Wisła Kraków w oświadczeniu napisała, że dostała informację o poważnej chorobie Vanny Ly, do której miało dojść w piątek 28 grudnia podczas lotu przez Atlantyk. Z tego względu nikt nie był w stanie się z nim skontaktować, ale wszystkie zainteresowane strony "robią wszystko, co możliwe, aby zgodnie z planem pozytywnie zakończyć proces nabycia klubu".
- Co oni wyprawiają z Wisłą? Odejdźcie, zniknijcie, przestańcie robić pośmiewisko z tego klubu - napisał Olkowicz.
- To jest lepszy numer niż fejkowy szejk, który nabral selekcjonera Anglii Erikssona na zlecenie The Sun. Sven się wtedy wyrzygal na piłkarzy. Żałuję, że sam nie zatrudnilem aktora z Pekinu - napisał Krzysztof Stanowski z weszło.com.
- Tego to by jednak nikt nie wymyślił. Czy ktoś jeszcze panuje, co tam się dzieje? Co za tragifarsa... - pisze Tomasz Włodarczyk z "PS".
Za to Tomasz Ćwiąkała z Canal+ Sport przypomniał swojego tweeta, w którym napisał, że "sposób pozyskiwania klubu naprawdę każe się pięć razy zastanowić, czy warto się cieszyć z tego mitycznego przelewu."
Przypomnijmy: potencjalni nowi właściciele musieli wysłać potwierdzenie przelania 12,2 mln złotych na konta wierzycieli krakowskiego klubu do 29 grudnia, by ukończyć proces przejęcia klubu. Jednak Vanna Ly i Mats Hartling nie zrobili tego, co oznacza, że TS Wisła może anulować zawartą z nimi umowę. - Decyzją całego zarządu uznaliśmy, że wstrzymamy się na razie z decyzjami i będziemy czekać na zaksięgowanie przelewu. Wierzymy, że nie jest przypadkiem, że wiele osób zapewnia nas, iż wszystko będzie dobrze - mówił Rafał Wisłocki, członek zarządu towarzystwa. To oznacza, że sprawa przeciągnie się jeszcze o kolejne kilka dni.