Rafał Wisłocki: Myślałem, że dostaniemy nieco więcej czasu, by popracować nad ratowaniem klubu. Teraz na pewno będzie nam trochę trudniej. Ale z drugiej strony od pracowników Wisły otrzymałem informacje, że sprawa dotyczy lat 2016-2018, więc może nadchodzi prawdziwe oczyszczenie? Poprosiłem, aby prokuratura skontaktowała się ze mną jak najszybciej, żebym mógł stawić się we wskazanym miejscu i złożyć zeznania. Chcę podjąć ten temat i wspólnymi siłami oczyścić klub. Bo jeżeli się to uda, to paradoksalnie może to pomóc w naszym zadaniu.
Tak, dokładnie. Pierwszy telefon od pracowników otrzymałem o godz. 6.06. Kilka minut wcześniej wsiadłem do pociągu. Później zacząłem dostawać kolejne relacje z przebiegu akcji.
W tej chwili przede wszystkim nieco przestraszeni mogą być nasi piłkarze-obcokrajowcy.
Taka akcja to przede wszystkim cios. Policja weszła dzień przed startem przygotowań zespołu i dzień po tym, jak zaczęliśmy rozwiązywać niekorzystne dla Wisły umowy. Poniedziałek był dla mnie pierwszy dniem roboczym na stanowisku prezesa. Wszyscy byliśmy na nogach, pracowaliśmy na pełnych obrotach. I nagle taka informacja. To jest dla mnie ciężki okres. Ale powiem panu coś pozytywnego. Odebrałem już dwa telefony od przedstawicieli inwestorów, którzy chcą z nami rozmawiać. Jeden z nich słyszał już o akcji. I nie potraktował jej jako zła, które kończy negocjacje. Wręcz przeciwnie. Może tak musi być? Tamto rozdanie się kończy.
Jestem w Warszawie. Czekam w kancelarii Bogusława Leśnodorskiego na spotkanie. Później mam umówione spotkanie z prezesem Ekstraklasy panem Marcinem Animuckim. Czekam jednak na telefon od Prokuratury Okręgowej. Jeżeli taki dostanę, to natychmiast wsiądę do pociągu i przyjadę do Krakowa, aby złożyć zeznania.