbolem rekina. Do umieszczenia na stadionie był też przygotowywany transparent „Wisła Sharks”. Do akceptacji tych flag i zgody na ich zaprezentowanie jednak nie doszło. To na razie najpoważniejszy pozaboiskowy kryzys w akcji ratowania Wisły przez prezesa Rafała Wisłockiego i wspierających go Bogusława Leśnodorskiego, Jarosława Królewskiego i Tomasza Jażdżyńskiego.

Tempo tej akcji było do tej pory imponujące. Unieważnienie umowy z Noble Capital Partners i Alelegą. Stworzenie nowego zarządu Wisły Kraków SA. Odzyskanie licencji na grę w Ekstraklasie. Pozyskanie środków na spłatę zadłużenia. Przywrócenie normalnego funkcjonowania klubu. Ściągnięcie na Reymonta nowych piłkarzy. Uregulowanie sytuacji z Zarządem Infrastruktury Sportowej w Krakowie i miastem w sprawie zaległości za wynajem obiektu. Rozwiązanie dotychczasowych umów z firmami obsługującymi klub lub wynajmującymi od niego powierzchnie biurowe (siłownia na Reymonta, agencje ochraniające spotkania, firma sprzątająca, firma drukująca klubowe wydawnictwa). Klub też dość szybko odciął się od umowy, którą niegdyś zawarł ze stowarzyszeniem kibiców, umowy dotyczącej m.in. przekazania im złotówki od każdego sprzedanego biletu.

Coś, co było kością niezgody jeszcze za czasów byłego prezesa Wisły Jacka Bednarza, teraz udało się załatwić w kilka dni. Przypomnijmy, że pod rządami Bednarza próba wycofania się z umowy na „złotówkę od biletu” zakończyło się bojkotem meczów Wisły i - w pewnym uproszczeniu – ostrzelaniem stadionu Wisły racami (śledztwo w tej sprawie umorzono, ale według ustaleń reporterów Superwizjera TVN z protokołów przesłuchań wynikało, że akcją miał kierować Damian Dukat z SKWK, do niedawna wiceprezes Wisły, który temu zaprzeczył).  

Teraz współpracę SKWK i Wisły SA zakończono. Można powiedzieć, że dokonało się to w warunkach wyższej konieczności: jeszcze na początku stycznia istniały przesłanki, by ogłosić upadłość trzynastokrotnego mistrza Polski. A ci, którzy pospieszyli Wiśle z ratunkiem wiedzieli, że muszą się pozbyć etykietki klubu będącego zakładnikiem pewnych grup z trybun. 

Bez złotówki i bez Sharksów

Celem nowych działaczy było pokazanie potencjalnym inwestorom (chętnych na Wisłę nadal jest ponoć dwóch lub trzech), że na Reymonta może wrócić normalność. To znaczy, że klub przyciąga do siebie kibiców, którzy zainteresowani są przede wszystkim sportową rywalizacją na boisku. Na mecz ze Śląskiem przyszło 21,5 tys. fanów. Ważne było jednak to, co wydarzy się na trybunie „C” zajmowanej przez najbardziej zagorzałych fanów. To tam wisiały do tej pory flagi z rekinem symbolizującym Sharksów -  radykalny odłam kibiców Wisły. Niektórzy członkowie tej grupy zostali aresztowani w maju 2018 roku przez CBŚP, a kilka miesięcy później zatrzymano też Pawła M., pseudonim „Misiek”, któremu postawiono zarzuty związane z kierowaniem zorganizowaną grupą przestępczą. Zresztą krakowski sąd w sierpniu ubiegłego roku, wydając wyroki za handel narkotykami na niektóre osoby powiązane z „Sharksami”, określił ich działalność jako „daleko wykraczające poza zwykłe kibicowanie”. - Mamy tu do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą – powiedziała wprost sędzia prowadząca sprawę.

W kontekście Sharksów i Wisły warto dodać, że jeszcze w grudniu podczas meczu kończącym tamten rok z Lechem Poznań na trybunie „C”, w pewnym momencie pojawiła się flaga „Misiek trzymaj się bracie”. Nawet jeżeli została wywieszona przez dwie lub trzy osoby i był to pomysł garstki z 21,5 tys. fanów, to przekaz poszedł w Polskę.

Wisła Kraków - kibiceWisła Kraków - kibice Fot. Jakub Porzycki

Nowy prezes Wisły Kraków SA Rafał Wisłocki przed meczem ze Śląskiem dość dużo mówił o niepewności, czy obawach związanych z tym, jak zachowają się najbardziej radykalni kibice „Białej Gwiazdy”. Prawdopodobnie dochodziły do niego sygnały niezadowolenia - po pierwsze z zakończonej z SKWK współpracy, po drugie mówiące o tym, że grupka fanów nie ma zamiaru zrezygnować z manifestowania swoich klubowych przynależności.

- Pewnie, że mamy obawy. Czy nie znajdzie się taka grupa na trybunach, dla której w takim momencie najważniejsze będzie zaprezentowanie samych siebie i jakichś swoich pozdrowień. Czuję, że 90 procent kibiców na stadionie będzie zaangażowanych w pozytywny doping. Ale są też niewiadome – mówił w wywiadzie udzielonym wtedy Sport.pl.

Podczas spotkania ze Śląskiem pozdrowień dla „Miśka”, czy zauważalnego prezentowania symboli „Sharksów” nie było. Fani skupili się głównie na przywitaniu i podziękowaniu dla wracającego po kilkunastu latach na Reymonta Jakuba Błaszczykowskiego. Na trybunie „C” przedstawiciele SKWK zachowywali się dość spokojnie. Co ciekawe w pewien sposób też odnieśli się do tego, co ostatnio działo się w klubie.

- Za chwilę po trybunie przejdzie zbiórka pieniędzy. Wiem, że opinia nie jest teraz zbyt fajna, ale mamy kilka zaległości. Każdy niech coś wrzuci – oznajmił w pewnym momencie meczu gniazdowy/. Kwestii „zbyt fajnej opinii” nikt jednak nie rozszerzał. „Kilku zaległości” tym bardziej.

Ingerencja w kibicowanie a “pochwalanie przestępczości”

Temat relacji na linii grupki kibiców z klubem wrócił mocniej przy kolejnym domowym spotkaniu Wisły z Pogonią Szczecin. Punktem spornym stały się wspomniane flagi.

Czy to „ingerencja”, czy skrupulatne wypełnianie przepisów, dwie strony ocenić muszą już same. W samej Ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych czy Regulaminie dyscyplinarnym PZPN możemy znaleźć punkty mówiące o zakazie „prezentowania treści (...) pochwalających przestępczość, przemoc” pod co, pozdrowienia do aresztu dla „Miśka” oskarżonego o kierowanie grupą przestępczą i prezentowanie emblematów „Sharksów”, można próbować podciągnąć. A nawet jeśli ktoś uzna to za przesadę, to klub i tak zawsze ma prawo, szczególnie w przypadku większych płócien, zakazać „umieszczania transparentów, flag lub elementów opraw w sposób ograniczający widoczność innym uczestnikom imprezy lub w sposób ograniczający widoczność materiałów reklamowych lub blokujących wyjścia i bramy ewakuacyjne”.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, odcięcia się od „Sharksów” chce nie tylko prezes Wisły Rafał Wisłocki, który osobiście zajmował się tą sprawą, lecz także potencjalni inwestorzy i przedstawiciele miasta. Ten problem był sygnalizowany podczas tegorocznego spotkania Wisły z magistratem. Oficjalnie jednak o rozwinięcie sprawy trudno.

- Miasto nie angażuje się w sprawy wewnętrzne Wisły Kraków, a tak delikatne kwestie jak kwestia wizerunku tym bardziej leżą jedynie w gestii władz klubu - poinformowała nas Monika Chylaszek, dyrektor wydziału rzecznika prasowego Prezydenta Miasta Krakowa.

Wisła odcina się od wszystkiego

W sprawach kontaktów w kibicami znamienna może być też informacja, że inna grupa kibicowska „Starzy Bywalcy” zawiesiła działalność charytatywną na stadionie miejskim.

„Dziś wszyscy oglądamy mecze wyjazdowe w telewizji i nikt nie wykazuje zainteresowania, żeby ten stan rzeczy zmienić. Spotkanie w tej sprawie z prezesem Rafałem Wisłockim, na które byliśmy umówieni, nie doszło do skutku... Chcieliśmy na nim również poruszyć sprawę dotychczasowych naszych akcji. Dotychczas udawało się nam to dzięki pomocy Stowarzyszenia Kibiców i klubu. Niestety, na fali zmian postanowiono Stowarzyszenie i ludzi dobrej woli, których tam nie brakowało, obarczyć winą za całe zło, jakie w klubie się wydarzyło” – czytamy na ich oficjalnym profilu.

Organizacja zapowiedziała, że będzie starać się prowadzić swoje zbiórki pod stadionem.

Działania nowego zarządu sprawiły też, że w klubie już na stałe będzie pracowała nowa rzecznik prasowa Karolina Kawula-Biedrzycka. Pełniąca tę rolę do tej pory Iwona Stankiewicz (żona byłego członka rady nadzorczej Mateusza Stankiewicza), po kilku miesiącach pracy poszła na urlop macierzyński.

Klub rozwiązał też umowę z Danielem Gołdą, który pełnił rolę wiceprezesa Wisły w poprzednim roku, a od stycznia pomagał w działalności sportowej. Prawdopodobnie nie pracuje już w nim też osoba, która uderzyła niegdyś innego klubowego pracownika, o czym pisaliśmy tutaj. Klub w tych sprawach nie wypowiedział się w oficjalnych komunikatach. Wciąż czekamy na odpowiedzi na nasze pytania w tej sprawie. Wisła niekiedy rozlicza się z przeszłości po cichu. Czy da się też po cichu dojść do takiego porozumienia, które zapewni, że nie będzie ciszy przy Reymonta, szczególnie na kolejnym meczu z Cracovią? A może brak zorganizowanego dopingu według dotychczasowych reguł wcale nie jest tak dotkliwy, jak się protestującym wydaje? Pod warunkiem, że frekwencja nadal będzie na meczach Wisły dopisywać. Po meczu z Pogonią nie brakowało głosów, że spontaniczne wsparcie z tylu gardeł to była całkiem miła odmiana. Pewnie żaden prezes "Białej Gwiazdy" nie miał w ostatnich latach tak mocnych kart w rozmowie w negocjacjach z przedstawicielami trybun jak Rafał Wisłocki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.