Karol Świderski: W ostatnich miesiącach grałem całkiem nieźle. W końcu zrozumiałem, że nadszedł moment, gdy powinienem zrobić krok do przodu. Nie chciałem marnować czasu w Ekstraklasie. Potrzebowałem impulsu. Pierwszy wyjazd za granicę nie jest łatwy i pewnie dlatego ostatnio czuję spory stres, ale co mogę stracić? No nic. Postanowiłem, że zaryzykuję.
Analizowałem grę drużyn, które były mną zainteresowane. Na przykład Genoa preferuje styl defensywny i to, co zrobił tam Krzysiek Piątek, nie zostanie powtórzone przez wiele lat. Nie ukrywam, że zależało mi na grze w zespole, który dominuje. I taki jest PAOK. Zazwyczaj ma posiadanie piłki na poziomie 70 proc., stwarza bardzo dużo okazji bramkowych. Czasem mija trochę czasu zanim strzelimy gola, ale po pierwszym trafieniu wchodzimy na wyższy poziom. Rozmawiałem z Sebastianem Chruścielem, który wychował się w Grecji i Dawidem Kortem, który niedawno przeniósł się do Aten. Powiedzieli, że w PAOK to najlepsza drużyna w kraju.
O transferze do Włoch rozmawiałem z Mariuszem Piekarskim. Pomyślałem, że jest szansa, aby zostać drugim Piątkiem. A później przyszła myśl: nie chcę być drugim Piątkiem, chcę być Świderskim, który stworzy nową historię. Z Grecji też mogę trafić do wielkich klubów.
Z tego, co wiem, to skaut ze Stuttgartu był nawet na kilku treningach Jagiellonii w Turcji.
Grecja to najlepszy wybór. Bundesliga i Championship byłyby dziś zbyt dużymi krokami. Nie jestem fizycznie gotowy, aby grać w takich ligach. W Salonikach mogę zrobić mały krok, ale precyzyjny. Moim marzeniem jest gra w Anglii, ale do tego potrzebuję jeszcze trochę czasu.
Kilka. Dwa lata temu była na przykład oferta z Empoli.
Z trenerem Michałem Probierzem uznaliśmy, że powinienem zostać w Jadze, strzelić kilka bramek i wyjechać za dużo większe pieniądze. Pech chciał, że niedługo później zaczęły się moje problemy zdrowotne. Latem miałem ofertę z Dynama Kijów, ale transfer zablokował prezes Kulesza, bo Cillian Sheridan miał odejść do Rosji. Znów jednak w ostatnim dniu okna transferowego coś się wysypało i Cillian został. Wtedy pomyślałem, że muszę coś zmienić.
Taki miałem pomysł. Po namowie prezesa i trenera Ireneusza Mamrota doszedłem jednak do wniosku, że jeśli mam być gdzieś wypożyczony, to tylko do Ekstraklasy. Pojawiła się opcja, abym zagrał w Cracovii, gdzie pracuje trener Probierz. W końcu odpuściłem. Trener Mamrot powiedział, żebym zacisnął zęby i walczył. Miesiąc później byłem w podstawowym składzie, później zacząłem trafiać do siatki. Pół roku po tej rozmowie trafiłem nie do 1 ligi, a do Grecji.
Atmosfera na meczach jest fantastyczna. Na każdym spotkaniu jest głośny doping i na pewno fajnie będzie grać dla takich kibiców. Poziom ligi też jest dobry, choć dominuje tam PAOK. Każdy potrafi grać jeden na jednego, każdy chce piłki, nikt nie chowa się za plecami kolegi.
Jest asystentem trenera zespołu do lat 19. W lidze idzie im świetnie, w Młodzieżowej Lidze Mistrzów niedługo grają z Tottenhamem. Mirek już drugiego dnia zabrał mnie na kawę, o wszystkim mi opowiedział. To strasznie miły, życzliwy człowiek. Trener Razvan Lucescu pozwala mu przychodzić na treningi pierwszej drużyny, tylko po to, żebym czuł się raźniej.
Piłkarze stanęli w tunelu, a ja musiałem go przebiec. Ale w czwartek zauważyłem, że to jakiś poważniejszy zwyczaj, bo nasz kapitan miał urodziny i również musiał przejść to samo.
Pozycję mamy taką samą, ale Prijo wygrałby ze mną warunkami fizycznymi. Brakuje mi też doświadczenia, które on miał. Kibice mogą nas porównywać, ale wydaje mi się, że trenerzy wiedzą, że ja jestem inwestycją na przyszłość. Myślę, że dadzą mi więcej czasu, niż jemu
Gdyby udało mi się powtórzyć mój wynik z jesieni, to byłbym zadowolony. Chciałbym więc strzelić dziewięć bramek. Ale nie chcę narzucać na siebie presji, bo najważniejszy jest zespół.
Na razie zakładam, że spędzę w klubie co najmniej jeden sezon. Jeżeli jednak miałbym taką rundę jak Piątek, to wszystko jest możliwe. On też przecież nie wiedział, że trafi do Milanu. Ale miał wiarę w siebie i nie bał się wyzwań. Ja też się nie boję. Wszystko jest przede mną.