Zagłębie Sosnowiec - Lech Poznań. Cuda, cuda ogłaszają. Historyczny mecz Kolejorza

Najwyższe wyjazdowe zwycięstwo Lecha Poznań w historii ustanowił najmłodszy strzelec gola w dziejach klubu. Kolejorz wygrał z Zagłębiem Sosnowiec aż 6:0, chociaż po pierwszych trzydziestu minutach, w których Lech właściwie nie dotykał piłki, nikt nie mógł przypuszczać, że w Sosnowcu zostanie napisany taki kawał historii klubu.
Zobacz wideo

Lech się nie mylił - już cztery celne strzały pozwoliły Lechowi wyjść na prowadzenie 4:0 i odnieść pierwsze zwycięstwo na wyjeździe od 133 dni. W dodatku, tak wysoko (6:0) Lech poza Poznaniem nie wygrał jeszcze nigdy w historii. Gola w debiucie strzelił 16-letni Filip Marchwiński, który wymazał z historii Lecha Dawida Kownackiego, dotychczas najmłodszego strzelca w jego dziejach. Co więcej, pierwsze gole w Ekstraklasie strzelili też Robert Gumny i Tymoteusz Klupś. Wszyscy ci piłkarze mają poniżej 21 lat i pochodzą z Poznania. To historyczny sukces akademii Kolejorza.

Ale cudów było więcej: Zagłębie w pierwszych 20 minutach posiadało piłkę przez 80 proc. tego czasu, a niewidoczny przez cały mecz Joao Amaral, skończył go z dwoma golami. Po takim spotkaniu tylko występ Nikoli Vujadinovicia daje pewne poczucie stabilizacji.

Absurdalna pierwsza połowa

Są mecze, które nawet w ekstraklasowych warunkach wydają się absurdalne. Gra oto najgorszy zespół w lidze z drużyną, która ma walczyć o mistrzostwo Polski. I wygląda to tak, że do 20. minuty Lech Poznań nie przeprowadza ani jednej akcji. Żadnej, nawet byle jakiej.

Posiada piłkę łączenie przez cztery minuty! Oddaje pole gry rywalowi, który pewnie wbrew przypuszczeniom radzi sobie całkiem dobrze. Potrafi wyciągnąć środkowych obrońców Lecha nieco wyżej i zagrać wtedy prostopadłą piłkę w powstałą lukę. Zagłębie powinno prowadzić już na początku meczu po tym, jak Konrad Wrzesiński ośmieszył Nikolę Vujadinovicia. Właściwie to Czarnogórzec ośmieszył się sam swoją szybkością i zwrotnością, a pomocnik rywala tylko to wykorzystał.

Pierwsza ofensywna akcja Lecha od razu pozwoliła mu wyjść na prowadzenie. Wołodymyr Kostewycz niedokładnie dośrodkował, piłki nie sięgnął ani Tymoteusz Klupś ani Patrik Mraz. Dopadł do niej dopiero Robert Gumny i zrobił coś, co absolutnie nie pasowało ani do tej akcji, ani do tego meczu w ogóle. Trafił idealnie, prosto w narożnik bramki z dobrych dwudziestu metrów. Tak boczny obrońca strzelił swojego pierwszego gola w Ekstraklasie.

Kolejorz rozpędzał się w tempie Vujadinovicia, więc na drugi celny strzał trzeba było poczekać aż do 41. minuty. Znów świetnie zachował się Gumny, który dośrodkował w pole karne Zagłębia, a tam osamotniony Gytkjaer uderzył głową i trafił do siatki. Do przerwy Lech prowadził 2:0, po dwóch celnych strzałach.

I historyczna druga

Ale po zmianie stron żarty się skończyły. Dwie akcje Lecha przyniosły kolejne dwa gole i zupełnie podcięły skrzydła Zagłębiu. Kolejorz przejął kontrolę nad meczem i zdobył kolejną bramkę. I wtedy wszyscy kibice zapragnęli, by na boisko wszedł 16-letni Filip Marchwiński, który tak zachwycił Adama Nawałkę na treningach, że kazał czym prędzej zgłosić go do rozgrywek Ekstraklasy. Warunki do debiutu miał idealne: prowadzenie 4:0, rywal, który już nie walczy, komplementy z ust trenera na konferencji prasowej i szansa na zapisanie się w historii klubu.

Chwilę po jego wejściu na boisko gola na 5:0 strzelił Amaral. Brakowało już tylko jednego trafienia, by Lech odniósł najwyższe wyjazdowe zwycięstwo w swojej historii. No kto mógł strzelić tego gola jeśli nie Machwiński? Dwa rekordy upieczone na jednym ogniu. Maciej Makuszewski płasko dośrodkował z lewej strony pola karnego, na piłkę nabiegł właśnie Marchwiński i trafił tuż obok Dawida Kudły.

Dawid Kowncaki pierwszego gola w Ekstraklasie strzelił w 6188. dniu życia, a Marchwiński zrobił to o cztery dni szybciej, mając dokładnie 16 lat, 11 miesięcy i 6 dni. Wykorzystał zatem jedyną szansę, by zostać najmłodszym strzelcem w historii klubu. Piątkowy mecz przeciwko Wiśle Kraków już by na to nie pozwolił.

Po porażce w debiucie i wymęczonym zwycięstwie ze Śląskiem Wrocław, Adam Nawałka ma pierwszy spektakularny wynik. Na takim paliwie może przejechać ze swoimi piłkarzami cały okres przygotowawczy. By po nim gra była równie dobra jak wyniki. Na razie nie jest.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.