Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Rywalizację Legii z Jagiellonią z pewnością można nazwać ligowym klasykiem. W dwóch ostatnich sezonach to właśnie te kluby zajmowały kolejno pierwsze i drugie miejsce w tabeli Ekstraklasy. Również w tym roku Legia i Jaga okupują czołówkę, choć przed piątkowym starciem to nie mistrzowie Polski, a gospodarze, byli liderem. I pozostali nim także po meczu który zremisowali 1:1. Wcześniej tradycyjnie doszło do zamieszania z udziałem kibiców Legii i służb porządkowych. Mimo szczegółowej kontroli przyjezdnym udało się przemycić dwie skradzione flagi fanów Jagiellonii. Na początku drugiej połowy obie zostały spalone.
Zanim jeszcze zabrzmiał pierwszy gwizdek sędziego Mariusza Złotka, gorąco zrobiło się przy wejściu na sektor 42, który mieli zająć kibice z Warszawy. Tych na Podlasie wybrało się kilkuset. Jagiellonia, która już w poprzednich latach zakazywała legionistom wnoszenia flag i bębnów, po raz kolejny postanowiła utrudnić życie sympatykom mistrzów Polski. Większość z nich musiała przejść dokładną kontrolę osobistą podczas której – jak poinformowała na Twitterze dziennikarka „Gazety Polskiej” Małgorzata Chłopaś – służby porządkowe kazały sprawdzanym zdejmować buty, a nawet skarpetki. Jeden z niepełnosprawnych sympatyków Legii miał też zostać poproszony o zdjęcie… protezy. Dodatkowo na trasie S8 wzmożoną kontrolę samochodów ze stołecznymi rejestracjami prowadziły miejscowe patrole policji.
Nieoficjalnie wiadomo, że wszystkie te środki zostały przedsięwzięte, aby uniemożliwić warszawiakom wniesienie na Słoneczną flag skradzionych fanom Jagiellonii w 2013 roku. Mniej więcej od tego czasu trwa konflikt zarządu Jagi z fanami ze stolicy. Ci na znak protestu założyli w piątek czarne bluzy i przez całą pierwszą połowę nie prowadzili dopingu. Udało im się jednak przemycić dwie flagi, które wywiesili i podpalili na początku drugiej połowy.
Gorąco było także na murawie. Jeszcze przed przerwą żółtymi kartkami zostali ukarani Bartosz Kwiecień, Ivan Runje i Dominik Nagy, w drugiej połowie Złotek kolejne kartoniki pokazał Mateuszowi Wietesce i Łukaszowi Burlidze. W kartkach wygrała więc Jagiellonia, ale w bramkach padł remis. W piątek lepszą drużyną byli jednak gospodarze. Podopieczni Ireneusza Mamrota grę prowadzili od początku meczu. Legia nie stwarzała sobie sytuacji, a nieliczne strzały, które oddawała, lądowały albo na trybunach, albo w rękach Mariana Kelemena. Więcej pracy od Słowaka miał Arkadiusz Malarz, który co jakiś czas był testowany przez gospodarzy.
Skapitulował raz – w 2. min, gdy po dośrodkowaniu Guilherme głową do bramki trafił Ivan Runje. Chorwat, który rocznie zarabia pięciokrotnie mniej od Artura Jędrzejczyka czy Carlitosa, w piątek był dla gwiazd z Warszawy murem nie do przejścia. Inna sprawa, że zadanie miał ułatwione, bo w poczynaniach stołecznych brakowało kreatywności i pomysłu. A jednak tuż przed końcem regulaminowego czasu gry wyrównującą bramkę zdobył Sandro Kulenović, który na boisku pojawił się zaledwie siedem minut wcześniej. Remis 1:1 pozwolił Jagiellonii utrzymać pozycję lidera, choć w tej chwili białostoczanie utrzymują nad drugą Legią przewagę tylko jednego punktu. Jeszcze w tej kolejce szansę na wskoczenie na pierwsze miejsce będzie miała Lechia Gdańsk, która w sobotę zmierzy się u siebie z Arką Gdynia.
W Białymstoku wszyscy wierzą, że do trzech razy sztuka – po dwóch wicemistrzostwach z rzędu białostoczanie chcą w końcu posmakować mistrzostwa Polski. Szczególnie, że już za dwa lata klub będzie obchodził stulecie istnienia. Wydaje się, że zespół Mamrota, który latem nie został osłabiony (drużyny nie opuścił ani Przemysław Frankowski, ani Taras Romanczuk, ani Ivan Runje), może w końcu zapisać się w historii Jagi. Jeżeli klub z Podlasia utrzyma do zimy fotel lidera, to niemal na pewno Słoneczną opuści tylko Frankowski, który od dwóch lat chce wyjechać z Ekstraklasy. A to daje gwarancję utrzymania poziomu sportowego drużyny, która wiosną musi zagrać o wszystko.
Ekstraklasa. Jagiellonia zremisowała z Legią
Ekstraklasa. Śląsk Wrocław rozgromił Miedź Legnica
Ekstraklasa. Biznes po białostocku: tanio kupić, drożej sprzedać i powalczyć o mistrzostwo