Adam Nawałka w Lechu Poznań. Znamy kulisy jego zatrudnienia

Po trzytygodniowym serialu Adam Nawałka zostanie trenerem Lecha Poznań. Jego droga na Bułgarską nie była jednak prosta. Ostatecznie były selekcjoner zgodził się na odchudzenie sztabu szkoleniowego, ale za to - podobnie jak w reprezentacji - nie będzie udzielał wywiadów. Jego głównym kontrkandydatem był trener MOL Vidi FC Marko Nikolić.

Przez trzy tygodnie trwał serial z Adamem Nawałką i Lechem Poznań w rolach głównych. Finałowy odcinek będzie miał emisję w poniedziałek, gdy nowy trener Kolejorza zostanie zaprezentowany kibicom i dziennikarzom. W czwartek Lech potwierdził nasze doniesienia: jeśli nie wydarzy się kataklizm, Nawałka podpisze w Poznaniu dwuipółletni kontrakt, który będzie obowiązywał do końca sezonu 2020/2021. Na mocy umowy szkoleniowiec będzie najlepiej zarabiającym trenerem w historii klubu – jego miesięczna pensja ma wynosić 150 tys. zł. To kolejny szkoleniowiec, któremu Kolejorz zaoferował imponujące w skali ligi wynagrodzenie. Niewiele mniejsze pieniądze (ponad 130 tys. zł) pobierał Nenad Bjelica.

Nawałce pomagać będzie sztab szkoleniowy, który ostatecznie został okrojony o trzy osoby. Według wstępnego planu po raz pierwszy na Bułgarskiej Nawałka pojawi się w niedzielę, już po meczu z Wisłą Płock, w którym drużynę po raz ostatni poprowadzi trener Dariusz Żuraw.

Misja Adama Nawałki rozpocznie się w poniedziałek

To były niezwykle długie i trudne negocjacje. W ich tle była chińska oferta, którą Nawałka miał otrzymać po zakończeniu tamtejszych rozgrywek, kilka medialnych kaczek, jak ta o doradczej roli Leo Beenhakkera i masa zakulisowych gier. Od początku Lech chciał jednak Nawałkę, a Nawałka chciał pracować w Lechu. Kompromis był więc tylko kwestią czasu.

Do wstępnego porozumienia doszło w ubiegłym tygodniu. Wcześniej obie strony spotykały się kilkukrotnie, choć negocjacje spowolniły. Jak potwierdziliśmy na Bułgarskiej, nie jest prawdą, że Nawałka mógł przejąć zespół od 1 stycznia 2019 roku. Wręcz przeciwnie – klub i trener chcieli uzgodnić wszystko jak najszybciej. Włodarze Lecha przed podjęciem decyzji postanowili jednak dokładnie przeanalizować za i przeciw. Jednocześnie rozważano kilku kandydatów z zagranicy. Gdyby nie to, rozmowy byłyby sfinalizowanie przed zgrupowaniem reprezentacji Polski, czego zresztą oczekiwał Nawałka. Dotrzymać tego terminu się nie udało, ale gdy tylko ustalono sporne kwestie (sztab szkoleniowy czy kompetencje), podjęto decyzję o natychmiastowym rozpoczęciu jego misji. Jej początek wyznaczono na poniedziałek.

Adam Nawałka i trudne gry sztabowe

Od początku rozmów Nawałki z szefami Lecha kwestią budzącą najwięcej emocji był skład sztabu szkoleniowego. Były selekcjoner na pierwszym spotkaniu w Warszawie przedstawił prezesowi Karolowi Klimczakowi, wiceprezesowi Piotrowi Rutkowskiemu i dyrektorowi sportowemu Tomaszowi Rząsie listę niezbędnych mu współpracowników. Znaleźli się na niej asystenci Nawałki z kadry Bogdan Zając i Jarosław Tkocz, trener przygotowania fizycznego Remigiusz Rzepka, fizjoterapeuta Górnika Zabrze Bartłomiej Spałek, Gerard Juszczak, który od 1 sierpnia pracuje w Koronie Kielce, analityk Dawid Zajączkowski, terapeuta ruchowy Stanisław Gadziński, a także trener mentalny Paweł Frelik. Wbrew pierwszym doniesieniom na liście 61-latka nie było Tomasza Iwana, który w reprezentacji pełnił funkcję dyrektora organizacyjnego. Co prawda jego nazwisko pojawiło się w rozmowach z poznaniakami, ale niemal od razu uznano, że w i tak rozbudowanym sztabie miejsca dla Iwana po prostu nie ma.

Na linii Klimczak-Nawałka rozmowy dotyczące personaliów sztabowców trenera trwały do końca ubiegłego tygodnia. Ostatecznie listę odchudzono o cztery osoby. Determinacja Lecha była spowodowana olbrzymimi kosztami jakie wiązałyby się z zatrudnieniem Nawałki i jego ludzi. Jak informowaliśmy tydzień temu, roczne utrzymanie zespołu, który na początku proponował Nawałka, byłoby wydatkiem sięgającym 5 mln zł. Pensje asystentów miały być tak imponujące, że nie powstydziliby się ich trenerzy w Ekstraklasie. Spotkano się jednak w połowie drogi. Trener zrezygnował z zatrudnienia Spałka, Juszczaka i Zajączkowskiego, a zamiast nich dostał do dyspozycji dwóch analityków pracujących już przy Bułgarskiej (w tej chwili są to Łukasz Siwecki i Hubert Barański). Z drużyną będzie pracował trener przygotowania fizycznego Andrzej Kasprzak, choć rozważano też kandydaturę Karola Kikuta z rezerw. Funkcję doradczą będzie pełnił Rzepka, który na co dzień mieszka w Warszawie, a który w Poznaniu ma się pojawiać co jakiś czas. Na pełnym etacie nie będzie zatrudniony także psycholog Paweł Frelik, który na co dzień współpracuje z reprezentantami, m.in. Kamilem Grosickim, Karolem Linettym czy Dawidem Kownackim. On zespołowi będzie pomagał tylko wtedy, gdy za zasadne uzna to sam Nawałka. Nową twarzą w sztabie byłego selekcjonera będzie absolwent krakowskiej AWF Stanisław Gadziński, który do tej pory zajmował się rehabilitacją w jednej ze stołecznych klinik. W Kolejorzu znajdzie się na stałe.

Wywiadów wciąż nie będzie

Jednym z kluczowych punktów negocjacji były kompetencje Nawałki. Znany z dyktatorskich zapędów szkoleniowiec na początku oczekiwał niezwykle rozszerzonej autonomii. W Lechu nikt nie wyobrażał sobie jednak reorganizacji działu skautingu czy zlikwidowania komitetu transferowego, który na Bułgarskiej funkcjonuje od lat. Nawałka dość szybko zrozumiał, że dla poznaniaków są to kwestia kluczowa i zaakceptował funkcjonowanie pionu sportowego, którym wciąż będą zarządzać Piotr Rutkowski i Tomasz Rząsa. Jednocześnie będzie miał on prawo weta przy decyzjach dotyczących transferów, podobnie zresztą jak poprzedni trenerzy Lecha. Spory wpływ na rozwój Kolejorza będzie miał też plan odbudowy siły klubu, który Nawałka przedstawił na spotkaniu w Warszawie. To właśnie on miał ostatecznie przekonać Klimczaka i Rutkowskiego do postawienia na 61-latka. W ostatniej fazie rozmów Nawałka zdążył ustalić też, że podczas pracy w Poznaniu – podobnie jak w kadrze – nie będzie miał obowiązku rozmawiania z mediami. Oznacza to, że przez kolejne miesiące głos szkoleniowca będziemy słyszeć tylko na konferencjach prasowych lub w przedmeczowych rozmówkach.

Tajna wyprawa na Węgry

Nawałka nie był jedynym kandydatem z którym negocjowali poznaniacy. Ich zagranicznym faworytem był Serb Marko Nikolić, którego nazwisko przez ostatnie tygodnie było skrzętnie ukrywane. 39-letni trener aktualnie prowadzi mistrza Węgier MOL Vidi FC. Klub z Szekesfehervar to następca Videotonu z którego do Legii Warszawa trafił kilka lat temu Nemanja Nikolić. W poprzednim sezonie utalentowany szkoleniowiec wygrał z MOL ligę, a dwa lata temu w ojczyźnie zdobył podwójną koronę z Partizanem Belgrad. W Serbii został też wybrany trenerem roku. Według naszych ustaleń Nikolić wyraził zainteresowanie propozycją z Poznania i podjął z klubem wstępne rozmowy. Szybko okazało się jednak, że rozwiązanie jego kontraktu jeszcze w listopadzie byłoby niemożliwe (MOL wciąż ma szansę na awans do kolejnej fazy Ligi Europy, w grupie L zajmuje drugie miejsce tuż za Chelsea). Poznaniacy brali pod uwagę poczekanie do stycznia, ale gdy z tajnej węgierskiej wyprawy wrócił Tomasz Rząsa, który miał za zadanie uzyskać od Nikolicia i jego menadżera jasną deklarację chęci pracy w Lechu, okazało się, że porozumienie być może jest możliwe, ale dopiero w czerwcu.

Pod uwagę brano także opcję kilkumiesięcznego zatrudnienia Matjaża Keka, który silną ręką miałby uporządkować zespół i wrócić z nim do walki o puchary. Koncepcję manewru, który udał się w Warszawie, gdy mistrzostwo i Puchar Polski Legii uratował Stanisław Czerczesow, porzucono jednak ze względu na konfliktowy charakter Keka. Dodatkowo były trener Rijeki jest o krok od związania się ze słoweńską federacją, która chce mu powierzyć reprezentację.

Najmniejsze szanse spośród kandydatów miał inny Serb, Miroslaw Djukić. Po pierwsze jego CV – choć znajduje się w nim praca w Valencii i reprezentacji Serbii – zrobiło w Poznaniu najmniejsze wrażenie. A po drugie oczekiwania finansowe Djukicia były wyższe niż Nawałki.

Najtrudniejsze wyzwanie w karierze Adama Nawałki

Przed Nawałką największe klubowe wyzwanie w jego karierze. Jako renomowany trener przejmuje klub z silną kadrą, dużymi problemami i olbrzymimi ambicjami. Jego zadaniem będzie przede wszystkim odbudowanie w piłkarzach utraconej pewności siebie. Jeśli się to uda, możliwe, że jeszcze w tym sezonie Lech wróci do walki o mistrzostwo. W tej chwili poznaniacy tracą do lidera Lechii Gdańsk dziesięć punktów. Do bezpośredniego meczu tych dwóch drużyn dojdzie dopiero na początku kwietnia. Do tego czasu Nawałka ma szansę zmniejszyć dystans do gdańszczan. Priorytetem szkoleniowca są jednak trofea, których w Poznaniu potrzebują jak tlenu. Po raz ostatni mistrzostwo Polski zagościło na Bułgarskiej w 2015 roku, a Puchar Polski – w 2009. Antidotum na pasmo porażek ma być trener w którego Lech zainwestuje najwięcej w historii klubu. Równie wielkie będą oczekiwania wobec niego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.