Prowadzone w czwartek od rana do nocy negocjacje przedstawicieli Lecha Poznań z Adamem Nawałką dały odpowiedzi na dwa pytania: czy Lech jest zdeterminowany, by zatrudnić byłego trenera reprezentacji Polski i czy ten naprawdę chce pracować przy Bułgarskiej? Odpowiedzi na oba brzmią: tak. Nie oznacza to jednak, że sprawa jest już przesądzona. Na spotkaniu w Warszawie Nawałka przedstawił dokładny plan wyciągnięcia Lecha z kryzysu. W realizacji tego planu mają mu pomóc zaufani współpracownicy bez których nie wyobraża sobie pobytu w Poznaniu. Jak ustaliliśmy, półtoraroczna umowa, którą miałby podpisać Nawałka, w dużej mierze uzależniona jest właśnie od zgody prezesów Kolejorza na zatrudnienie jego ludzi.
Dla Nawałki sztab szkoleniowy od początku był kluczową kwestią. W trakcie czwartkowych negocjacji to właśnie ten punkt rozmów wzbudził największe wątpliwości szefów Kolejorza. Obecnie w klubie zatrudnieni są m.in. Marek Bajor, Maciej Stachowiak i Andrzej Kasprzak, natomiast funkcję dyrektora sportowego pełni obecny podczas rozmów z Nawałką Tomasz Rząsa. 61-letni szkoleniowiec twierdzi jednak, że w sytuacji w której znajduje się klub, nie ma czasu na przyuczanie nowych asystentów do jego specyficznych metod pracy i tylko ze swoimi sprawdzonymi fachowcami jest w stanie szybko wyprowadzić drużynę z dołka.
Kto miałby wejść do sztabu Nawałki? Poza wieloletnimi współpracownikami, asystentami Bogdanem Zającem i Jarosławem Tkoczem oraz fizjoterapeutą Bartłomiejem Spałkiem, do Wielkopolski miałby przenieść się także Tomasz Iwan (piłkarską karierę w 2006 roku skończył właśnie przy Bułgarskiej, w reprezentacji pełnił funkcję dyrektora organizacyjnego). Iwan nie jest jednak Nawałce niezbędny do pracy i w tym przypadku trener może pójść na ustępstwo. W jego ekipie mogliby znaleźć się za to Marcin Prasoł, który od października prowadzi ostatni obecnie zespół II ligi Pogoń Siedlce i Remigiusz Rzepka, trener przygotowania fizycznego, który obecnie pracuje w stołecznej klinice Enel-Sport. Obaj znani są Nawałce jeszcze z Zabrza, gdzie przed przenosinami do reprezentacji pracowali w Górniku. Zatrudnienie tak rozbudowanego sztabu prawdopodobnie kosztowałoby Lecha około 100 tys. zł miesięcznie.
Potwierdziły się środowe doniesienia Sport.pl odnośnie terminu, który wyznaczył działaczom Lecha Nawałka. Gotowość do przejęcia zespołu trener podtrzymuje do niedzieli. Do końca tygodnia 61-latek chce poznać decyzję, bo po pierwsze wtedy zaczyna się zgrupowanie kadry w Sopocie, które daje możliwość przeprowadzenia mikrocyklu treningowego, a po drugie po weekendzie mają pojawić się konkrety w sprawie anonsowanej od dawna propozycji z Chin. Gdyby prezes Lecha Karol Klimczak i wiceprezes Piotr Rutkowski zdecydowali się przystać na warunki Nawałki, ten jest gotowy przyjąć ofertę Kolejorza, którą traktuje jak wyzwanie.
Kwestią sporną na pewno nie będzie pensja Nawałki, który w drugim okresie pracy w kadrze otrzymywał co miesiąc 120 tys. zł. Przy Bułgarskiej jego pobory mogłyby jeszcze wzrosnąć i na pewno przekroczyłyby wynagrodzenie Nenada Bjelicy (zarabiał 130 tys. zł. miesięcznie).
Ekstraklasa. Maciej Makuszewski wytłumaczył sytuację Lecha Poznań. "Szuka się dziury w całym"
Gdyby jednak do porozumienia nie doszło, Lech rozpocznie rozmowy z innymi kandydatami. Najmocniej stoją akcje Matjaza Keka, który od niedawna pertraktuje z przedstawicielami reprezentacji Słowenii, którą w 2010 roku prowadził na mistrzostwach świata w Południowej Afryce. Według naszych informacji Klimczak i Rutkowski mają na oku także innego, choć wciąż nieznanego z nazwiska, polskiego szkoleniowca. Potencjalnymi kandydatami są także dwaj trenerzy związani z rynkiem bałkańskim. Jednocześnie udało nam się ustalić, że klub z Bułgarskiej w tej chwili nie prowadzi negocjacji z Ukraińcem Romanem Hryhorczukiem.