Ekstraklasa. Legia pokonała Miedź. Humory psuje poważnie wyglądająca kontuzja Sebastiana Szymańskiego

Bramki Carlitosa i debiutującego w podstawowym składzie Iuriego Medeirosa dały Legii Warszawa zwycięstwo nad Miedzią Legnica 2:0. Humory przy Łazienkowskiej mąci jednak poważnie wyglądająca kontuzja kolana Sebastiana Szymańskiego, który boisko opuścił na noszach.
Zobacz wideo

Chociaż mecz z Miedzią był dopiero czwartym w tym roku, to atmosfera wokół Legii zdążyła już solidnie zgęstnieć. Zespół Ricardo Sa Pinto do piątku zdobył tylko trzy punkty, a jego strata do prowadzącej w tabeli Lechii Gdańsk zwiększyła się do siedmiu punktów. Przed tygodniem warszawiacy przegrali na wyjeździe z Lechem 0:2. Problemem mistrzów Polski nie były jednak tylko wyniki, ale też styl i skuteczność. W meczach z Wisłą Płock, Cracovią i Lechem legioniści strzelili tylko jednego gola. Na dodatek padł on po stałym fragmencie gry. - Akceptuję krytykę, która na nas spadła. Wiem, że musimy stwarzać więcej okazji w polu karnym rywali – powiedział Sa Pinto przed meczem w Miedzią.

Początek piątkowego spotkania wyglądał tak, jakby legioniści za wszelką cenę chcieli zrekompensować kibicom ostatnie porażki. Gospodarze zaczęli mecz bardzo agresywnie, atakowali rywali wysokim pressingiem, dzięki czemu stworzyli kilka okazji do zdobycia bramki. Najlepszą, w 13. minucie, zmarnował Iuri Medeiros, który po podaniu Andre Martinsa uderzył wprost w Łukasza Sapelę. To, co nie udało się Medeirosowi, 10 minut później udało się Carlitosowi. Z rzutu rożnego w pole karne Miedzi dośrodkował Sebastian Szymański, piłka minęła wszystkich obrońców z Legnicy, a hiszpański napastnik wbił ją z bliska do pustej bramki. To pierwsze trafienie 29-latka od 15 grudnia, kiedy strzelił gola w meczu z Piastem Gliwice (2:0).

Po zdobyciu bramki legioniści wyraźnie wyhamowali, ale nie stracili przez to kontroli nad meczem. Miedź, która na początku nie potrafiła wyprowadzić dobrego kontrataku, w kolejnych minutach nie radziła sobie też w ataku pozycyjnym. Dość powiedzieć, że goście pierwszy strzał na bramkę Radosława Majeckiego oddali dopiero w 64. minucie meczu. Wtedy było już jednak 2:0 dla Legii, bo cztery minuty wcześniej debiutanckiego gola dla drużyny Sa Pinto strzelił Medeiros. W środku pola piłkę skutecznie odebrał Martins, asystę zaliczył Carlitos, a wypożyczony ze Sportingu CP Portugalczyk popisał się precyzyjnym strzałem sprzed pola karnego.

W 81. minucie gospodarze powinni prowadzić 3:0. Powinni, jednak dobrej akcji i podania Carlitosa z lewej strony nie wykorzystał Michał Kucharczyk, który nie zdążył wbić piłki do bramki wślizgiem. Legia pewnie i zasłużenie pokonała Miedź i przynajmniej do poniedziałku zmniejszyła stratę do Lechii do czterech punktów. Po dwóch porażkach z rzędu humory przy Łazienkowskiej z pewnością będą lepsze, ale radość stonować może poważnie wyglądająca kontuzja, której na początku drugiej połowy doznał Sebastian Szymański. 19-letni pomocnik opuścił boisko na noszach z powodu kontuzji kolana po starciu z obrońcą Miedzi – Bożo Musą. Na razie nie wiadomo jak poważny to uraz.

Kolejny mecz mistrzowie Polski rozegrają w sobotę, kiedy na wyjeździe zmierzą się z Arką Gdynia. Początek spotkania o godz. 20.30.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.