Ekstraklasa. Iuri Medeiros - łatka talentu kontra rzeczywistość

On i Sporting to skomplikowana relacja. Od 11. roku życia próbował wywalczyć sobie miejsce w składzie i zawsze w klubie mieli przygotowaną wymówkę specjalnie na tę okazję. Raz chodziło o brak doświadczenia, kiedy indziej o to, że za mało biega. 24-letni portugalski skrzydłowy ma zostać wypożyczony do Legii na najbliższe pół roku.
Zobacz wideo

Nie mów „hop”

Na twarzy prezesa Genoi zagościł uśmiech. Nie potrafił zachować tej satysfakcji dla siebie. Przecież miał rację – Iuri Medeiros jest utalentowanym zawodnikiem i w końcu potwierdza piłkarskie umiejętności na boisku. – Kiedy dołączył do drużyny, słyszałem tylko, że wyciągam odpadki z portugalskiego rynku. To nie przypadek, że teraz wszyscy o nim mówią – stwierdził triumfalnie. Portugalczyk rzutem na taśmę zapewnił swojemu zespołowi wygraną z Cagliari, niecałe trzy tygodnie później dołożył bramkę z Hellasem, a po drodze dorzucił jeszcze asystę.

Enrico Preziosi trochę się jednak pospieszył. Gdyby chwilę poczekał, pewnie ugryzłby się w język. Medeiros na początku następnego sezonu wylądował na ławce rezerwowych i rzadko kiedy się z niej podnosił.

Na przeciwległym biegunie niewzruszona wiara zamienia się w ostrą krytykę. Właśnie tam można umieścić jednego z trenerów rezerw Sportingu. Abel Ferreira niecałe pięć lat temu nie przebierał w słowach po wygranym 1:0 spotkaniu z ekipą SC Covilha. Szkoleniowiec pomeczową wypowiedź zaczął od krótkiego nakreślenia funkcji, jaką mają spełniać jego podopieczni. - Zaczynają każde spotkanie z pięcioma celami do zrealizowania: mamy tworzyć i promować graczy, zwiększać rywalizację, wygrywać i służyć za probówkę dla pierwszej drużyny. Jestem bardzo zadowolony z postawy w ostatnich 20 minutach – podkreślił. Krótki wstęp był o tyle niezbędny, że miał uzmysłowić jednemu piłkarzowi, co zrobił źle.

– Wszyscy muszą biegać. W końcówce meczu jeden zawodnik całkowicie odpuścił. Jeśli ktokolwiek chce się przebić na wyższy poziom, musi o to zawalczyć. Nie obchodzi mnie ani to, czy jest za słabo lub zbyt dobrze wyszkolony technicznie, ani czy jest przyszłą gwiazdą. Potrzebna jest zarówno dyscyplina, jak i doświadczenie. Kto tego nie ma, po prostu nie zda testu – podsumował postawę Medeirosa.

Uliczny futbol

Wypowiedź trenera Ferreiry wcale nie sprawia, że relacja Iuriego ze Sportingiem jest zero-jedynkowa. Owszem, wielokrotnie, niezależnie od wieku i okoliczności, Portugalczyk zderzał się ze ścianą. Kłóci się to jednak z obrazem chłopaka, który od 11. roku życia starał się przebić do pierwszego składu i po każdym wypożyczeniu miał nadzieję, że tym razem się uda.

– Od najmłodszych lat myślałem tylko o piłce nożnej. Graliśmy na ulicach, kopaliśmy piłkę po asfalcie, więc do domu wracałem ze zdartymi kolanami – opowiada w rozmowie z oficjalną stroną Genoi. Wspomina, że często mama musiała go wołać przez długi czas, bo nie mógł oderwać się od piłki. – Wpadało jednym uchem, wypadało drugim. Zwłaszcza, kiedy robiło się ciemno i trzeba było w końcu wrócić do domu – wspomina.

Iuri Medeiros wyrósł na dość uniwersalnego zawodnika. – Ma tendencję do ścinania do środka ze skrzydła. Ustawia się dość szeroko, ale w momencie, gdy dostaje podanie, ma kilka możliwości. Często uwalnia flankę wysoko ustawionemu bocznemu obrońcy, wówczas przesuwając się bliżej pola karnego. Jest prawonożny, ale świetnie prowadzi piłkę również lewą nogą – pisze Mario Rivas na portalu „La contra crónica”. Podkreśla, że Portugalczyk nie tylko dysponuje mocnym uderzeniem, ale i technicznym podaniem kluczowym. - Bardzo często siał spustoszenie pod bramką przeciwnika po uderzeniach ze stałych fragmentów gry, kiedy grał w Moreirense. Nie jest szczególnie szybki, ale nadrabia boiskową inteligencją, nie ma problemów z decyzyjnością. Porusza się elegancko i harmonijnie – kontynuuje. Umiejętności Iuriego chwalił również trener Boavisty, Miguel Leal, u którego skrzydłowy odgrywał kluczową rolę.

Ofiara polityki transferowej

W portugalskich mediach pojawiło się mnóstwo sugestii, że Iuri prezentował znacznie wyższy poziom dopóki nie zaczął tułać się po wypożyczeniach. Co ciekawe, spadek formy nie miał być w sposób bezpośredni związany z procesem aklimatyzacji w nowej ekipie, a ze stylem i taktyką, które nie współgrały z tymi preferowanymi przez Sporting. – Dajcie mu przestrzeń do gry, a stanie się zabójczą bronią – podkreśla Antonio Mendonca na portugalskim portalu „Fair Play”. Zaznacza, że problem Medeirosa rozbija się o podstawowe różnice między drużynami z czołówki a dołem tabeli.

– Inaczej gra się w Sportingu, gdzie na każdej pozycji jest rywalizacja, a strategia opiera się na posiadaniu i trzeba samemu stwarzać sobie przestrzeń do gry. Weźmy chociażby pod uwagę poprzedni sezon (przyp. red. 2016/17), kiedy niemalże wszystkie ekipy parkowały autobus przeciwko Sportingowi – dziennikarz odnosi się do uniwersalnych umiejętności i ogólnego charakteru ligi. Jednocześnie sugeruje, że Portugalczyk zyskałby na przenosinach do zespołu, który nie bazuje jedynie na kontratakach.

Brzydkie kaczątko

Ten rozdźwięk taktyczny spowodował, że zawodnik był bombardowany wymówkami ze strony klubu. – Kolejny sierpień, to samo pytanie rozbrzmiewa na Estadio Jose Alvalade. Czy tym razem Iuri Medeiros przebije się do pierwszego składu? Odpowiedź jest zawsze taka sama: „potrzebuje więcej doświadczenia”, „łatwiej pokazać się w Moreirense czy Boaviście niż w Sportingu” albo „kolejny rok na wypożyczeniu i będzie pewniakiem do jedenastki” – pisze Goncalo Taborda na portalu „Bola na Rede”, uzupełniając problem, który prawie rok wcześniej poruszył Antonio Mendonca. Uważa, że skrzydłowy zrobił prawie wszystko, co było w jego mocy, żeby przekonać do siebie trenera Jorge Jesusa i zadaje kolejne pytanie: - Czy Iuri dla Sportingu jest „brzydkim kaczątkiem”, czy szkoleniowiec widzi w nim coś złego, czego prawie nikt inny nie dostrzega?

Przewrotnie, w pierwszej połowie sezonu 2017/2018 mogli to zauważyć niemalże wszyscy. – Brakowało mu pewności siebie i chociaż technicznie nie odstawał od reszty graczy, to ciągle podejmował złe decyzje. Zagrywał niedokładnie, dośrodkowywał nieprecyzyjnie, próbował za wszelką cenę strzelać w kierunku bramki rywala. W sześciu meczach ligowych miał tylko jedna asystę – wyjaśnia redaktor i idzie w nieco innym kierunku. Zamiast skupiać się na polityce transferowej, zwraca uwagę na kwestie psychologiczne.

– Utożsamia się ze Sportingiem od prawie czternastu lat. W tym czasie wielu piłkarzom można było zarzucić brak poświęcenia i oddania klubowi, ale nie jemu. Właściwie można odnieść wrażenie, że nerwowa gra brała się z potężnej pasji. Presja ograniczyła jego rozwój – podsumowuje diagnozę. To wszystko sprawia, że kariera Iuriego Medeirosa cały czas zatacza koło – od jednego wypożyczenia do kolejnego z nadzieją na powrót do Lizbony. Tym razem na stałe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.