Długi krakowskiej Wisły to temat może nie tak stary jak legenda o wawelskim smoku, ale działaczy z Reymonta przyprawiający o podobne problemy. Tak jak legendarny potwór bez opamiętania pożerał niegdyś mieszkańcom grodu Kraka owce i barany, tak teraz w klubowej kasie niknie wszystko, co do niej wpada. By nieco opanować finansową sytuację na Reymonta, zresztą tak jak kiedyś w przypadku smoka, w Krakowie znów trzeba nieźle kombinować i uważać na pułapki.
Długi Wisły na początku stycznia 2019 roku to około 40,5 mln złotych. Z tej kwoty klub musiał szybko i sprawnie zająć się 12 milionami – tak przynajmniej do tej pory się wydawało. Połowa z tej sumy to miały być pieniądze należne piłkarzom, którzy wypłat nie widzieli od wakacji. Tyle, że zawodników na Reymonta jest mniej niż było choćby jeszcze w pierwszej połowie grudnia.
"Białą Gwiazdę" upuścił Zdenek Ondrasek, kontrakt z winy klubu rozwiązał Jakub Bartkowski i już rozpoczął treningi w Pogoni, Dawid Kort swoją umowę anulował za porozumieniem stron i poleciał do Grecji. Zoran Arsenić wiosną zagra w Jagiellonii. Do tego kilku graczy zostało już spłaconych (Kamil Wojtkowski, Martin Kostal, czy Jesus Imaz), przenosiny niektórych zawodników są w trakcie załatwiania.
W sumie jednak w połowie stycznia na Reymonta mają kilka palących problemów mniej. To w przeliczeniu na gotówkę daje jakieś 1,5 mln złotych, bo Wisła na razie spłaca tych, którzy w klubie zostali. Do tego potrzebne było około cztery miliony złotych, bo różne były warianty spłaty. W tej kwestii klub też działa sprytnie.
Jak informowaliśmy, we wtorek doszło do rozmów na linii nowy zarząd – piłkarze. Prezes Wisłocki w indywidualnych rozmowach prosił zawodników, by określili kwotę którą chcieliby dostać. Część z nich wnioskowała o całość długu, kilku zgodziło się na częściowy zwrot wynagrodzeń. Nie mniej jednak finalnie wyszło tak, że pożyczka udzielona klubowi przez Jakuba Błaszczykowskiego, Jarosława Królewskiego i Tomasza Jażdżyńskiego (w sumie cztery miliony złotych) styczniowy pożar na Reymonta chwilowo ugasiła. Oczywiście warto wspomnieć, że zaległe pensje piłkarzy są pomniejszane o to, co dostali lub dostaną dzięki akcji Socios Wisła Kraków. Do 16 stycznia stowarzyszenie zebrało ponad 300 tysięcy złotych, niemal całość tej kwoty już została skierowana na konkretne cele, ponad połowę przeznaczono dla piłkarzy.
Drugim dużym problemem Wisły dotyczącym długów są opłaty za stadion. Tylko niektóre z nich mogą "spokojnie leżeć". Ustaliliśmy, że w połowie stycznia 2019 roku pieniądze należne miastu to łącznie około 4,4 miliona złotych (dla dwóch podmiotów). Pierwszym z nich jest Zarząd Infrastruktury Sportowej, któremu Wisła na chwilę obecną winna jest milion złotych. Dokładnie 975 043 złotych + odsetki, z czego 226 416 złotych + odsetki to należności za udostępnienie Stadionu Miejskiego na mecze i najem powierzchni biurowych na tym obiekcie, a 748 627 złotych + odsetki to zaległości za 2017 rok).
Z kwestią sporego długu musiano poradzić sobie już w wakacje. Miasto nie chciało podpisać z Wisłą nowej umowy na wynajem obiektu, bo ta zalegała z opłatami. Dwóm stronom udało się porozumieć. Wtedy 1,5 mln należne ZIS rozłożono na raty. Klub zobowiązał się do spłaty tej sumy w 24 częściach wynoszących po ok. 62 tysięcy złotych. Mają być one przelewane na konto ZIS do 20. dnia każdego miesiąca. W ugodzie jest jeden kruczek. Opóźnienie wpłaty jakiejkolwiek z rat, albo uregulowanie jej w części, spowoduje, że porozumienie przestanie obowiązywać, a dług w całości stanie się wymagalny i będzie podlegał egzekucji. Jeśli Wisła do 20 stycznia nie przeleje 62 tysięcy, to dzień później komornik może przyjść do klubu i poprosić o niemal milion złotych, który został do spłaty, z regulowanego dotychczas na bieżąco zobowiązania. W ZIS poinformowano nas, że styczniowej raty na razie na ich koncie nie ma, ale klub prowadzi "rozmowy dotyczące spłaty długów". Przedstawiciele Wisły zasygnalizowali lakonicznie, że "zadłużenie klubu, jest w tej chwili sprawdzane przez nowe władze, czego efektem będzie nowa strategia finansowa i operacyjna klubu".
Równocześnie Wisła do 10. dnia każdego miesiąca ma przelewać na konto Zarządu Infrastruktury Sportowej 21 tysięcy złotych + VAT za wynajem biur i magazynów oraz gruntów pod sklepem "Wiślacki Świat". Z tym od pewnego czasu też zrobił się z tym problem. Jak nas poinformowano:
Wisła Kraków S.A. nie dokonała płatności za wynajem powierzchni biurowych za okres od października 2018 do stycznia 2019 roku, obecne zadłużenie z tego tytułu wynosi 103 320 złotych + odsetki.
Suma zaległości za wynajem (226 tysięcy złotych) oprócz powyższych 103 tysięcy zawiera też 123 tysięcy złotych za mecz z Lechem. Kwotę tę "Biała Gwiazda" miała uregulować do 27 grudnia. Jak usłyszeliśmy wtedy w klubie, założono, że zrobią to nowi właściciele (którymi wtedy miały być fundusze Alelega i NCP).
Jeśli chodzi o pieniądze należne Zarządowi Dróg Miasta Krakowa (dawniej Zarządowi Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie), długi wobec tej instytucji właściwie nie zmieniły się Wiśle od wakacji. Całkowite zadłużenie na dzień 14 stycznia 2019 r. wynosi 3 338 925,22 złotych (należność główna z tytułu czynszu za dzierżawę stadionu przy ul. Reymonta za okres 01.01.2016 – 31.12.2016 r. w wysokości 3.019.469,66 złotych plus odsetki 319.455,56 złotych).
Ponieważ Wisła na jesieni ubiegłego roku podpisała z magistratem umowę na promocję miasta (umieszczono jego logotyp na spodenkach piłkarzy), z tego tytułu należało jej się 150 tysięcy złotych. Klub tych pieniędzy nie zobaczy. W praktyce miasto potrąciło je od należnych mu odsetek. Zresztą wspomnianymi 3,3 mln na Reymonta nikt się nie kłopocze, bo spłatą tego zadłużenia zajęła się Ekstraklasa S.A. Zobowiązała się ona do przelania w dwóch ratach pieniędzy należnych Wiśle z tytułu praw medialnych właśnie na konto ZDMK. Wpłaty wynoszące po ok. 1 683 000 złotych mają być uregulowane do 31.10.2019 i do 31.10.2020. Jednakże cesja ta objęta jest warunkiem uczestnictwa Wisły w rozgrywkach Ekstraklasy w sezonach 2019/2020 i 2020/2021. To oznacza, że nie przystąpienie do rozgrywek w obecnym sezonie (po trzech walkowerach równoznaczne z przesunięciem na ostatnie miejsce w tabeli i relegacją o dwie klasy rozgrywkowe), upadek spółki, czy nawet sportowy spadek z Ekstraklasy będą równoznaczne z tym, iż miasto tak łatwo swoich pieniędzy nie odzyska.
Do starych zobowiązań Wisły należą też rozliczenia z jej byłymi pracownikami, m.in. z Milanem Jovaniciem (chodziło o ok. 2,5 miliona złotych) i Marko Jovanoviciem (około 1,2 miliona złotych) czy firmami z którymi współpracowała teraz i w niedalekiej przeszłości (trudno podać realną kwotę tych długów). Do tego doszły nowsze problemy. Trzeba będzie przecież uregulować choćby dług z trenerem Kiko Ramirezem, który już dał ultimatum klubowi. Jeśli ten wypłatami nie zajmie się do końca stycznia, skieruje sprawę do FIFA.
Sporo starych długów Wisły zabezpieczonych jest cesją. Obecnie dają one kwotę około 16,5 mln złotych. Wchodzą w nie m.in. omawiane już pieniądze, które będą iść na zadłużenie stadionu do miasta (3,3 miliona złotych), ale także wypłata dla UFA (prawdopodobnie około 1,5 miliona złotych) i cesja do Tele-Foniki. Tele-Fonice należy się jeszcze 3,5 milionów złotych za akcję klubu. Oprócz tego przez nią trafiają też pieniądze do spółki Sport Myślenice za bazę treningową Wisły. Tele-Fonika za wynajem płaci sama, a potem tę samą kwotę dostaje przelewami z Ekstraklasy. Rocznie to milion złotych, a do 2024 roku trzeba zapłacić sześć milionów.
Nie wszystkie koszty w umowie najmu są oczywiście zawarte. Z dostawcami energii trzeba rozliczać się samemu. Ponieważ z płynnością finansową na Reymonta było ostatnio słabo, media też nie były opłacane. Jeśli Wisła nie ureguluje ok. 32 tysięcy złotych za ogrzewanie murawy, w ostatnim tygodniu stycznia zostanie ono wyłączone. "Biała Gwiazda" może mieć zatem problem z trenowaniem. Być może w tej kwestii sprawę rozwiążą zbiórki organizowane przez Socios Wisła.
Członkowie stowarzyszenia już pomogli, m.in w przelaniu zaległych wynagrodzeń dla piłkarzy z CLJ (31 tysięcy złotych) czy zapłacili zaległą ratę za klubowy autobus, ciągnik i kosiarkę oraz sprzęt treningowy (97 tysięcy złotych). Inaczej umowa leasingowa na drogi autokar i wpłacone do tej pory raty przepadłaby bezpowrotnie. Poprzedni zarząd Wisły w lutym 2017 roku zafundował piłkarzom pojazd warty 1,5 miliona złotych, porównywalny z tym jakim poruszają się gracze Realu Madryt. Prezes Marzena Sarapata sugerowała w swoich przemowach, że to owoc dobrej współpracy z dwoma motoryzacyjnymi partnerami, ale przecież nikt pojazdu nie dał Wiśle za darmo. Autokar wzięto w leasing korzystając z tego, że kontrahentem klubu została też jedna z firm leasingowych. Czy był to wtedy dla Wisły opłacalny i niezbędny zakup, to już zupełnie inna sprawa. Kończąc temat długów objętych cesją dodać trzeba, że w kwocie 16,5 miliona złotych są też pozaciągane przez klub pożyczki.
Finansowy labirynt długów Wisły sprawia, że nawet w przypadku gry w Ekstraklasie, wpływów z dnia meczowego, nowych sponsorów, sprzedaży lóż biznesowych i kilku zawodników, finansowy smok z Reymonta w najbliższych miesiącach, a może i latach ciągle będzie głodny. Dlatego wszelkie alternatywne metody (finansowanie społecznościowe za pomocą wydania akcji czy inicjatywy na Twitterze #50kforWK) mogą w ogólnym rozrachunku okazać się zbawienne. Do smoków zwykle trzeba podchodzić kreatywnie.