Arkadiusz Malarz w ostatnich latach był filarem drużyny Legii Warszawa. W sierpniu, po przyjściu Ricardo Sa Pinto, stracił jednak miejsce w składzie. Nowy sztab szkoleniowy zaczął stawiać na Radosława Cierzniaka. Kiedy ten nabawił się kontuzji (przed październikowym meczem z Wisłą Kraków) Malarz co prawda wrócił do bramki, ale tylko na chwilę, bo rozegrał dwa spotkania i z powrotem usiadł na ławce, a do składu wskoczył 19-letni Radosław Majecki.
Majecki bronił w czterech ostatnich meczach. I nie zanosi się, by w sobotę coś się miało zmienić. Jedyne, co się zmieniło, to pozycja Malarza, który w ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin (1:0) nie znalazł się nawet na ławce, bo do zdrowia wrócił już Cierzniak i to on w tej chwili jest tym drugim, rezerwowym bramkarzem mistrzów Polski.
Trzy miesiące, trzy pozycje w dół w hierarchii. Nie dam się zniszczyć, chociaż boli kur...sko - napisał Malarz w piątek po południu na Twitterze, kilkanaście minut po tym, jak na Łazienkowskiej skończyła się konferencja prasowa, na której Ricardo Sa Pinto wściekał się na pytania o Krzysztofa Mączyńskiego. Chwilę później bramkarz dodał jeszcze jeden wpis, w którym wspominał jak próbowało zniszczyć go życie - w krótkim czasie zmarli jego rodzice oraz teściowa.
Malarz broni w Warszawie od czterech lat. W głównej mierze dzięki jego interwencjom Legia zdobyła dwa ostatnie mistrzostwa Polski, a w 2016 r. wyszła z Ligi Mistrzów do Ligi Europy. W tym sezonie nie prezentował się już jednak tak pewnie - w 16 meczach wpuścił 26 goli. Ale słabo grała cała Legia, m.in. kompromitując się latem w europejskich pucharach, gdzie przegrała dwumecze z mistrzem Słowacji (Spartak Trnawa) i Luksemburga (F91 Dudelange). Po 16 kolejkach Legia zajmuje drugie miejsce w tabeli, do prowadzącej Lechii Gdańsk traci pięć punktów. W sobotę podejmie Koronę Kielce, początek meczu o 20.30.