Kilka dni temu Wiesław Włodarski zapowiedział pomoc dla Wisły Kraków. Nie był w stanie jednak zrealizować swojej obietnicy ze względu na ograniczony czas. - Podstawowym problemem było to, że informację o potrzebie wsparcia klubu dostałem 10 dni temu. Było więc bardzo mało czasu, by przygotować swoją firmę do dość dużych obciążeń finansowych w bardzo krótkim czasie. To miało decydujące znaczenie. Jestem zakochany w Krakowie i sporcie krakowskim, ale dla mojej firmy jest za mało czasu na tak szybkie działania finansowe - powiedział 55. najbogatszy Polak według rankingu "Wprost" w rozmowie z "Gazetą Krakowską".
Włodarski przeprowadził audyt, ale trwał on tylko cztery dni. To zbyt mało, by "podjąć ogromne ryzyko". Jednocześnie prezes FoodCare zapowiedział, że nie zostawi Wisły samej sobie. - Jak mogę, to jej pomagam od 25 lat, sponsorując ten klub. Jeszcze jak miałem markę Gellwe umieszczałem na stadionie reklamy. Wspierałem przede wszystkim młodych piłkarzy „Białej Gwiazdy”. Gdyby zdarzył się najgorszy scenariusz, to będę Wisłę wspierał jeszcze bardziej, by za cztery, pięć lat wróciła na salony polskiej piłki. W tym zakresie jest stuprocentowa gwarancja z mojej strony.
Wisła Kraków ma ogromną dziurę budżetową. Wymagający najszybszej spłaty dług wynosi 22,6 mln zł. Jeśli klub w najbliższym czasie nie spłaci długów, to nie dostanie licencji na grę w ekstraklasie i może zostać relegowana do niższej ligi. Teoretycznie powinna rozpocząć grę w klasie C, ale Małopolski Związek Piłki Nożnej prawdopodobnie pozwoliłby jej grać już w czwartej lidze. Jedynym ratunkiem jest znalezienie ewentualnego inwestora, ale szanse na to maleją z każdym dniem.