Timur Żamaletdinow - kiedy zamykają drzwi, trenuje przed progiem

Jeśli dziewięć na dziesięć osób twierdzi, że się nie nadajesz, zaczynasz w to wierzyć. Tym mocniej, jeśli kilka lat wcześniej nie dawali ci szans, bo byłeś niższy od rówieśników. 21-letni napastnik miał jednak o tyle szczęścia, że nie tylko rodzice stali za nim murem, ale również "drugi ojciec". Rosjanin został wypożyczony z CSKA Moskwa do Lecha Poznań na pół roku.
Zobacz wideo

Jeden przeciw wszystkim

W pewnym momencie syn Aleksandra Griszyna, trenera drużyn młodzieżowych CSKA mógł się poczuć zazdrosny. Jego ojciec zaczął poświęcać mu nieco mniej uwagi. – Timur, rozmawiam z tobą więcej niż z własnym dzieckiem – relacjonuje szkoleniowiec w wywiadzie dla rosyjskiego portalu „Sports” – Nie słuchaj ich, po prostu rób swoje. Jeśli jesteś dobry, będziesz grał. A jeśli nie, to znaczy, że jednak mieli rację.

Griszyn nie robi tego z przekory. Bynajmniej nie upatrzył sobie przypadkowego zawodnika, który potrzebował drugiego ojca. Faktycznie jest przekonany, że w tym jednym określonym przypadku chodzi o psychikę, nie umiejętności. – Pracowałem z nim każdego dnia i widziałem na co go stać, mogłem oczekiwać od niego lepszej gry. Nie wszyscy tak robią. Niektórzy przychodzą na mecz, od razu wyciągają wnioski i twierdzą, że nic z chłopaka nie będzie – wyjaśnia.

Jego zdaniem Timur zasługiwał na wsparcie i rozmowę. Nie dlatego, że kilka lat temu był ponadprzeciętnie słaby psychicznie, a ze względu na negatywne głosy, które masowo do niego docierały. Dziewięć na dziesięć osób twierdziło, że nie da sobie rady i należy go sprzedać.

- Jasne, że o tym usłyszał i stracił pewność siebie. To normalne, że się martwił, zadręczał tym wszystkim. Każdy by tak zareagował. I co, miałem zostawić go samego? – Griszyn staje murem za napastnikiem. Nie zostawił. Nie zrobili tego także rodzice. Tym samym Timur zyskał nie tylko wspaniałego mentora, ale również drugiego ojca. – Pięknie odpowiedział na krytykę, wszyscy byli w błędzie – mówi z satysfakcją trener. Był zadowolony już wcześniej, gdy snajper był nie do zatrzymania w Lidze Młodzieżowej UEFA (34 bramki w 55 meczach od sezonu 2015/2016). We wrześniu 2017 r. Griszyn pękał z dumy, gdy jego podopieczny zadebiutował w Lidze Mistrzów i strzelił gola, który zapewnił CSKA zwycięstwo w meczu z Benfiką (2:1). W tym samym roku jako jeden z 98 piłkarzy został nominowany do nagrody „Złotego Chłopca” (przyp. red. „Golden Boy”).

 

Wzorowe wychowanie

 - Pochłaniał wszystko, co mówił Griszyn, słuchał każdego trenera i dlatego udało mu się wejść na taki poziom w tak młodym wieku – zabiera głos Siergiej Kirjakow, który również prowadził grupy młodzieżowe w CSKA. Mówi o jego zdyscyplinowaniu, pracowitości i umiejętności słuchania. Ale nie był do niego przekonany od samego początku. – Pewne elementy wzbudzały spore wątpliwości. Nie było wiadomo, czy w niego wierzyć, czy nie – kontynuuje. Ma na myśli niestabilną formę zawodnika. To, że potrafił zniknąć na 89 minut i nagle strzelić dwie bramki. – Ale przez cały ten czas nie było go na boisku. Brakowało mu pewności siebie, takiej sportowej bezczelności – podkreśla szkoleniowiec.

Jedynym człowiekiem, poza najbliższymi, którego wiara pozostawała niewzruszona, był Griszyn. – Proszę wziąć pod uwagę, że Timur nie tylko bierze czynny udział w ataku, ale i cały czas dręczy obronę przeciwnika i sprawia, że defensywa jego drużyny ma ułatwione zadanie – włącza się do dyskusji. Nie jest w stanie zrozumieć, czemu inni trenerzy nie byli w stanie tego dostrzec. Zwłaszcza że według niego zawodnik jest bardzo dobrze wychowany i swój rozwój w dużej mierze zawdzięcza rodzicom. – Nie pozwolą, żeby woda sodowa uderzyła mu do głowy. Nie ma szans, żeby bujał w obłokach zanim faktycznie osiągnie szczyt – podsumowuje swoje zdanie. Warto podkreślić, że w 2017 roku wciąż studiował finanse i zarządzanie na Rosyjskim Uniwersytecie Współpracy (przyp. red. Russian University of Cooperation).

Chłopak z Dagestanu

Chociaż Timur urodził się i wychowywał w Moskwie, to nie zapomina o swoich korzeniach. – Mama, Nurija Rafiekowna jest przedszkolanką i urodziła się w Machaczkale, a tata, Zaur Alimpaszajewicz, pochodzi z Chasawjurty, a teraz prowadzi małe przedsiębiorstwo i ma kilka sklepów spożywczych. Od dziecka mieszkam w Moskwie, ale moi przodkowie są z Dagestanu – opowiada w wywiadzie, który ukazał się w jednym z programów meczowych CSKA Moskwa. Nie pomija szczegółów. Mówi o wczesnych latach przedszkolnych i o tym, że nigdy nie mógł usiedzieć w jednym miejscu. Ale tak naprawdę nie wie, dlaczego piłka nożna spodobała mu się bardziej niż inne sporty. – Rodzice mówili, że brałem piłkę i próbowałem dryblować. Ciągle narzekali, że mam poobijane kolana – wspomina.

Dość szybko okazało się, że gra na podwórku to zdecydowanie za mało, dlatego najpierw zapisali go do sekcji piłkarskiej, a kiedy miał sześć lat pojawiła się szansa trenowania w Lokomotiwie. – Inne drużyny nie otworzyły jeszcze zespołów dla chłopców urodzonych w 1997 roku – Timur wyjaśnia decyzję. 

Początkowo wszystko układało się bardzo dobrze. – Nie zapomnę mojego pierwszego trenera. Rawil Salechow Saitowicz wskazał mi drogę. Uczył nie tylko, jak grać, ale dał kilka przydatnych życiowych rad. I przez całe siedem lat powtarzał mi, że będę świetnym piłkarzem – wspomina gracz, którego od samego początku ciągnęło do ataku. Sytuacja zmieniła się w 2010 roku, kiedy Salechow opuścił klub przez problemy zdrowotne. Nowi szkoleniowcy zaczęli budować „nową drużynę”, w której niekoniecznie było miejsce dla „starej gwardii”. – Pierwszy skład wylądował na ławce, zaczęło mi brakować rytmu meczowego. Nie wiedziałem, co zrobić, więc zadzwoniłem do Salechowa, a on poradził mi spróbować w CSKA – Timur po raz kolejny zaznacza, że był dla niego kimś więcej niż pierwszym trenerem.

O krok za rówieśnikami

Rosyjski napastnik nie wspomina o wszystkim. W powyższym wywiadzie brakuje informacji o prawdziwym powodzie zmiany ekipy. – Lokomotiw z niego zrezygnował. Timur był najniższy, rozwijał się znacznie wolniej niż jego koledzy – wyjawia Dienis Pierwuszyn, jeden ze szkoleniowców młodszych roczników CSKA, w rozmowie z rosyjskim portalem „Sports”. On dostrzegł w nim coś więcej niż warunki fizyczne. – Dla mnie był szybki, miał dobrą technikę. Było jasne, że będzie z niego niezły piłkarz – kontynuuje wypowiedź.

Uważał go za urodzonego snajpera. Bynajmniej nie takiego, który odbierze piłkę w środku pola i pogna z nią do bramki. – Trzyma się blisko pola karnego rywala i potrafi dobrze odnaleźć się w sytuacji – charakteryzuje go szkoleniowiec w oficjalnym programie meczowym CSKA. Po chwili przypomina mu się zabawna historia z Timurem w roli głównej. – Miał wtedy chyba 15 lat. Wszyscy czekali na pierwszy gwizdek. Zdjął sweter, spodnie, a pod spodem miał tylko majtki. Zapomniał o spodenkach! – śmieje się Pierwuszyn. Co ciekawe, młody napastnik nie dał się wytrącić z równowagi. W tym samym meczu strzelił dwa gole, chociaż obrońcy cały czas na niego polowali.

W październiku 2014 r. wzbudził międzynarodowe zainteresowanie, kiedy jako jedyny Rosjanin znalazł się na corocznej liście 40 najlepszych talentów młodego pokolenia Guardiana (przyp. red. „Next Generation”). Artur Petrosjan opisał go w ten sposób: „Żamaletdinow jest jednym z najzdolniejszych rosyjskich juniorów. Szybki, dobrze wyszkolony technicznie, ma niezłe wyczucie pod bramką rywala. Swoją grą przypomina Luisa Suareza”.

Paradoksalnie jego rozwój nieco wyhamował właśnie w tym samym roku. Wówczas stanowisko trenera CSKA objął Leonid Słucki. – Niechętnie stawiał na młodych i perspektywicznych zawodników. Dopiero przyjście Hanczarenki zmieniło sytuację Rosjanina. Może grać na kilku pozycjach z przodu, co tylko zwiększa jego szanse na regularne występy – czytamy w artykule z września 2017 r., który ukazał się na portalu „Futbolgrad”. Zresztą nie tylko w ataku, bo Białorusin w jednym meczu wystawił młodego gracza na lewej obronie. – Słucki w ogóle na mnie nie stawiał, dlatego jak tylko zobaczyłem, że nowy trener we mnie uwierzył, nie miało znaczenia, gdzie będę grać. Dlatego wcale się nie zakrztusiłem, kiedy usłyszałem o jego pomyśle – wyjaśnia napastnik w rozmowie z rosyjskim portalem „Sports”.

Pomimo młodego wieku, Timur dźwiga za sobą bagaż doświadczeń. Niezależnie od okoliczności, zawsze trzymał się jednej strategii. Kiedy zamykano przed nim drzwi, nie dobijał się oknem – był cierpliwy, trenował jeszcze ciężej i walczył o swoje.

Więcej o: