Zbliża się koniec trwającej trzy tygodnie sagi. Lech Poznań tak bardzo chciał Adama Nawałkę, a Adam Nawałka tak bardzo chciał rozpocząć pracę w Poznaniu, że porozumienie było tylko kwestią czasu. Według informacji Sport.pl te udało się w końcu osiągnąć. Na początku tygodnia Nawałka będzie ogłoszony szkoleniowcem poznańskiego klubu.
Perspektywa sukcesu skłoniła działaczy do podjęcia olbrzymiego zobowiązania finansowego, jakim będzie zatrudnienie Nawałki i jego sztabu. Jak ujawniliśmy dwa tygodnie temu pensja byłego selekcjonera reprezentacji i jego współpracowników rocznie miała wynosić 5 mln zł. Na konto samego Nawałki co miesiąc będzie wpływać 150 tys. zł, co jest nowym rekordem klubu (poprzedni rekordzista Nenad Bjelica miesięcznie otrzymywał 130 tys. zł). Umowa z Nawałką będzie obowiązywała przez dwa i pół roku do końca sezonu 2020/2021.
Nawałce na Bułgarskiej będzie pomagał ostatecznie rozbudowany sztab szkoleniowy. W jego skład według wstępnych ustaleń mieli wejść: asystenci trenera z reprezentacji i Górnika Zabrze Bogdan Zając i Jarosław Tkocz, trener przygotowania fizycznego Remigiusz Rzepka (miał pracować na pół etatu), fizjoterapeuta Bartłomiej Spałek, trener Gerard Juszczak czy analityk Dawid Zajączkowski. Ostatecznie całej trójki – Spałka, Juszczaka i Zajączkowskiego – w Lechu nie będzie. Zamiast nich poznaniacy zaoferowali dwóch swoich analityków i drugiego trenera przygotowania fizycznego (będzie nim Karol Kikut lub Andrzej Kasprzak), na co Nawałka się ostatecznie zgodził. W jego zespole pojawią się też dwie nowe twarze: terapeuta ruchowy Stanisław Gadziński i psycholog Paweł Frelik, który w trakcie kadencji selekcjonera współpracował z wieloma kadrowiczami (nie będzie zatrudniony na etacie).
Od początku negocjacji nierealny był termin 1 stycznia o którym poinformował dziennikarz „Gazety Wyborczej” Radosław Nawrot. Nawałce i poznaniakom zależało na tym, aby jak najszybciej dojść do porozumienia i rozpocząć przygodę 61-latka na Bułgarskiej. Wcześniej lechici chcieli jednak przeanalizować wszystkie za i przeciw. W trakcie analizy sylwetki Nawałki doszli na przykład do wniosku, że ten – mimo sukcesów w kadrze – nie jest wcale gwarantem zdobycia mistrzostwa Polski. Wątpliwości przegrały jednak z planem Nawałki, który na spotkaniu z prezesem Karolem Klimczakiem, wiceprezesem Piotrem Rutkowskim i dyrektorem sportowym Tomaszem Rząsą zaprezentował pomysł na zbudowanie w Poznaniu silnego klubu. Perspektywa sukcesu skłoniła działaczy na podjęcie olbrzymiego zobowiązania finansowego, jakim będzie zatrudnienie Nawałki i jego sztabu. Jak ujawniliśmy dwa tygodnie temu pensja byłego selekcjonera reprezentacji i jego współpracowników rocznie miała wynosić 5 mln zł. Na konto samego Nawałki co miesiąc będzie wpływać 150 tys. zł, co jest nowym rekordem (poprzedni rekordzista Nenad Bjelica miesięcznie otrzymywał 130 tys. zł). Umowa z Nawałką będzie obowiązywała przez dwa i pół roku do końca sezonu 2020/2021.
Szefowie Lecha przez ostatnie dwa tygodnie negocjowali z trzema kandydatami z zagranicy. O nazwiskach dwóch poinformowaliśmy na Sport.pl jako pierwsi: to Słoweniec Matjaż Kek i Serb Miroslav Djukić. Jak ustaliliśmy, trzecim był rodak Djukicia Marko Nikolić z MOL Vidi (wcześniej Videoton). 39-letni trener z Partizanem Belgrad wygrywał ligę i Puchar Serbii, był też wybrany najlepszym szkoleniowcem w kraju. Rok później podobny sukces powtórzył z MOL w lidze węgierskiej. W tym sezonie jego zespół zajmuje w Nemzeti Bajnoksag czwarte miejsce, a w Lidze Europy po 4. kolejkach jest drugi (za Chelsea, a przed PAOK Saloniki i BATE Borysów). To właśnie on był zagranicznym faworytem poznaniaków. Nikolić wyraził nawet wstępne zainteresowanie ofertą, miał też przylecieć do Poznania na pierwsze rozmowy. W tym tygodniu okazało się jednak, że wyrwanie go z węgierskiego klubu byłoby nierealne.
Długo rozważano kilkumiesięczne zatrudnienie Keka, który twardą ręką mógłby doprowadzić zespół do pucharów podobnie, jak kilka lat temu w Warszawie uczynił to Rosjanin Stanisław Czerczesow. Kek w tej chwili jest jednak bliski podpisania kontraktu z reprezentacją Słowenii w której jako selekcjoner pracował w latach 2007-2011. Zwolenników nie znalazł też pomysł, aby rozpocząć rozmowy z Czesławem Michniewiczem, który zaraz po zwolnieniu trenera Ivana Djurdjevicia był jednym z kandydatów. Dziś zatrudnienie selekcjonera reprezentacji do lat 21 i tak byłoby niemożliwe, bo jego zespół we wtorek awansował na młodzieżowe Euro.